Siedzenie w domu ewidentnie nam nie idzie. Ledwo w niedzielę przejechaliśmy dwieście kilometrów, a już we wtorek czekała kolejna przygoda w ramach akcji
głupie pomysły 2019. W Janowie Podlaskim, czyli pod samą granicą z Białorusią, 190 km od Warszawy odbywał się pracowy coroczny wyjazd integracyjny, tak zwany hike. Zawsze był to spacer, zazwyczaj po górach. W tym roku niestety postawiono na spływ kajakowy - niestety bo wspinać się lubię, ale pieszo mniej niż rowerowo, więc na własnych wakacjach trochę żal mi na to czasu. Poza tym kajaki są dużo mniej integracyjne, bo płynie się z jedną osobą, a nie idzie z dwudziestoma. W związku z tym trzyosobowa grupka dzielnych kolarzy postanowiła zrezygnować ze spływu i łatwego transportu autokarowego na rzecz siły własnych mięśni nóg. Niestety wieje wiatr południowo-wschodni, znaczy prosto w twarz, kiedy znajduje się chętny silny kolega, żeby wspomóc nas przez 150 km (a potem zawrócić do Siedlec i wrócić pociągiem), nie wahamy się ani chwili! Gwoli ścisłości chyba nie doczytał w naszej wiadomości, w którą stronę wieje wiatr, - jego strata!
 |
fot. C. - mieliśmy jasno określone cele czasowe (u nas piknik, u M.
pociąg), więc moim zadaniem dnia było koncentrowanie się na
drodze i kole, na zdjęcia czasu za bardzo nie miałam, stąd większość
pożyczona |
 |
fot. P. - dobrze naoliwiony pociąg w kierunku Janowa Podlaskiego
odjechał z toru drugiego przy peronie pierwszym |
 |
fot. N. - kolega już odjechał, 10 km przed Janowem podejmujemy
strategiczną decyzję o odłączeniu się - chłopaki próbują dojechać na piknik
- dodatkowe 20 km, czyli jeszcze 30 km, ja odmawiam jazdy, mam już
dość (Kaszebe ciągle siedzi w nogach) i wybieram kierunek prysznic
jak najszybciej! |
 |
fot. N. - w związku z tym mam czas na fotki!
Wreszcie, myślałam, że nie dojadę! |
 |
dotarłam i do hotelu, zaletą mieszkania z chłopakiem na wyjazdach
integracyjnych jest to, że zawsze dostajemy jakiś ekstra apartament,
firma i tak musi wynająć praktycznie wszystkie miejsca noclegowe, bo jest
nas dużo, więc apartamenty małżeńskie dostają się parom |
 |
ja nie narzekam - no, może tego, że trzeba było kiedyś z niego wyjść ;-)
moczenie się w takiej wannie po takiej przejażdżce oceniam jako numer
2, zaraz po dużym i smacznym obiedzie z sufletem na deser (a, co!) |
 |
fot. N. - w środę wracamy rowerami tylko częściowo - 70 km do Siedlec,
stamtąd pociąg, i w robocie jesteśmy tak jak wszyscy |
 |
fot. C. - trasa krótka, miła, z wiatrem, nie obijamy się (bo i późno
wyjechaliśmy), ale na fotki czas jest |
 |
fot. P. - ten sam moment, inna perspektywa |
 |
fot. N. - nawet i na moje fotki jest czas |
 |
fot. C. - kilka dodatkowych kadrów kolegi |
 |
fot. C. - kolory trochę podrasowane, ale nie bez uroku |
 |
fot. C. - idealny kadr uchwycony z drogi |
 |
jedną z dorocznych tradycji hike'u jest przygotowywanie przez zespoły śmiesznych filmików o tym, czym się zajmują. Mnie przydała rola fana death metalu, nie pytajcie o scenariusz :-) |
 |
Kiss! |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz