Wielkopolska pachnie białym makiem z orzechami i jest to pewne faux pas, że na tego bloga nie trafi zdjęcie świętomarcińskiego rogala, bo żadnego zdjęcia nie ma (rogal zniknął szybciej niż zdążyłam wyjąć telefon z tylnej kieszonki kolarskiej koszulki, a okruszki fotografować jakoś nieswojo). Pachnie też niemiecką chemią, którą kusi co druga sklepowa wystawa. W sklepach, w których niemieckiej chemii nie ma, sprzedaje się za to niemieckie słodycze.
 |
witryna w witrynę z marketem z promocją "20 + 1 (puszek piwa) gratis" |
 |
gorzki smak życia w mniejszym mieście, czyli #pojadę_następnym |
 |
okolicę objeżdżamy w bożociałowy weekend, wzdłuż wielu głównych ulic sznury chorągiewek i flag pięknie łopoczących na wietrze |
 |
no i jeszcze znak czasów, zdaje się, że w 2021 miesiącem komunijnym jest czerwiec |
Oraz lasem, lasem pachnie, tego zapachu nawdychaliśmy się najwięcej. Trochę sami, a trochę w towarzystwie. Zaczęło się jak zwykle przypadkowo - od telefonu znajomej, że pilnie potrzebują zastępstwa w brydżowej lidze, która rusza na żywo w Poznaniu. I od czemu nie i ale w sobotę rano nie gramy, bo jedziemy na lokalną ustawkę rowerową, poprzez rozmyślanie w hotelowej śniadalni, czy ktoś w ogóle na tej jeździe się pojawi (za oknem siąpi, jest szaroburo i termometr pokazuje dziesięć stopni), odważną decyzję pojechania na miejsce zbiórki, gdzie owszem spotykamy kolarzy, ale wcale nie reprezentację lokalną, a gości ze Śremu, którzy przejechali już połowę pętli i mieli nadzieję wrócić do domu z miejscowymi. Tylko tych miejscowych nie ma, bo ewidentnie dzisiaj tylko rozchylili zasłony, by wrócić drzemać do ciepłego łóżka. Ale to nawet dobrze się złożyło, bo przecież to w Śremie siedzimy cały następny tydzień i z zapoznanym kolegą umówimy się jeszcze raz na rundę po okolicy.
 |
kolega oprowadza nas po najlepszych podśremskich asfaltach, a ja udaję, że to dla mnie lekka przejażdżka |
 |
nie zawsze asfalty są tak idealne jak powyżej, ale to co po lewej i po prawej wynagradza |
 |
czasem jest to asfalt przy asfalcie |
 |
czasem z prawej, czasem z lewej |
 |
zobacz, umiem bez trzymanki! |
 |
ja też! |
 |
chyba trochę za duży rozmiar, nie? |
 |
zwolnij, koty! Tego dnia nie trzeba było mi dwa razy powtarzać... |
Tydzień w Śremie minął nam przyjemnie, pracowo-rowerowo, chociaż (jak zwykle) czujemy kolarski niedosyt. Z plusów na mapie objeżdżenia Polski udało nam się połączyć Poznań z Olsztynem, Białymstokiem i Rzeszowem! Żałuję jednak, że nie dojechaliśmy do czwartej granicy, czyli Frankfurtu, ale wbrew pozorom aż tak blisko to nie jest (z naszej miejscówki to dwieście kilometrów w jedną stronę) - może następnym razem?
 |
widok w oknie |
 |
widok z okna |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz