sobota, 31 lipca 2021

[Pegnitz] co by Mondzi łańcuch nie ścierpł od za długiego siedzenia w aucie

Trasę Warszawa - Bazylea pokonujemy na dwie, a właściwie trzy raty: Warszawa - Bolesławiec, nocleg, bardzo długi poranek (Kwiatek do ostatnich kilometrów walczy o medal olimpijski, nie umiemy przestać mu kibicować), Bolesławiec - Pegnitz, przerwa na pętelkę rowerową i Pegnitz - Bazylea. Kwiato medalu niestety nie wyjeździł, wyścig ukończył na jedenastym miejscu po pięknej walce, do Bazylei dojeżdżamy w strugach wielkiej ulewy, a w hotelu czeka już na nas wygłodniały Franek (obiecaliśmy przywieźć zakupy - składowe kolacji). Mała runda po niemieckiej wsi była strzałem w dziesiątkę - pozwoliła kierowcy się zresetować, a także trochę zmęczyć i zobaczyć połać nieznanych asfaltów. Kilka fotek poniżej.

Kwiato, Kwiato, allez, allez!!!
Bazylea. Takie warzywniaki to ja rozumiem!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz