Latem kolarzowi żyje się łatwo. Wciągam koszulkę, spodenki, skarpetki, zapinam rzepy, szast, prast i jestem gotowa na podbój świata. Zimą... Zimą boli samo myślenie o wyjściu na rower. Nie dość, że trzeba założyć kilka warstw ubrań, że zamarzną mi dłonie i stopy, że ciężko wyjąć telefon w czasie jazdy i zrobić pamiątkowe fotki, że szaro i brudno, że oddycha się trudniej przez zapchany nos, że mało słońca, to jeszcze po powrocie najprawdopodobniej jedyne do czego nadaje się rower, to gruntowne mycie. Szuka się alternatyw. Można jeździć
do lasu, można wyjeżdżać w
ciepłe cieplejsze kraje, można chodzić
na tor, a można przekonać się do trenażera i na nim katować się do nieprzytomności, grając ze znajomymi w grę. Tadadadam, przed Państwem Zwift.
 |
początek treningu - wytrzymać w koszulce bez wiatraka, nawet z wyłączonym
ogrzewaniem, porządnie przewietrzonym pokojem i uchylonym oknem, jest
ciężko |
 |
dlatego to zdjęcie jest już z perspektywy kierownicy |
Trenażer to taki wyposażony w miernik mocy trzymak na rower, często (a przynajmniej w lepszych/droższych modelach) zastępujący tylne koło. Im mocniej kręcisz, tym wyższa moc, easy peasy. Jedziesz po wirtualnym świecie - tych jest ich kilka. Tytułowa Watopia, futurystyczny nowojorski Central Park, Londyn i miejscówki dwóch ostatnich mistrzostw świata: Innsbruck i Yorkshire.
 |
London Bridge is falling down, falling down, falling down... |
 |
tu jeszcze Central Park nawet jakoś przypomina park |
 |
ale tu jest zbyt futurystycznie (a i tak na screenie nie widać latających aut),
nie tak go zapamiętałam.
Z ciekawostek - po prawej ścieżka biegowa, bo tak, tak, w Zwifcie się również
biega... |
 |
Yorkshire, moja ulubiona miejscówka, jak na Anglię przystało trzymamy się
lewej krawędzi drogi |
Na Zwifcie robi się treningi, jeździ ustawki, a także wyścigi. Zacznijmy od tych pierwszych, bo to prawdziwa praca, a tylko mozolna i mądra pozwala zbudować optymalną formę na lato. Oczywiście dobrze nosić pasek tętna, a także znać swoje HRMax, czyli tętno maksymalne (u mnie 191). Tej liczby nigdy się nie zobaczy, bo organizm w razie czego odetnie prąd i mu się omdleje, ale wartość ta pozwala wyznaczać zakresy pracy i mówimy tu o wszystkich sportach wydolnościowych. Nie jest bowiem tak, że należy za każdym razem jechać / biec na maksa - trening powinien być zróżnicowany. Raz krótko, a treściwie (np X minut w strefie 75-80 % HRMax), raz dłużej, a spokojniej, raz interwałowo, a raz jeszcze inaczej. W ustaleniu stref pomaga puls, a kolarze dodatkowo mogą opierać się na jeszcze innych cyferkach - watach. Tu zaczyna się od wyznaczenia FTP (Functional Threshold Power), czyli takiego poziomu wysiłku, który da się utrzymać przez godzinę. Test trwa na szczęście krócej - przez dwadzieścia minut jedzie się "w trupa", a potem bierze dziewięćdziesiąt pięć procent wyniku. I można jeździć mądrze - np trening znany jako
sweet spot, czyli dwa razy trzydzieści minut na 88-93% FTP albo wyjścia po dziesięć minut do 100-105% FTP albo na cztery minuty do 120%. To boli, owszem, ale bez bólu nie ma efektów.
 |
podczas dwudziestu minut trenażerowego piekła utrzymałam średnio 205 watów,
czyli moje FTP to 195. |
W naszej gierce dostępne są tego typu treningi, a nawet całe plany treningowe. Gdy komuś się znudzi solo, można próbować jazd grupowych, a także wyścigów. Wydarzeń do wyboru do koloru, a zbiera je w jednym miejscu strona
https://zwift.com/events/. W wyścigach zasady są proste - gwizdek, trasa i kto pierwszy na kresce, ten lepszy. Ustawki rządzą się swoimi prawami, a każda jest skrupulatnie opisana przed - które kawałki jedzie się w grupie, gdzie można rozwinąć skrzydła i pościgać, gdzie czeka się na maruderów.
 |
cztery wydarzenia w niecałe pół godziny. Uczestnicy dzielą się na grupy
(A, B, C, czasem D), w zależności od wykręcanych watów. |
 |
w bloki trenażery startowe i do jechania, gotowi, start! |
Twórcy Zwifta zatroszczyli się o dużo szczegółów, żeby gra była jak najbardziej realistyczna. Nie wypada wspominać o oczywistym ruchu lewostronnym w Londynie i Yorkshire, ale na wszelki wypadek... Ponadto - pod górę jedzie się dużo wolniej przy tych samych watach (w kolarstwie lepszą jednostką do porównywania się nie są waty i FTP, a FTP podzielone przez wagę, czyli waty na kilogram), trenażer stawia większy opór. Za kimś odczuwa się cień aerodynamiczny, jak w prawdziwym peletonie. Szkoda tylko, że prędkości przy zjazdach są aż tak wysokie - bo jak rozumiem, że zawodowcy osiągają 100 kph, to jednak nie na zakrętach agrafkach...
 |
kiedy odpuszczam koło kolarza z przodu, gra zachęca mnie do chwilowego
wyższego wysiłku i zniwelowania przerwy. Wtedy pojedzie mi się łatwiej. |
Oczywiście gra nie byłaby grą, gdyby nie próbowała przywiązać gracza i motywować go na wiele sposobów. Można dawać innym kudosy za dobrze (albo źle, kto sprawdzi ;P) wykonany wysiłek. Dostępny jest czat grupowy - tu dodam innym otuchy. Przede wszystkim zaś za wyrobienie kilometrów zbiera się punkty, te przekładają się na poziomy i dostępność różnych artykuł - im wyższy level, tym więcej koszulek do wyboru, różnych rowerów, kasków, fryzur... Przykładowo rękawiczki dostępne są dopiero po doczłapaniu się do szóstego poziomu. A co ciekawe, regulować można nawet wysokość skarpetek - jak stylówa, to stylówa!
 |
po dwóch dniach mam już całkiem niezłą kolekcję koszulek, a to dopiero
początek |
 |
niskie, średnie czy wysokie? |
W ciągu ostatnich dwóch lat Zwift powiększył się o trasy Mistrzostw Świata. Chociaż tylko wirtualnie, fajnie móc pościgać się z prosami. Czy od 2020 będzie można jeździć po Szwajcarii?
 |
zobaczyć na mecie treningu metę Mistrzostw Świata to miłe uczcucie |