Na zakończenie parę bonusów z Włoch:
 |
małpki - wersja włoska i łotewska |
 |
naleśnikomat w śniadalni w jednym z włoskich hoteli |
 |
żółtej bluzki pani szuka? I czerownych spodni? Nieee, to nie u nas. |
I scenka z Modlina, że nie wiadomo czy śmiać się czy płakać. Siedzimy w autobusie, który ma nas zawieźć na dworzec, gdzie wsiądziemy w SKMkę - ta dowiezie nas na Centralny. Jest punkt dwudziesta - za cztery minuty odjazd. SKMka do Warszawy (postawiłabym kilka zielonych, że na ten pociąg przesiądą się prawie wszyscy pasażerowie) odjeżdża o 20.26. Czekamy. Do autobusu od strony kierowcy podchodzi dwójka Hiszpanów, on pyta kierowcy po angielsku "how can I get to War-sza-wa Cen-tral-na". Kierowca odpowiada po polsku, że w ten autobus, dojechać, przesiąść, wszystko pięknie, nawet trzeba mu oddać, że mówił powoli i wyraźnie, ale Hiszpan mimo to niedużo rozumie. "
I don't understand", żali się. Pan kierowca na to: "
ja też". Sytuację ratuje chłopak - podchodzi i tłumaczy, że muszą kupić bilet w automacie, który stoi z dziesięć metrów od wejścia. Oni proszą o pomoc albo chłopak sam proponuje, grunt, że pyta kierowcy o której odjeżdża - ten z wielką emfazą wyjmuje grafik, poprawia na nosie okulary i odczytuje: "20.04". Chłopak prosi, żeby kierowca poczekał, jednak ten nieugięty odpowiada, że odjeżdża o 20.04. Chłopak mimo to wysiada, kierowca każe mu zabrać bagaże, chłopak na to, że nie weźmie, że przecież widzi pan, im trzeba pomóc, proszę poczekać - i idzie. Kierowca do jakiegoś swojego znajomka (drugiego kierowcy? kontrolera? pracownika lotniska) z pyskiem, że nie będzie mu tu nikt dyrektorował i że on odjedzie i co zrobić z bagażem i że nie wiadomo, co ten chłopak w nim przewozi itede itepe. Na szczęście w cztery minuty udało się bilety kupić (chociaż kierowca chciał odjeżdżać, ale chłopak zablokował drzwi tak, żeby zagraniczni zdążyli). Bardziej straszne czy smutne?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz