Jest jak wielki garb górujący nad całą, przecież nieźle też pofalowaną wyspą. Widać ją z daleka i ani na chwilę nie da się o niej zapomnieć. Śnieżna czapka na zielonej podstawie wydaje się drwiąca i pytająca -
czy już dzisiaj próbowałeś mnie zdobyć? Nam udało się tylko częściowo - na rowerach szosowych (ani też samochodem) na szczyt wjechać się nie da - droga prowadzi do parkingów położonych trochę powyżej połowy wysokości (1800 - 1900 m npm vs 3350 m npm) i stamtąd można się wybrać na trekking na szczyt (chyba :-) nie wczytywaliśmy się, bo niespecjalnie nas to interesowało). Opcjonalnie zimą można włożyć buty narciarskie, wziąć deski pod pachę i wsiąść do kolejki wwożącej na stok. Bohaterem naszych wycieczek Etna była dwukrotnie - pierwszego dnia wjechaliśmy od strony północnej, drugiego od wschodu, a potem okrążyliśmy wulkan.
 |
Jej Wysokość Etna |
 |
skądkolwiek nie patrzysz... |
 |
... dół się zmienia, ale na górze śnieżna czapa |
Wrażenia surrealistyczne - póki piękna nieuczęszczana asfaltowa droga prowadzi przez las czy zbocze góry, to wygląda podobnie jak Hiszpania i okolice Alicante, ale gdy wjeżdża się w czarne pole lawowe, hałdy zastygniętej magmy, to wydaje się, jakby to była inna planeta. Cicho (sznur autokarów zjeżdża w okolicach południa, nasz pierwszy podjazd ominął akurat godziny szczytu), czarno, zero trzepotu liści na wietrze (nic jeszcze tu nie rośnie po erupcji w 2010), zero jaszczurek umykających przed kołami, zero beczenia pasących się kóz. Nic. Jak okiem sięgnąć czarno. I ta świeża, szeroka droga.
 |
to jeszcze dość nisko, droga wiedzie przez las, park naturalny |
 |
z odrobiną melancholii |
 |
droga, przy drodze czarne nic |
 |
dalej też czarne nic |
 |
po horyzont czarne nic |
Sam podjazd jest morderczy - że mieszkaliśmy w hotelu nad samym morzem, to droga na 1926 m npm oznaczała 1926 metrów przewyższenia, które pokonywaliśmy na raz (nie licząc przerw na banana czy cannolo). Dla ustalenia uwagi, największa góra w Warszawie - Agrykola - to 24 metry przewyższenia, czyli Etna to 80 Agrykol. 40 kilometrów podjazdu pokonywaliśmy z przerwami cztery godziny - metr po metrze, obrót korby po obrocie korby, krok po kroku. Druga (piątkowa) z “wulkanicznych” wycieczek pewnie na długo zostanie rekordową - pokonaliśmy łącznie 3200 metrów przewyższenia (dotychczasowy rekord to 2700 z Majorki), w tym 1920 na raz (vs 1020 pod Benidormem), a przy okazji była to jedna z najdłuższych tras (157 km; więcej, o jakieś 10 kilometrów, zrobiliśmy tylko raz).
 |
1800, czwartek, Etna od północy, relive |
 |
1926! piątek, Etna od wschodu, relive (bez samej końcówki, zegarek się rozładował, a relive zrobił zanim połączyłam dwa zapisy - z zegarka i telefoun) |
 |
tak wygląda 100% czystej radości |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz