sobota, 31 października 2020

[Bielsk Podlaski] nie chwal drogi przed końcem asfaltu

Staropolskie przysłowie, które mówi, żeby nie chwalić drogi przed końcem asfaltu, wyjątkowo trafnie sprawdza się w okolicach Bielska. Długie kilometry pięknych asfaltowych dróg kończą się nierzadko ślepymi zaułkami, z których jedyna trasa dalej wiedzie szutrem, piachem lub lasem. Tereny, gdzie się jednak te asfalty szczęśliwie nie kończą, mają znamiona idealnych - kiedy jednego dnia bierzemy wolne (w końcu piętnaście stopni w połowie października trzeba uczcić należycie) i robimy 140 kilometrów, zatrzymujemy się właściwie we wszystkich sklepach po drodze - czyli w pierwszym, żeby ze smutkiem zorientować się, że jest po 10, a przed 12 i w drugim, żeby kupić mleko czekoladowe i ciasteczka z konfiturą różaną. Wszędzie jest pusto - nie ma pieszych, nie ma rowerzystów, nie ma samochodów, nie ma miasteczek czy wsi, są lasy, pola, z rzadka krowy czy inne owce.
w odstępie kilku dni pogoda bywała diametralnie różna - słonecznie i zimno
słonecznie i ciepło (no, jak-na-październik-ciepło)
pochmurno i zimno (niestety ten zestaw przypadł na weekend)
trzeba było zatem korzystać z elastyczności godzin pracy
asfalt jest przereklamowany
symetria jest przereklamowana
ale złota polska jesień przereklamowana nie jest
człowieka ani widu, ani słychu
z rzadka jakaś krowa
albo może i żubr, chociaż nam nie było dane
więcej szczęścia mieliśmy z naturą nieruchomą - odhaczyliśmy i lasy,
i góry,
i morze

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz