Oczywiście, że wolałabym, żeby było normalnie - żeby można było wyjść na rower, do knajpy, wyjechać na weekend, żeby ludzie nie chorowali, a gospodarka nie upadała, ale - jak się nie ma co się lubi, to trzeba lubić co się ma. Z zasady staram się być optymistką i szukać pozytywów w najgorszych sytuacjach. Numero uno: gdyby nie uziemienie, nie piekłabym w tym roku mazurków.
 |
mazurki 2020 w lewym górnym i prawym dolnym rogu, i przy okazji przypomnienie
mojej słodkiej twórczości rowerowej |
Ta Wielkanoc w ogóle była inna i jedyna w swoim rodzaju, zdigitalizowana. Wielu rodzinom (w tym naszej) pokazała, że można być razem, będąc oddzielnie.
 |
pierwsze nauboczańskie jajka faszerowane nie sięgały do pięt tym izabelińskim, ale
pozwoliły wczuć się w wielkanocny klimat |
Oprócz mazurków trochę innych pozytywów. Czas na moją osobistą listę plusów i odkryć koronaizolacyjnych:
- #YOLO - you only live once. Robimy dużo fajnych (nierzadko zwariowanych) rzeczy, ale teraz dobitniej widzę, że nie ma na co czekać, odkładać spraw, nie ma co planować na wieczne nigdy. Miłe słowa mówi się od razu, czas spędza się razem teraz, nie potem. Bo tego potem może nie być.
- ruszyły strumyki ludzkiej kreatywności, a nawet nie strumyki, a bardziej rzeki, potoki, wodospady tej kreatywności. O przykładach, które zaimponowały mi najbardziej będzie poniżej, ale jest dla mnie niesamowicie budujące jak wielu ludzi i firm potrafiło się z dnia na dzień przenieść do internetu, znaleźć inne zastosowanie dla swoich zasobów.
- na pierwszy ogień drukarki 3D i wszelkie akcje drukowania masek, respiratorów, części potrzebnych medykom. Po tysiącach lat, kiedy wynalazki i budowanie trwało długo, w XXI wieku wystarczy jeden wieczór. Ktoś ma drukarkę, wpada na pomysł i chce pomóc. Zaserfuje w internecie i po kilku minutach ma gotowy szablon, udostępniony pro publico bono przez kogoś innego. Teraz zrzutka (serwisów jest kilka - zrzutka.pl, pomagam.pl; sama dorzuciłam swoją cegiełkę właśnie w ten sposób), link na fejsbuniu i następnego poranka jest już załatwiona logistyka, materiały i środki. Voila. Niewiarygodnie proste, a jednak jakże skomplikowane.
- widać ludzką solidarność - wszechobecne w internecie zrzutki na posiłki dla medyków, restauracje gotujące po kosztach dla służby zdrowia. Ludzie zbierających na maseczki, rękawiczki, sprzęt ochronny. To jest piękne, chociaż tym przecież powinno zająć się państwo...
- inną gałęzią solidarności są vouchery na usługi w bliżej nieokreślonej przyszłości. Sama kupiłam kupon do mojej ulubionej restauracji.
- wyrzucamy mniej jedzenia i jemy bardziej w trybie "no waste". Stary chleb? Ok, grzanki. Została ricotta z farszu do wielkanocnych jajek? Fajnie, zróbmy leniwe na kolację. Banany przejrzały? Myk, chlebek bananowy.
 |
ok, fajnie, myk |
- po raz pierwszy użyliśmy Blika. Łatwe.
- odkryłam ser parzony Kaszkawał (do kupienia np w Biedronce).
- UberEats wprowadził bezkontaktową dostawę jedzenia. W knajpach jemy bardzo często, ale do domu zamawiamy rzadko i jeśli już to robię, to zazwyczaj znaczy, że jestem w rozsypce i niekoniecznie chcę, żeby ktoś mnie widział w tym stanie (a poza tym pewnie zarażam).
- bezkontaktową obsługę wprowadziły też Paczkomaty. Umieszczam na liście nawet nie dlatego, że nie trzeba się dotykać do ekranu, bo to mi nie przeszkadza, ale że to jest super wygodne! Podchodząc do skrytek, kilkam na telefonie jeden przycisk "otwórz zdalnie" i jest otwarte zanim na dobre się zatrzymam. Co 13 sekund do przodu, to jednak 13 sekund do przodu...
- nagle okazuje się, że łatwo dostać e-receptę, teleporadę w publicznej służbie zdrowia. W Medicoverze, którym rozpieszcza (no, też bywa różnie, ale raczej jest ok) nas firma to standard od dawna.
- treningi można robić online. Specjalistyczny sprzęt jest fajny, ale nie jest konieczny. Bez niego też można dość sobie wycisk, wykorzystując naturalne ukształtowanie
terenu pokoju. Do podciągania można użyć krawędzi stołu. Zamiast kettle'a do plecaka wkładamy dobrze zakręconą butelkę oleju, dwa kartony soku i słoik masła orzechowego. Można? Można. Co fajne, otworzyły się perspektywy zajęć w lokalizacjach, do których w normalnych warunkach nam nie po drodze, np. w Grodzisku Mazowieckim.
- przypadkiem (no dobrze, nie takim przypadkiem, gościem była Janina Bąk z bloga Janina Daily, więc trzeba było obejrzeć) trafiłam na telewizyjny program profesora Miodka. Dwie ciekawostki. Pierwsza to wyjaśnienie dlaczego jedno ciastko, dwa - trzy - cztery ciastka, ale pięć ciastek. Otóż dawno temu jedność funkcjonowała jako zaimek, od dwóch do czterech (liczba ogarnialna) to były przymiotniki, a od pięciu (dużo) to już grupa, czyli rzeczowniki. Druga ciekawostka to zagadka. Jakie znacie najdłuższe słowo będące jedną sylabą? Odpowiedź na końcu dzisiejszej pisaniny.
- sportowcy, którzy nie mogą trenować na zewnątrz, przenieśli się pod dach i najczęściej zmniejszyli objętość treningów, a co za tym idzie mają więcej czasu dla kibiców. Słuchałam wywiadów (po nowemu "lajfów") z Mają, Kwiatkiem, Zgredkiem (Rafałem Majką), Tomkiem Marczyńskim, Anią Plichtą... Zobaczyć ich, posłuchać, poczytać, popatrzeć - to fajne zmniejszenie dystansu.
 |
Tomek Marczyński |
 |
Chris Froome i jego siedem rakiet - cztery żółte za wygranie Touru, jedna
czerwona za Vueltę i dwie różowe za Giro |
- kolarze z pro peletonu zapraszają swoich kibiców na wirtualne ustawki. Ja jechałam na Zwifcie z Kwiatkiem i Mają. Niby tylko awatar, niby na dobrą sprawę gra komputerowa, ale człowiek wie, że gdzieś tam oni są i też się pocą i męczą (no dobra, skoro ja przeżyłam, to takiemu Kwiatkowi puls może podniósł się o dziesięć punktów w stosunku od spoczynkowego). Nadal, to przyjemne uczucie, że w jakiś sposób jedziemy razem.
 |
nie udało się pojechać razem na Mikołajki, to udało się na Wielkanoc
[fajny wywiad do przeczytania z Kwiatkiem tu] |
 |
jechał obok! |
 |
ja wypruwam sobie żyły, a gość żartuje, pisze, gada |
 |
Maja jadąc przez godzinę opowiadała i odpowiadała |
- kiedy prosi chcą pojeździć z prosami, mogą pojechać wirtualny wyścig. Ponieważ prawdziwe wyścigi nie będą odbywać się jeszcze przez parę miesięcy, niektóre imprezy przenoszą się do internetu.
 |
prekursorem był cyfrowy De Ronde |
 |
za nimi posypało się mrowie wirtualnych wyścigów. Na różnych platformach,
w różnej postaci, z różnymi zawodowcami. Zawsze jednak z kamerkami, dzięki
którym możemy popatrzeć jak cierpią. Tym razem naprawdę. |
 |
i najnowszy transmitowany nawet na Eurosporcie wyścig o GENIALNEJ
nazwie: Wyścig z Pokoju, z komentarzem Darka Baranowskiego (też w tym
wyścigu jadącym), Adama Probosza i Krzysztofa Wyrzykowskiego. |
 |
największe gwiazdy to Kwiatek i mistrz Polski Michał Paluta (CCC). Ściagają
się, pocą, jadą na granicy bólu, ale nie zapominają się tym bawić - rzeczony
Michał od czasu do czasu puszczał widzom hałas helikoptera - w końcu na
prawdziwym wyścigu są one wszechobecne... |
PS. chrząszcz. Dziewięć liter. Być może nie jest to najdłuższe słowo-sylaba, ale my z profesorem Miodkiem dłuższego nie znamy.
PPS. z kolejnych plusów czasów izolacji, to nauczyłam się wymawiać jedno z najdłuższych słów angielskich - supercalifragilisticexpialidocious. Po polsku superkalifradalistodekspialitycznie albo coś fantastycznego, a kontekst to Mary Poppins.
 |
kolarstwo w czasach zarazy |