wtorek, 3 stycznia 2017

[Warszawa] wyglądam przez okno, na oczach mam sen

Śniadanie, smalltalk w pracy. Cześć, co słychać? Jak sylwester? A dobrze, a znajomi, a planszówki, a szampan, a u Ciebie? A spoko, psy nas zamknęły na balkonie. Nadstawiam uszu - psy? Na balkonie? Czy ja jeszcze odsypiam mojego sylwestra?

Otóż nie. Było tak: M. wyszedł ze znajomymi na balkon oglądać fajerwerki. W domu zostały dwa zdezorientowane psy - nie dość, że dom nieznany, że państwo za jakąś szybą, to na niebie jeszcze tak kolorowo i to ciągłe bum - buuum - bum. Nic dziwnego, że próbowały sprawdzonego sposobu na odstresowanie - podskoków przeplatanych szczekaniem. Pech, że pysk popchnął klamkę i uwięził M. ze znajomymi na dworzu (nie pytałam, ale podejrzewam, że nie zakładali dwóch warstw odzieży termicznej i ciepłego sweterka przed wyjściem na dwór - przecież tylko na chwilę...). Nie bardzo pomagały prośby ("kochany pieseczku, otwórz proszę, dam ci miseczkę smakołyków") ani przekupstwa ("dwie godziny spaceru codziennie! No dobrze, trzy!") ani groźby ("otwieraj natychmiast, bo nie będzie mięsnych kosteczek przez dwa tygodnie"), psy drzwi otworzyć nie chciały. M. łapie za telefon i dzwoni do współlokatora, który nowy rok witał na drugim końcu Warszawy. Przedstawia się znamiennie: "cześć, to ja. To co powiem zaraz to naprawdę, to nie żarty. Wsiadaj natychmiast w taksówkę i jedź do domu, bo...". M. nie zdążył dokończyć. W tym momencie jeden z psów w szale naśmiewania się z panów, co się dali zamknąć na balkonie, trącił klamkę i wypuścił z pułapki nieźle zmarzniętych bohaterów.

Wobec rozmiaru szczęścia, które spotkało ich w Nowy Rok, nikt nie martwił się przypalonymi zapiekankami, które włożyli tylko na chwilkę do piekarnika, wychodząc na balkon...

Wszystkiego ciasteczkowego w Nowym Roku!

znalezione w internetach

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz