Dużą część majopada spędziłam w Rzeszowie. Miało być pięknie: rower, hopki, słońce, cola z lodem dla ochłody na stacji benzynowej, wiatr we włosach, wszechobecna zieleń. Było... pięknie: długie rękawki, hopki, ochraniacze na buty, odświeżanie aplikacji pogodowej i polowanie na bezdeszczowe okienka, gorąca herbata trzymana w rękawiczkach, zimny wiatr przedzierający się przez pięć warstw ubrań, wszechobecna poopadowa zieleń. Nadal jednak Rzeszów to Rzeszów, trzeba wyjść z domu i trenować, skoro warunki geograficzne do tego są idealne, więc podczas czternastu dni pobytu na rower wyszłam dziesięciokrotnie. Głównie poza strefą termicznego komfortu.
 |
w komforcie czy bez, ale z uśmiechem |
Czasem solo, czasem z grupą, w weekend z Piotrkiem. Głównie pojeździć, ale raz też pokibicować. Między 14. a 17. maja Czesław Lang organizował w okolicy Orlen Wyścig Narodów - międzynarodowy wyścig dla drużyn z developmentu. Dla juniorów, którzy dopiero marzą o starcie w Tour de France i tęczowej koszulce. Wielkich nazwisk na starcie nie było, ale może o niektórych z nich usłyszymy za kilka lat na Eurosporcie? Nie było też tłumów kibiców - tu jakaś grupka uczniów ze szkoły z Łańcuta (pierwszy etap to właśnie Łańcut - Jasło), tu kolega (wprawdzie po cywilu, ale na kolarzówce), który zrobił sobie przerwę w smażeniu naleśników. Kibiców w stroju kolarskim było sztuk jeden (ja), więc bez problemu dostrzegło mnie czujne oko pana Czesława. Zamachał, a potem dobre dziesięć minut rozmawialiśmy o rowerach i życiu.
 |
pan Czesław |
 |
Niemcy |
 |
Szwedzi i Norweg |
 |
ruszyli! |
 |
okazuje się, że w Łańcucie peleton robi małą pętlę, więc jest szansa zobaczyć ich ponownie - kolega od naleśników wskazuje drogę, jedziemy razem i jesteśmy na czas! |
 |
chwila i już ich nie było |
W Rzeszowie mam jeszcze jedno nietypowe zajęcie - szukam pomników Jana Pawła II. Koleżanka ma taką fanaberię, że je "zbiera". Musi być Papa, musi być rower, im szkaradniejszy (ten Papa, nie rower), tym lepszy. Dopóki nie napisała do mnie, kiedy siedzieliśmy w Sydney, że jeśli przy okazji byśmy byli, to tam jest taki jeden do obfotografowania, nie zwracałam uwagi ile ich w Polsce jest!