niedziela, 21 marca 2021

[Radom] ta ostatnia niedziela, dzisiaj się rozstaniemy

Dzisiaj się rozejdziemy, na (oby nie) wieczny czas. Niestety, tydzień temu z rowerowej mapy Polski zniknęło niesamowite muzeum z Radomia. Nam udało się je odwiedzić na dosłownie ostatniej prostej (korzystając z nowych możliwości komunikacyjnych - jak widać wypuszczamy się nie tylko do Otwocka czy Kampinosu). Czytelnikom polecamy e-spacer tutaj. Stojąc w kolejce (do środka wpuszczano małe grupy zwiedzających) załapaliśmy się też na mini wywiad w radiu.

no już niestety nie codziennie :(
Muzeum prowadził pasjonat Łukasz Wykrota z żoną. To właśnie oni również
oprowadzali wycieczki tego ostatniego dnia.
pierwsza (z dwóch) sala poświęcona jest głównie Stanisławowi
Kłosowiczowi - radomskiemu kolarzowi, góralowi, (nieoficjalnemu) 
Mistrzowi Polski, olimpijczykowi.
W 1933 ożenił się z Pierwszą Miss Radomia na rok 1932, Wandą
Maślińską (pseudonim Promyk), a razem tworzyli radomską
parę celebrytów. W muzeum wisi też szarfa Wandy, a więcej
można poczytać na przykład tutaj.
główna sala - pełna rowerów, plakatów, zdjęć, akcesoriów, dyplomów,
wszelkiego rodzaju pamiątek
rowerów niedawnych, starych...
... i bardzo starych. Bicykl (to ten po lewej) wynalazł w 1869 James
Starley. Jeździło się na nim na pewno przednio - ani wejść, ani zejść, ani
zahamować... Łukasz ma swoją replikę, z którą pojawia się na
dorocznym rajdzie retrorowerów!
300 wiorst to mniej więcej 320 kilometrów. Dzisiaj szosówką po
dobrym asfalcie taki dystans pokonuje się dużo szybciej niż
w prawie 16 godzin, ale trzeba wziąć pod uwagę, że plakat reklamuje
wydarzenie z 1896! Wtedy to było coś (i prędkość, i wyścig)!
rowery z fabryki Łucznik - balonowe (co to w ogóle znaczy?) sportowe szosowe.
W gablocie obok leżała książeczka z ogólnymi zasadami obchodzenia
się z rowerem
 (taka może karta gwarancyjna) z mottem dobry
Obywatel stara się kupować tylko wyroby krajowe, powiększając siłę
i dobrobyt Państwa
.
a także wojskowe
co za przyjemność na wycieczce być ściśniętym jak śledź w beczce,
gdy można pojechać rowerem... 
a skoro przejechaliśmy już taki szmat drogi, to szkoda żeby wycieczka
skończyła się na krótkich odwiedzinach w muzeum, no nie?
okolice Szydłowca są piękne, tutaj uchwycony najlepszy fragment trasy
ale gdzie indziej nie było tak dużo gorzej, a jak pojawią się liście...
...to dopiero będzie pięknie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz