piątek, 21 stycznia 2022

[Warszawa] omakase znaczy "z wyboru szefa"

Przepis na trafiony prezent? Kup co sama chcesz i zapakuj na prezent "dla męża"... Czy to będzie prezent trafiony? No dla Ciebie to na pewno :)

Właściwie nie robimy już sobie z Piotrkiem prezentów, ale w tym roku nie mogłam sobie odmówić, bo nie wiedziałam, czy Piotrek będzie chętny bohatera tego postu kupić, a tak jak się już dostało, no to się użyje. Dobra, dobra, do brzegu. Przedmiotem wpisu będzie pewna wyjątkowa kolacja. Kolacja w stylu omakase, co po japońsku znaczy "z wyboru szefa", w tym wypadku szefa Alona. I szef wybrał niesamowicie. Nie pamiętam, skąd jechał do nas tuńczyk, a skąd sanżaki, szef wymieniał dużo różnych państw, ale wszystko pierwsza klasa. Nigdy nie widziałam ryb takiej jakości i pewnie za szybko znów nie zobaczę. A ryż... Ten ryż... Co to był za ryż... Właściwie jakby kolacja polegała na dwudziestokrotnym otrzymaniu kulki ryżu i wciągnięciu jej bez dodatków, to ja już byłabym ukontentowana. Niestety w sprzedaży detalicznej (nie żebyśmy jakoś przesadnie dużo gotowali i żebym teraz miała sobie go co drugi dzień gotować...) się go nie dostanie - głównym odbiorcą jest garstka japońskich knajpek z dwiema gwiazdkami Michelin...

jedno z dwudziestu (dwudziestu kilku?) mikrodań na kolacji.
Kawałek fantastycznej surowej ryby na kulce fantastycznego ryżu.
Alon z dumą pokazuje taaaaaaaakiego tuńczyka. Zupełnie się nie dziwię, że
jest z niego dumny!
kolacja wygląda tak, że Alon ze swoimi dwoma współpracownikami gotuje
(czy to w ogóle jest gotowanie, jeśli podaje się surowe ryby i mięso?)
na dużej wyspie, dokoła której jest dziesięć krzeseł dla głodnych i chętnych
podziwiać umiejętności szefa
(tak; krojenie *takiej* ryby *tymi* nożami to umiejętność)
moje pierwsze sushi z przegrzebkiem - pyszności!
To był też dzień mojej pierwszej ostrygi - ohyda!
moje pierwsze (i raczej ostatnie) sushi z jeżowcem ("morskim liczi")
i kolejny pierwszy raz - sushi z mięsem! I to jakim mięsem!
Kawałkiem (surowej) wołowiny z krów Kobe, rzekomo najszczęśliwszych
krów na świecie. Tych, w których skórę japońscy rolnicy wmasowują sake,
a do snu kołysze je muzyka klasyczna.  Z tym sake to też ciekawa historia.
Nie wiem, jak to jest teraz, ale był taki czas, że eksport krów Kobe był
nielegalny, więc Europejczycy odwzorowywali ich hodowlę u siebie. Niemcy
zamiast sake używali piwa. Francuzi chcąc by ich krowy był naj
naj najszczęśliwsze poszli w wino (jednocześnie mocno podwyższając koszta
utrzymania), bo wiadomo - wino najlepszy napój na świecie!
dziesięć osób dokoła szefa to dziesięć smartfonów
kulka ryżu, krewetka i rozmazany szef Alon, składający następny przysmak
następny przysmak
i następny
był i deser

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz