Grace Hopperová (kiedy piszę te słowa siedzę na łóżku w przytulnym airbnb w Ostrawie i czytam o życiu Grace, więc sami rozumiecie, że wikipedia otwiera się domyślnie po czesku) urodziła się w 1906 w Nowym Jorku. Była pierwszą panią doktor w dziejach Uniwersytetu w Yale, pionierką informatyki, przez lata służyła w armii Stanów Zjednoczonych. Współtworzyła język programowania Cobol, napisała pierwszy kompilator, a także... spopularyzowała określenie
bug w slangu informatycznym (oznacza on błąd w kodzie; dosłownie z angielska to
robak). Według internetu było tak - do komputera wpadła ćma, więc komputer przestał działać. Naprawiono go przez odpluskwianie, czyli debugging. Ot i cała historia, a
bugi robimy (niestety) do dziś (chociaż staramy się nie).
 |
Grace Hopper, 1906-1992 |
Od 1994 odbywa się doroczna konferencja kobieca ku czci Grace. Tę pierwszą zorganizowano w Waszyngtonie i zwizytowało ją skromne pół tysiąca dziewczyn IT. Z roku na rok jest ich coraz więcej - w 2019 było to już dwadzieścia pięć tysięcy (!), a bilety rozeszły się trzy minuty (sic!) po otwarciu rejestracji!!! Jedną z tych szczęściar, którym udało się kupić wejściówkę (za bagatela 1100 dolarów, dobrze, że płaci firma...), okazała się być autorka tego bloga - i to jest kanwa wizyty na Florydzie. Podsumowując (no nieźle, że kończę tym cykl postów ze Stanów, zamiast od takiego opisu zacząć) - przylecieliśmy w piątek wygodnym bezpośrednim połączeniem LOTu do Miami. Dwa i pół dnia na szosie, czyli objazd okolicy i miasta, i w busa do Orlando. Trzy dni konferencji i weekend pod Orlando - w Mount Dorze, gdzie jedziemy w lokalnym Gran Fondo. Potem powrót do Orlando, powrót do Miami i powrót do domu puściutenkim samolotem (w obie strony obłożenie było dużo poniżej połowy).
 |
lucky me |
 |
wygląda pusto, ale pusto nie było. W istocie jestem przytłoczona rozmiarem
konferencji - tłumem uczestniczek, przestrzenią, w której odbywały się
szkolenia i warsztaty - przejście pomiędzy salkami, jeżeli miało się pecha
i są to salki w różnych budynkach, na różnych piętrach, w różnych ich
końcach, mogło zająć nawet piętnaście minut wcale nie wolnego chodu. |
 |
mała, mała część całej dużej konferencji |
 |
kadr z keynote'a, czyli cyklu przemówień rozpoczynających konferencję |
 |
kolejki były po wszystko: po jedzenie, po picie, po odbiór identyfikatorów,
do łazienki, do wejścia na salę z wykładem... |
 |
równolegle z wykładami działy się targi/expo pracy - kilkadziesiąt
firm prezentowało się i próbowało zwerbować nowe pracowniczki.
Na przełamanie lodów drobne materiały reklamowe - naklejki, długopis,
breloczki. Z jednej strony fajnie, bo jeśli ktoś pracy szuka, to tu jej ciężko nie
znaleźć, z drugiej - dziewczyny zapisywały się na wykłady czy warsztaty, a
potem szły na spacer ze stertą CV i zajęcia, które w systemie opisywane
były jako pełne, miały publiczność wypełnioną w dwóch trzecich - dlatego
nie warto było się sugerować etykietą "fully booked", tylko iść na co się chce.
Zgadnijcie jaka firma jako promocyjny schwag miała takie cudne rowerki?
Zgadliście - jedna z niewielu tych, do której kolejki kandydatek ciągnęły się same. |
 |
weekendowym Gran Fondo w okolicy Mount Dory (60 km na zachód
od Orlando) kończymy amerykańską przygodę, a ja świętuję w godny
sposób przejechanie 6213 mil w tym roku! |