Pierwsze moje zderzenie z Gironą to podcast rowerowy, w którym prowadzący utrzymują, że to miasto kolarzy już nie kocha. Bo jest ich za dużo. Bo są zbyt hermetyczni. Bo nie wychodzą ze swojej bańki. Nie zraża nas to - z innych źródeł słyszymy, że to dla takich jak my raj. Bo góry. Bo morze. Bo mało samochodów. Bo dużo kolarzy. Bo hermetyczne kolarskie knajpki.
Jedną z (hermetycznych) kolarskich knajpek jest La Fabrica - nie jest to rodzima Góra Kawiarnia, ale klimat jest. A przynajmniej: klimacik.
![]() |
110 euro za koszulkę i dożywotnia kawa w gratisie (o ile przyjedzie się w tej koszulce) to jak za darmo! |
Kolarzy zatrzęsienie, również tych "prawdziwych". Girona jest domem między innymi dla naszej wspaniałej Kasi Niewiadomej i w zasadzie Kasia mieszka zaraz za płotem naszego noclegu. Niestety - nie udaje nam się jej spotkać. Spotkaliśmy za to (i to trzykrotnie!) najgorętszą ostatnio koszulkę damskiego peletonu, czyli mistrzynię Mauritiusu. Dlaczego najgorętszą? Bo koszulka jest biała w kolorowe paski i łudząco przypomina tę najważniejszą - mistrzyni świata. A że Kimberley Le Court (mistrzyni Mauritiusu właśnie) kręci się w czołówce, to nie zawsze łatwo stwierdzić, czy patrzymy na nią czy na Lotte (mistrzynię Świata). Dyskusja, internetowe przepychanki, mała bieżąca drama.
Na zdjęciach z kolei nie jest tak łatwo stwierdzić gdzie jesteśmy, bo jest na nich wszystko - wysokie góry, hopki, lasy, pola, klify, zamki, miasteczka, rzepak. Raj różnorodności.
Z sekcji smakowej Obieżysmaka dzisiaj tylko jeden deser. Xuixo - na drugim zdjęciu na drugim planie, na trzecim na pierwszym planie, na czwartym na jedynym planie. W kształcie walec, z natury pączek - głęboko smażony, obsypany cukrem, wypełniony kremem katalońskim.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz