czwartek, 5 listopada 2020

[Madera] poproszę dziesięć espresso

Madera wydaje się obecnie jednym z najbezpieczniejszych miejsc w Europie - koronawirusa prawie tu nie ma, a mimo to traktuje się go poważnie. Pewnie też z tego prostego powodu, nie ma z nim problemu. Maseczki są obowiązkowe w zamkniętych pomieszczeniach i nikt się nie rzuca Reytanem, że moja wolność i nikt mi nie będzie kazał szmaty na pysk zakładać. Sprzedawcy w sklepach, recepcjoniści w hotelu, obsługa lotniska, turyści wstający od stolika po dokładkę ziemniaczków - wszyscy noszą maseczki. Nawet Ronaldo. O.
przykład idzie z góry
Na dworzu masek nie trzeba, o ile da się zachować bezpieczny fizyczny dystans, czyli wszędzie tam gdzie pojawiamy się z rowerem. Do tego płyny do dezynfekcji, testowanie wszystkich przyjezdnych i to właściwie koniec przepisu na jedyne kilkanaście przypadków dziennie.
ogłoszenia/prośby jak u nas, tyle że tutaj ludzie się do nich stosują
Testy dla turystów są bezpłatne i nieuciążliwe (oprócz tego, że ma się wrażenie, że ktoś wwierca się nam w mózg; znaczy logistycznie nieuciążliwe) - po wyjściu z samolotu znaki i personel kierują do kolejki (w dużej mierze na dworzu), w której czeka się na swój patyczek. Przy pierwszym stanowisku pokazuje się QR kod wygenerowany z aplikacji "bezpieczna Madera" - tam najpóźniej 12 godzin przed przylotem trzeba podać wszystkie dane kontaktowe i swoje najbliższe plany (adres hotelu/domu). Owy QR kod wymienia się na cztery naklejki - trzy zostaną, a czwartą mamy my na ewentualne potrzeby dopytywania się potem o zagubione gdzieś wyniki. Z naklejkami podchodzi się do baraków podzielonych na małe pokoiki - w środku stół, jedno krzesło i osoba, której widać tylko oczy, cała reszta ciała ukryta jest pod kombinezonem ochronnym. Te baraki wykorzystuje się trochę w schemacie trójpolówki - na naszych oczach dezynfekowano kilka pomieszczeń. Może za długo o tej całej procedurze nie piszę, ale nadal wydaje mi się, że piszę dużo dłużej niż to wszystko trwało (aczkolwiek dość sprawnie wyszliśmy z samolotu, odebraliśmy bagaże i ustawiliśmy się w sznureczku). Po badaniu trzeba poddać się samoizolacji do czasu otrzymania wyniku (negatywnego), na co zazwyczaj wystarcza dwanaście godzin (nasze przyszły mailem o piątej nad ranem). Jeśli wynik będzie jednak dodatni, Madera na własny koszt zaprasza na izolację do "korona hotelu", gdzie oprócz dachu nad głową, dostaje się również posiłki. Sprawdziliśmy co to za hotel i urzekło nas ich (wymyślone w lepszych czasach, ale jakże prorocze teraz) hasło reklamowe - be safe, be positive, czyli bądź bezpieczny, bądź pozytywny.
za niebieską linią po korona-test
Nasze testy wyszły ujemne, niestety jeden pozytywny u naszych przyjaciół skutkuje kwarantanną dla całej rodziny. Wynajęli duży dom na wzgórzu i mają się dobrze, gorzej mają się ich dostarczyciele jedzenia, którzy wjeżdżając rowerami na owe wzgórze czują się, jakby wypluli płuca. Ale wszystko wynagrodziła mi mina pana w przysklepowej piekarni, który ponoć robi pyszną kawę, a któremu wręczyłam pusty dzbanek i zamówiłam "espresso. Do pełna".
dziesięć espresso poproszę

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz