wtorek, 9 maja 2017

[Kos] wyspa pierzasta

Jedna z wycieczek rowerowych jaką zrobiliśmy na Kosie zaprowadziła nas do Kefalos, ale zanim - odwiedziliśmy pawi park. Przy słabej kamienisto-płytowo-żwirowo-resztkoasfaltowej drodze dość nieoczekiwanie (chyba że ktoś wie po co jedzie) wjeżdża się do królestwa pawi. Na małym obszarze lasu jest ich po prostu mnóstwo - paw przy pawiu pawia pogania. Ganiają się, stroszą pióra, pokazują dumnie ogony, wskakują na drzewa, ochryple krzyczą - kra kra.
królestwo pawi
 czyj ładniejszy? czyj dłuższy? czyj bardziej kolorowy?
ja mam taki ogon, a ty?
Po pawiej przerwie z powrotem na rowery i w drogę - na zachód w stronę słońca pięknej plaży z malowniczym widokiem na wysepkę. Stoi na niej kościółek, a lokalna tradycja mówi, że kto przeprawi się na małą wyspę z dużej, może zabić w dzwon. Niestety, na rowerach się nie dało przejechać przez morze, woda niemożebnie zimna, więc odpuściliśmy. Zresztą Piotrek na tej wycieczce już przetestował przykościelny dzwon - chciał tylko "delikatnie dotknąć sznurka", ale wyszło potężne bim-bam. Na szczęście kościół stał w tak szczerym polu, że myślę, że nikt nie usłyszał. Na wszelki wypadek szybko zwialiśmy.
bim-bam
A przy samej plaży jedna z większych atrakcji na Kosie - ruiny starożytniej świątyni z bardzo cenną mozaiką na podłodze. Niestety - z racji braku środków na restaurację takiego zabytku, mozaikę przysypano grubą warstwą piasku. O, tak to się robi w Grecji.
cuda pod piachem
Po najdłuższym naszym pobycie na plaży na tym wyjeździe (z piętnaście minut ciągnęliśmy rowery po tym wstrętnym piasku ;)) czas na podjazd - niecałe 300 metrów do kolejnej atrakcji, czyli opuszczonego monastyru.
pot i łzy po podjeździe nie zmieściły się w kadrze
opuszczony monastyr pod rozłożystym platanem
dzwonnica przy opuszczonym monastyrze
Po monastyrze czas do domu, zahaczyliśmy tylko o Kefalos, pokontemplowaliśmy piękne widoki i z uczciwymi niecałymi 75 kilometrami dojechaliśmy do hotelu - zasłużyliśmy na kolację!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz