Jak wielu ludzi mieliśmy na marzec plany. Och, jakie my mieliśmy plany. Turniej brydżowy w Lubominie, weekendowy wyjazd albo dwa (już nas nosiło, od nart grzecznie siedzimy w domu), najlepiej w góry, żeby ćwiczyć podjazdy. Biletów nie kupiliśmy, takie rzeczy załatwiamy w ostatniej chwili, szczególnie w tak pogodowo niepewnym okresie. Całe szczęście, bo byśmy ich nie wykorzystali... Dobrowolno-przymusowa izolacja zaskoczyła wszystkich i zakończyła pięknie rozwijającą się zimę. W kilku obrazkach, w czasach normalności wyglądała ona tak:
 |
wróciliśmy do brydża! W 2020 miały rozegrać się dwie poważne imprezy
mikstowe - Mistrzostwa Europy w czerwcu na Maderze i Olimpiada w sierpniu
we Włoszech. Już wiadomo, że nie odbędą się, a przynajmniej nie w oryginalnym
terminie, w chwili robienia zdjęcia (drugi etap kadry mikstowej) sytuacja nie
jest jeszcze zła. Kończymy rozgrywki na szóstym miejscu i awansujemy do
sześcioparowej Szerokiej Reprezentacji Mikstowej. |
 |
regularnie jeżdżę na torze. Tu trener startuje mnie do sprawdzianu na 2 kilometry
ze startu zatrzymanego. Mój wynik: 3:05:38, czyli średnia prawie 39 km/h. |
 |
pierwszy raz jestem na ściance i jest to miłość od pierwszego wejrzenia...
jak wróci normalność, będzie czasem i wspinanie się |
 |
jak zawsze w styczniu, był też pokaz taneczny i ten jedyny raz w roku, kiedy
maluję paznokcie, pani Kinga układa mi włosy, a potem Agustin przed
dwie minuty ledwo wytrzymuje nasze pląsy |
Potem pojawiła się korona i zamiast szukać ciekawych zajęć poza domem, próbujemy działać pod własnym dachem. I nic nie jest takie jak zazwyczaj.
 |
można układać puzzle |
 |
można grać w brydża. Od bodajże 10. marca wszystkie imprezy brydżowe
(jako imprezy sportowe) są odwołane. Aż tak to nie szkodzi, bo treningi
i turnieje można rozgrywać przez internet (na platformie Bridge Base Online).
Polski Związek próbuje wyjść naprzeciw okolicznościom i organizuje naprędce
ligę. Gramy między innymi z Sabiną i Igorem. Idzie nam na razie nieźle. |
 |
w różnych branżach korona oznacza kryzys, ale na pewno nie w branży
trenażerowej - słyszałam, że w Hiszpanii (gdzie od dawna już nie wolno
jeździć na swieżym powietrzu, podobnie jak we Włoszech czy Francji) jest
to towar deficytowy na równi z papierem toaletowym. W panice zakupiłam
i ja - na wszelki wypadek... (i tak przyda się zimą) |
 |
okazuje się, że w domu można robić nie tylko treningi rowerowe, a również
crossfitowe. Specjalistyczny sprzęt jest przereklamowany. Butelka oleju ma
przecież kształt hantla, a sok jabłkowy nadaje się do thrusterów równie dobrze
jak kettle... |
 |
okazuje się również, że w domu da się tańczyć. Od teraz startują online lekcje
w Egurrola Dance Studio, tu próbuję się nauczyć chorełki mojego najukochańszego
choreografa, Kyle'a Hanagami. Zarzekał się, że tutorialu online nigdy nie zrobi, ale
świat zaskoczył nie tylko jego. Jest trudno, ale mam mnóstwo czasu. Oryginał
tu, rzeczywistość do zobaczenia na blogu za kilka tygodni... |
 |
próbuję się rozciągać - wyzwaniem izolacyjnym jest szpagat. Potrzeba
kwartału, powinno się udać... |
 |
Piotrek z kolei odkrywa w sobie talenty kulinarne. Ja zajmuję się śniadaniami
- szakszuka to mniej więcej wszystko co umiem zrobić w kuchni, mąż
smaży mi steki, placki ziemniaczane, a nawet churrosy z gorącą czekoladą...
Przepraszam, kiedy startuje casting do Masterchefa? |
Jeździmy też na zewnątrz. Wydaje się, że przy naszym aktualnym podejściu do rowerowania prawdopodobieństwo zarażenia się lub kogoś innego koroną jest mikroskopijne. Jeździmy solo albo w duecie, nie zatrzymujemy się na kawę, nie wchodzimy do sklepów, ludzi mijamy mało i zazwyczaj są na rowerach i jadą w przeciwnym kierunku drugim brzegiem drogi...
 |
odkrywam las. Ostatnio przekonuję się do niego bardziej (frakcja izabelińska -
nie czytać, boż to aż wstyd, że dopiero teraz), a jazda singlami (wąskimi
dróżkami o szerokości roweru) zaczęła sprawiać frajdę, chociaż jeszcze
bardzo w to nie umiem, no i w lesie Kabackim prawie nigdzie nie wolno... |
 |
stare (szosa) i nowe (las) na jednym obrazku |
 |
trochę więcej mnie - generalnie jest raczej zimno, prawdziwa wiosna na
dobre się nie zaczęła, więc jeśli mam do wyboru wyciągać ręce z rękawiczek
i manewrować telefonem, a tego nie robić, wybór jest prosty i za fotoreportaż
odpowiedzialny jest Piotrek (albo C. - jego autorstwa duże zdjęcie) |
 |
dowód, że Piotrek też jeździ |
 |
i dowód, że jeździmy razem, sprzed dwóch tygodni,
fot. C., dzień przed tym, kiedy stwierdziliśmy, że
odwołania jeździmy tylko solo albo w duecie |
Wiem, że nie wszyscy znajomi jeżdżą, z różnych względów. W mediach społecznościowych przeczytałam ładne i jakże smutne:
Kilka razy dziennie mijając rower stojący w przedpokoju chwytam za baranka i szepczę "Już niedługo..." Potem podnoszę lekko tylne koło i słucham w odpowiedzi cykania bębenka.