środa, 3 kwietnia 2019

[Cypr] the ser

Najlepsze miejsce na rowerowy wypad? Tam, gdzie jedzenie jest świeże i znakomite, ale nie pełne słodyczy. Po takiej Sycylii jeździło się znakomicie, ale nawet przemierzając setki kilometrów, ciężko jest wyrobić kalorie z tych wszystkie cannoli (cudowne kruche rurki z boskim kremem na bazie ricotty, o mniam). Co innego Cypr. Tamtejsza kuchnia pasuje mi tak bardzo, że ślinię się na samą myśl o smaku pomidorów dojrzewających w pełnym słońcu, mięsie z grilla (souvlaki z kurczaka, kotleciki jagnięce), a przede wszystkim - serze. Nieprzypadkowo słowa ser i deser brzmią tak podobnie, a w niektórych krajach (np. Francji) po posiłku zamiast szarlotki zajada się camembertem. Na Cyprze jest halloumi (nie wspominając już o fecie i owczym bądź kozim manouri), który mogłabym jeść i na przystawkę, i danie główne, i deser. I przez ostatni weekend jadłam! A potem - quiz: co szef kuchni przygotował w pracy na pierwszy posiłek po powrocie, żeby osłodzić mi koniec krótkiego urlopu? Haha. Co ciekawsze, nigdy wcześniej nie było u nas grillowanego halloumi na śniadanie! Magia, po prostu magia.

grill
souvlaki z kurczaka, pomidory, tzatziki
kotleciki jagnięce, przyprawione frytki, grillowane warzywa
znowu souvlaki z kurczaka, tym razem owinięte frytkami, tzatziki,
pomidorami i pitą
ser
[mniam] feta w otoczeniu warzyw
[mniam] zapiekany manouri z sosem balsamicznym
[MNIAM] halloumi pierwsze, trzecie, ósme (tak, w tej samej knajpie, na
tym samym grillowanym serku halloumi pod sezamem i z miodem byłam
raptem trzy razy. Jak na trzydniowy wyjazd całkiem ok).
[MNIAM] halloumi piąte, jako nadzienie pitokanapki
[MNIAAAAM] no ja nie żartowałam z tym halloumi. Najlepsza pamiątka!
meze
tego wieczoru, kiedy akurat nie wcinałam halloumi z sezamem i miodem,
wybraliśmy się na meze, czyli ucztę przekąsek. Zaczęło się od tego, że do
naszego stolika dostawiono drugi i przełożono tam wszystkie niepotrzebne
przedmioty (serwetki, solniczkę, dzbanek z herbatą), a do nas
wjechało kilka talerzy i miseczek z cudownościami: hummusem,
pastą z bakłażana, greckimi gołąbkami w liściach winogron, pastą z tahini,
fattoush (sałatka ze świeżych warzyw z dodatkiem podpiekanej pity),
tabbouleh (sałatka z natki pietruszki i pomidorów, cudowność
umiarkowana) i inne. Nieśmiało szukamy wzrokiem mięsa (miało być),
ale pani restauratorka uspokaja nas, że to dopiero zimne przystawki.
Będą jeszcze ciepłe i danie główne!
Jeżuniu, to jest zestaw dla dwóch osób? Jakich osób,
skoro dwóch wygłodniałych kolarzy nie da sobie z nim rady?!?!
przystawki ciepłe: falafele, ichniejsze pierożki z halloumi, ze szpinakiem,
z jakimś innym serem, ziemniaki opiekane w przyprawach
kiedy wjechał ten talerz, byliśmy już najedzeni pod korek, a tu jeszcze do
pokonania kefta (fajnie przyprawione kotleciki z mielonej baraniny),
grillowane skrzydełka i inne części kurczaka, ryż z wołowiną, pita...
Litości i pomocy następnym razem, ja proszę!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz