piątek, 28 czerwca 2024

[Płock] Marta i Filip

Kiedy chce się podejść najbliżej jak się da to kibicowanie na czasówce to jest to. Bliżej się nie da. Tu można tak blisko, że da się policzyć ząbki na blacie (o ile umie się do tyłu liczyć! To są naprawdę poważne tarcze!). Że widać palce sędziego odliczającego pięć - cztery - trzy - dwa - jeden - start, a także pot i łzy zawodników, ale też ich uśmiech od ucha do ucha. Że można zajrzeć kibicom w notatki, a sędziom w zegarki i maszyny do pomiaru regulaminowości rowerów. Że czuć adrenalinę, nerwy i stres, a potem dumę z koszulki z orzełkiem na najbliższy rok. Mistrzostwa Polski ITT [individual time trial] 2024 przeszły do historii.

Dystans dziewczyn - 29.8 km.

1. Marta Jaskulska, Ceratizit, 38:10 (avg 46,84 kph) 

2. Marta Lach, Ceratizit, 38:27 (avg 46,51 kph) 

3. Agnieszka Skalniak-Sójka, Canyon Sram, 38:36 (avg 46,33 kph)  

Chłopaki jechali jedno okrążenie więcej - 44.7 km 

1. Filip Maciejuk, Bora Hansgrohe, 51:20 (avg 52,24 kph) 

2. Kamil Gradek, Bahrain Victorious, 51:39 (avg 51,91 kph) 

3. Szymon Sajnok, Q36.5 Pro Cycling, 52:40 (avg 50,94 kph)

niedziela, 23 czerwca 2024

[Rzeszów] dobros weekendos

O czternastej w piątek dopada mnie reisefieber, mimo braku mojego wiernego rumaka Sanczo Mondziaka - był się wziął i popsuł. Jechaliśmy sobie spokojnie równą asfaltową ulicą, a potem nagle ulica się skończyła, a zaczęły dziury i frez. Kilometr dalej nie działały już przerzutki (być może nastąpiło zwarcie w elektryce na jednym z wertepów, tak to już bywa w tych nowoczesnych rowerach), a sześć dni później nadal nie było wieści z serwisu. Trudno, biorę Złomka (Złomek jest Złomkiem, bo na swoją ksywkę uczciwie zapracował), zapinam walizkę i już prawie prawie idziemy do garażu, kiedy o 14:50 dzwoni telefon. Naprawiliśmy!

[piątek] udaje się przejechać krótką rundkę przed (późnym) zachodem słońca
[sobota] dzień dobry!
[sobota] bardzo dobry
[niedziela] dzień dobry w trochę większym gronie
[niedziela] a potem w mniejszym
[niedziela]
[niedziela] mięczak, nawet nie spróbował podjechać tego odbicia
[niedziela] to był dobry weekend
[niedziela] a nawet dobros weekendos

środa, 12 czerwca 2024

[Lago di Garda] zaznacz kolarkę, kopiuj, weź ładne tło, wklej

Parę lat temu część lata spędziliśmy w pięknej Austrii. Soczysta zieleń, krówki, rześkie powietrze, wysokie góry. Raj. Humor psuł jedynie pobliski kościół i jego cogodzinne (nawet w nocy!) bim - bam - bim - bam. Wydawało mi się wtedy, że już nigdy się na to nie nadzieję, że się nie nabiorę, że już będę zawsze pamiętać i unikać takiego sąsiedztwa. A tu hyc! Lido di Garda i jesteśmy drugi raz w tej samej rzece, tfu jeziorze. 6:30 i bim - bam, bim - bam, bim - bam...

Czy było ładnie? Litości, uznam, że nie słyszałam tego głupiego pytania.

Czy był smacznie? Jak wyżej. Włochy, heloł.

Czy było sucho? Bywało.

sobota, 1 czerwca 2024

[Świętokrzyskie] podłużne prostokąty są bardziej ustawne od kwadratów

Świętokrzyskie to takie góry mazowieckich kolarzy - godzina, dwie autem i z Płaskopolski lądujemy w miejscu, gdzie może nie ma dwudziestokilometrowych podjazdów, ale nogę w walce z grawitacją już trochę przepalić można. Mimo że blisko to żal nam tak tylko na jeden dzień, tym bardziej że znajduję niecodzienny nocleg.

SOBOTA: z grawitacją walczę w doskonałym towarzystwie warszawskich kolarzy
SOBOTA: dalej walczę
SOBOTA/NIEDZIELA: niecodzienny nocleg
SOBOTA/NIEDZIELA: kontener ma łącznie 25 metrów kwadratowych na salon,
kuchnię, łazienkę i sypialnię, ale dzięki swojej podłużności jest bardzo wygodny
SOBOTA/NIEDZIELA: i w drugą mańkę
SOBOTA/NIEDZIELA: łóżko-sypialnia (bo nie ma w niej *nic* więcej) z widokiem
SOBOTA/NIEDZIELA: Piotrek czyta "Ostatni lot" Julie Clark
SOBOTA/NIEDZIELA: a ja "Sekret pacjentki" Anne White Loreth;
nie jest to literatura wysokich lotów, ale obie książki wciągające
SOBOTA/NIEDZIELA: żeby na śniadanie trzeba było zakładać okulary
przeciwsłoneczne? Skandal!
NIEDZIELA: walka z grawitacją, edycja kameralna (dwuosobowa)
NIEDZIELA: garnka złota nie było
NIEDZIELA: ale nie zaszkodzi go poszukać!