surowy
Podczas naszej czterodniowej wizyty w Bergen, pełne słońce towarzyszyło nam prawie nieprzerwanie, do tego ciepło, nie padało, jasno robiło się o czwartej i ten stan utrzymywał się do dwudziestej trzeciej. Brzmi idealnie, tyle że zdaje się, że nie są to warunki standardowe w tej okolicy. Ktoś gdzieś w internecie napisał, że Norwegii pada 29 dni w każdym miesiącu z tych, kiedy słońce się pojawia na dłużej (kwiecień - październik), a w pozostałe to i tak nie ma dużego znaczenia, bo nic przez całą dobę nie widać. To nie jest klimat, w którym można się nad sobą użalać i marudzić (bo nie można się nad sobą użalać i marudzić 200 dni w roku) - i to nastawienie widać widać też w charakterze zabudowań i przestrzeni miejskiej. Skały zostają skałami - tunel się wykuwa i, - zostawia, nie ma co upiększać ścian, wyrównywać ich, są piękne jakie są.
 |
pierwszy widok po wyjściu z lotniska, skoro oni nie są pewni gdzie jestem, to jak ja mam być?! |
 |
za poręczą, a przed skałami - droga |
 |
tunel tylko dla rowerów - samochodowy przebiegał piętro niżej, ten wykuto specjalnie, by wszyscy mogli przejechać bezpiecznie (w norweskich tunelach nie jest jasno) |
naturalny
W Norwegii kocha się naturę. I przede wszystkim - szanuje ją. Nie widać śmieci, mimo że nie wszędzie są kosze (ale jak już są, to odpadki oczywiście się segreguje). Nie ma reklam i brzydkich billboardów. Brakuje plastiku, jest tylko tam, gdzie niezbędnie potrzebny. Zarówno na szklane butelki, jak i plastikowe opakowania, w sklepie pobierana jest kaucja. Owszem, są drogi, mosty, domy, ale nie ma się wrażenia, że człowiek jest intruzem, że tych ingerencji za dużo - jest ich tyle, ile "musi" być i nie więcej. A z roweru widoki na lasy, morze, jeziora, fiordy.
 |
jeden z niewielu momentów na wyjeździe, kiedy nie towarzyszy nam lampa; rano słońce skryło się za chmurami i musieliśmy trochę na nie poczekać |
 |
w oddali fiordy - niestety nie te najładniejsze i najbardziej słynne, te są bowiem oddalone od nas o jakieś 200 km, 5000 metrów przewyższenia i kilka przepraw promem... nie do zrobienia na czterodniowym wypadzie |
 |
naturalnie - w całej okazałości tego przymiotnika |
 |
znowu fiordy, jaka nuuuuda |
 |
mam trochę problem z tym postem - nie umiem wybrać zdjęć, jest dużo za dużo tych, które chcę pokazać, więc przygotujcie się na przewijanie... |
 |
...ale to nie moja wina, tam po prostu jest obłędnie ładnie... |
 |
...chociaż przy ładnej pogodzie to wszędzie ładnie |
 |
dokumentujemy |
minimalistyczny
O tunelach już napisałam - niewybetonowane, jak Matka Natura stworzyła, takie są. Fajerwerków nie ma też na przystankach autobusowych - proste, kamienne, w dodatku wielofunkcyjne, bo nie dość, że dają schronienie w oczekiwaniu na środek transportu, to często są też platformą wymiany informacji / ogłoszeń i miejscem, w którym wiszą skrzynki pocztowe.
 |
niektóre przystanki mają jeszcze zasianą trawę na dachu, chociaż nie akurat ten :-) |
 |
z tymi skrzynkami to w ogóle ciekawa sprawa - domy są rozproszone i nieraz daleko od drogi, więc żeby listonoszowi było łatwiej co jakiś czas skrzynki są zgrupowane pod daszkiem |
skromny
Norwegowie bogactwem nie epatują. Nie chcę powiedzieć, że mieszkają w małych klitkach, ale ich domy to nie są jakieś kilkunastopokojowe pałace, ogrodzone wysokim płotem - mają rozsądne rozmiary, tak żeby było wygodnie, ale nic na pokaz. Nie znajdziesz tu marmurowych posadzek, kolumienek, płotów, bram. Domy są zwyczajne, drewniane, a o zamożności ich mieszkańców świadczą co najwyżej SUVy czy Tesle zaparkowane i ładujące się przed frontowymi drzwiami.
 |
typowe norweskie drewniane domki |
 |
typowy norweski drewniany domek |
 |
jezioro, wzgórze, domki |
ekologiczny
Mimo że Norwegów stać, a może właśnie dzięki temu, widać ich kolosalny szacunek względem natury. Oczywiście jeździ się samochodami (duże odległości, zimno i ciemno przez pół roku, w drugie pół chłodno i mokro), ale samochodami elektrycznymi, nie za szybko, bez zrywów charakterystycznych dla popisujących się w naszej części Europy kierowców. Królem drogi jest rower - infrastruktura zachęca do używania jednośladów, są ścieżki, kilometry, setki, tysiące kilometrów ścieżek, rowerowe parkingi, w mieście (w przeciwieństwie do Warszawy) jadąc rowerem nie ma się poczucia bycia intruzem, wręcz przeciwnie - czuje się, że decyzje zostały podjęte tak, by to mi były wygodnie. A kierowcy to wspierają - nie trąbią, nie wyprzedzają na zapałkę - jestem dla nich pełnoprawnym uczestnikiem ruchu drogowego. Dziękuję, czy mogę poprosić tak w Warszawie?
 |
ścieżek rowerowych w Norwegii są długie, długie kilometry; bardzo rozczula mnie w ich tabliczkach podawanie odległości do miejscowości, z których jedna jest prawie za zakrętem, a druga długie godziny drogi dalej |
 |
ooo, a ścieżki rowerowe wyglądają na przykład tak |
 |
parking pod centrum handlowym, stacja ładująca |
 |
kamuflaż - z fr. camouflage |
soczyście zielony
Zdaje się, że mieliśmy "szczęście". Wszyscy, z którymi rozmawiamy i mówimy, że pogoda była tip top albo nawet lepsza - bo cztery dni lampy, ciepło, zero deszczu, twierdzą, że to niespotykane jak na Bergen. Zresztą, daleko nie szukać - sprawdzam dzisiaj prognozę na najbliższy tydzień i tylko w jeden dzień nie leje. Cóż, zalety późnego planowania, kiedy dopiero w czwartek po południu kupujesz bilety na piątek rano - pogoda zawsze będzie dobra! Zero tu szczęścia. Dzięki temu, że pada sporo zazwyczaj, to jak już nie pada jest oszałamiająco pięknie. Zieleń jest... taka no... zielona. Soczysta. Niewyschnięta. Nieżółta. Zielona. O.
 |
szparagowy |
 |
oliwkowy |
 |
seledynowy |
 |
szmaragdowy |
 |
trawiasty |
 |
butelkowy |
pusty
Gęstość zaludnienia w Norwegii to 14.7 człowieka na kilometr kwadratowy - to drugi (po Islandii) najsłabiej zaludniony kraj w Europie.
 |
prawie jak scena z Foresta Gumpa ride, Natalia, ride! |
 |
oczywiście na wyjeździe z Bergen samochody są, ale wystarczy odjechać kilkanaście, małe kilkadziesiąt kilometrów, by jeździć po zupełnych pustkowiach - zero rowerzystów, zero aut, czasem też zero zabudowań |
 |
tylko my, asfalt, las |
 |
tylko las, asfalt, my |
 |
o, a tu wreszcie nie ma nawet tej kolarki w czarno-białym trykocie, uff, wreszcie ją zgubiliśmy! |
drogi
Jakże sztampowe i oklepane, ale... prawdziwe, więc musi znaleźć się w moim zestawieniu. Eufemistycznie mówiąc, specjalnie tanio nie jest. Nie bez powodu zresztą Norwegia rywalizuje ze Szwajcarią o tytuł najdroższego kraju świata. Najwięcej kosztują usługi, praca ludzka wyceniana jest wysoko, więc w knajpach, u fryzjera, w taksówce trzeba przygotować do zostawienia trochę koron. O dziwo noclegi są za rozsądne (europejsko-rozsądne, nie do końca polsko-rozsądne) pieniądze, niejednokrotnie na wyjeździe płaciliśmy więcej za pokój. Cena wynajmu rowerów zwala nas za to z nóg (dwie zwykłe i dość ciężkie szosówki na cztery dni to dwa tysiące złotych!), na tyle, że po raz pierwszy w historii zabieramy własne. W wieczór przed wylotem wypożyczamy walizkę z AirBike'a (sama ona waży więcej niż oba nasze rowery razem i, jak przeczytałam w internetach,
budzi respekt - podoba mi się to określenie). Wieczór spędzamy na układaniu puzzli 3d i Szosik (Treka nie zabiorę na pierwszy raz i w takim ścisku - walizka projektowana jest na jeden rower, nie na typowo polską zaradność i budżetowość wyjazdu) z BMC lecą z nami. Tu już mówimy o rozsądnych kwotach: 460 zł za dwa rowery (200 zł wypożyczenie walizki, 130 zł za 32-kilogramowy sprzęt sportowy w jedną stronę).
 |
zmieszczą się czy nie zmieszczą? zamknie się czy nie zamknie? |
 |
zmieściły się - i w samej walizce, i w limicie kilogramowym (31.9, precyzyjnie!), doleciały, a potem jeszcze dały złożyć! |
 |
skoro mówimy o cenach w Norwegii... to co boli najbardziej to drogie jedzenie... i tak oto przeszliśmy do mojego ulubionego tematu! Z deserów w marketach sprzedaje się jako typowo norweskie ciastka w klimacie rozmokniętych herbatników przełożone kremem, nic specjalnego. Popularne są także rzeczy z cynamonem, jak na przykład ślimaki ze zdjęcia, chociaż cynamon kojarzy mi się bardziej ze Szwecją. |
 |
z dań wytrawnych oczywiście ryby (♥️ łosoś ♥️) i owoce morza. Krewetki w knajpie okrutnie drogie, ale w markecie - takie świeżutkie, niemrożone, patrzące, po 40 zł za kilogram... Co za niesprawiedliwości! |
 |
burger z wieloryba - danie mało etyczne, i tym razem nie możemy się usprawiedliwić, że tylko chcieliśmy spróbować jak cztery lata temu w Tromso. Ale przynajmniej za wieloryba nie przepłaciliśmy, bo nie ma ceny odniesienia z Polski... |
 |
nie przepłaciliśmy także za hotdogi z renifera (35 zł sztuka); przepyszne, i jak to u Skandywawów się je mięso, ze słodkim dodatkiem (tu sos z borówek, częsta jest żurawina czy mus jabłkowy) |
piękny
 |
Bergen w całej okazałości |