W Icodzie śpimy niemalże w tym samym mieszkaniu co cztery lata temu. Tamto mamy za ścianą, ale układ pokojów i wystrój jest identyczny, jedynie balkon zaczyna się trochę wcześniej kosztem salonu. Po chleb chodzimy do tego samego lokalu, ale jest to zupełnie inna piekarnia. Trzy bułki z ziarnami kosztują mniej niż trzy razy po jednej i kiedy proszę o dwie, pani pyta, czy wiem o promocji. W Mercadonie ulubione jedzenie dalej stoi w tych samych alejkach - empanada z tuńczykiem, ziemniaczana tortilla, sałatka z kuskusem, czekoladowy fondant do odgrzania w mikrofali. Do Lidla idziemy po kanaryjskie białe sery krowio-kozie, do Dino po warzywa i jabłka Pink Lady. Knajpki zdążyły się w dużej mierze wymienić - niektóre zamknięto, inne otwarto, moją ulubiona to nadal ta z Garachico, miasteczka cztery kilometry dalej. Rowerowo bez zmian - te same podjazdy, te same zjazdy, te same zakręty, ten sam pogodowy armagedon na przełęczy Erjos. Wychodzę pojeździć i czuję jakbym dosłownie wczoraj skończyła tu kręcić, wszystko wiem, wszystko pamiętam.
 |
szczęście |
Z pozytywnych zmian na moje nieśmiałe próby używania języka Cervantesa większość odpowiedzi jest w tym samym języku (bywało, że od razu przełączali się na angielski). Idę na trening grupowy na siłownię (ta lekcja hiszpańskiego kosztuje piątaka), daję się masować przez godzinę fizjoterapeucie (a ta już trzydzieści pięć), tłumaczę się w piekarni z zapomnienia z domu karty kredytowej (ale ta półtora), kupuję w aptece maść, a na poczcie znaczek, próbuję zapisać się na pilates. Każda z tych sytuacji daje mi niesamowitą satysfakcję.
Ze spraw, które się nie zmieniły to miłość do serników. Odwiedzamy sprawdzone miejsca, ale znajdujemy też kilka nowych.
Nie zmieniła się też moja miłość do Hiszpanów. Do ich radości z codzienności, poczucia dystansu do siebie, uśmiechu, tańców. Nasze pueblo częściej się bawi niż bywa poważne. Wieczorami pełno przebierańców podrygujących do głośnej muzyki, panowie najczęściej w damskich strojach. Ewentualnie w ramach pożegnania zimy odbywa się rytualne spalenie ryby. Za dnia do samochodów zaglądają dinozaury, a pod kościołem śpiewa chór seniorów. Tak trzeba żyć!