W nowej e-rzeczywistości pojawiają się dodatkowe możliwości głupich pomysłów, jakby nie patrzeć nieodzownej części każdych urodzin. Z obostrzeniami, które nałożył na nas rząd wiadomo było, że 340 kilometrów nie przejedziemy (ale
na 320 ciągle mamy nadzieję). Musiałam wymyślić inny sposób złożenia życzeń - i tu z pomocą wkroczył świat wirtualny. Jest kilka platform wspomagających (przede wszystkim mentalnie) jazdę na trenażerze - przetestowany wcześniej na blogu
Zwift, a także inne jak RGT Cycling, Rouvy, Tacx. W ostatniej dostępne trasy to znane i piękne alpejskie szczyty lub przełęcze znane z Tour de France (Alpe d'Huez, Col du Galibier) albo najtrudniejsze kawałki etapów i klasyków. W trudzie i wysiłku towarzyszy wideo z trasy, więc można poczuć się jak na miejscu (im szybciej się jedzie, tym szybciej przesuwa się krajobraz). Z kolei w RGT można wgrać dowolną trasę i przejechać nią ze znajomymi. I to był mój pomysł... Wiadomo, że najlepiej rysuje się na siatce, czyli trzeba wziąć dowolne amerykańskie miasto, żeby do dyspozycji mieć drogi pionowe i poziome. Biorę Warsaw w Indianie, 250 km na południowy wschód od Chicago. Oczekiwania mam wysokie, ale serwer nie do końca udźwignął ambitną trasę...
 |
plan |
 |
realizacja - taką mapę pokazała aplikacja po wykonanym treningu. No jak zmrużyć oczy i wiedzieć, co ma się dać przeczytać... |
 |
wieczorne uzupełnianie straconych kalorii |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz