W brydżu wyniki można liczyć na dwa sposoby - są tak zwane maksy i impy. Pierwsza metoda polega na tym, że uzyskane w danym rozdaniu wyniki sortuje się od najlepszego do najgorszego - pierwszy dostaje 100%, ostatni 0%. Potem liczy się średnią ze wszystkich zapisów, co oznacza, że każda mała potyczka jest tak samo ważna. Impy są zupełnie inne. Tu w rozdaniu liczy się średnią punktową, następnie różnicę między własnym wynikiem a tą średnią zamienia się na specjalne punkty, rzeczone impy i te sumuje się w turnieju. Gdzie ta różnica? Ano polega na tym, że w brydżu za niektóre kontrakty (kiedy zadeklaruje się, że weźmie się wystarczająco dużo lew i tę deklarację uda się zrealizować) dostaje się premie, w związku z tym kontrakty premiowe liczą się o wiele bardziej niż inne... Na przykład może być tak, że przeciwnicy zagrają nam pięćdziesięcioprocentowego szlemika (czyli zadeklarują, że wezmą 12 z 13 możliwych lew). Gdy to się uda, a na wszystkich innych stołach gra się tylko końcówkę, to otrzymają +12 impów (a co gorsza my stracimy, zupełnie niezasłużenie, te 12 impów). Jeżeli się nie uda, zapiszą sobie -13 impów (a my zyskamy, zupełnie niezasłużenie, te 13 impów). Taka gierka... Co gorsza, powoduje to, że nie istnieje pojęcie bezpiecznej przewagi na kilka rozdań przed końcem sesji eliminacyjnej. O awans walczy bardzo szerokie grono par, bo jedno trafione zagranie może wystarczyć... Ludzie szukają szczęścia, a turniej zamiast gry w brydża przypomina jedno wielkie losowanie czy polowanie. Fartownie nasi przeciwnicy zaczęli szukać szczęścia wcześniej i były to poszukiwania zupełnie nietrafione. Awansowaliśmy pewnie do szesnastoparowego finału (mimo że dziesięć rozdań przed końcem zupełnie się nie zapowiadało), a potem udało się wygrać. Po połowie zmagań finałowych mieliśmy jeden imp na plusie, rozkręciliśmy się dopiero w drugiej sesji finałowej (w każdej każda para gra na każdą inną po dwa rozdania). Dość szybko zaczęliśmy prowadzić (nie własnymi zasługami, w dużej mierze były to prezenty od przeciwników), w pewnym momencie było to dobre kilkanaście impów przewagi. Do ostatniej rundy siadaliśmy pewnie, nasze zapisy wyglądały na niezłe, jednak wyniki bezpośrednich konkurentów były dużo lepsze i bardzo się zbliżyli. Ostatecznie wygraliśmy tylko jednym impem! Uch! Na dłuższą relację zapraszam do styczniowego wydania magazynu
Brydż.
 |
2. miejsce: Jacek Brózda, Rafał Śmiałek 1. miejsce: my! 3. miejsce: Wojciech Olański, Vytautas Vainikonis JEDNYM impem! wyniki, krótkie wideo |
 |
nie lubię impów, wiem, że to tylko szczęście (i mam nadzieję, że nie wyczerpaliśmy jego tegorocznych limitów i zostało coś na poświąteczną kadrę mikstową), ale i tak nowy medal do kolekcji (szczególnie że złoty) mile łaskocze w brzuszku! |
 |
oprócz medali i pucharów za wygraną dostaliśmy też 2 PM (punkty mistrzowskie), co oznacza, że Piotrek po latach gry zwiększył swoje WK! (z 13 na 15, czyli ma tyle co ja, czyli już nie widać tak od razu, kto jest lepszy w tej parze :/ ech!) |
 |
a puchar gigantyczny - bezdyskusyjnie idzie na najwyższą półkę, tylko tam się zmieści |