piątek, 28 września 2018

[Minneapolis] kogo lubię ja?

Na deser najprzyjemniejsze, czyli sprawozdanie rowerowe. No bo jak to tak, pojechać gdzieś i nie pojeździć na rowerze? Niemożliwe! Niestety tym razem bez szos - z przedwyjazdowego rozpoznania wyszło nam, że po okolicach Minneapolis na cienkim kole z barankiem się nie jeździ. Praktycznie żadna z wypożyczalni nie miała ich w swojej ofercie - zdarzały się, owszem, ale sporadycznie, w pojedynczych rozmiarach i w horrendalnych cenach. Znaleźliśmy uzasadnienie, chociaż nie wiadomo jak dobre... Po pierwsze - zimą warunki są nieoczywiste dla szosowców. W okolicach zera da się jeszcze pośmigać. Przy -30 stopniach prędkości powyżej 30 km/h prawdopodobnie powodują, że odczuwalna temperatura znajduje się gdzieś w okolicach -60. Po drugie - w pobliżu wiele jezior, dokoła których zbudowano drogi i tymi drogami naprawdę poruszają się samochody - nie ma za wielu alternatyw, wobec czego ruch jest duży. Nie chcemy się tam ładować i my, pozostajemy w mieście i na ścieżkach. I nie pożałujemy!
zrobiliśmy trzy wycieczki.
Pierwsza - lokalnymi veturilo to 40 km po mieście, w etapach
półgodzinnych, co by nie przepłacać (potem oddać - odczekać
5 minut - i znów darmowy licznik bije od początku)... ciężkimi,
nieporęcznymi rowerami niespiesznie zwiedzaliśmy city.
Dwie następne na porządnych terenowych Cannondalae'ch - raz trochę
więcej niż 70 km, raz trochę mniej.
wyścigówki to nie były, ale jechało toto. I jaki byś rowerze nie był, lubię
ja ciebie!
pod Minneapolis dużo młynów i silosów na mąkę - w latach 50. było
to największe zagłębie produkcyjne mąki w Stanach, z czasem większość
zakładów wyniosła się w okolice Nowego Jorku, a duże budynki stoją
puste i straszą ludzi. Chociaż w tym akurat zrobiono znakomite muzeum
z najlepszym pokazem, na jakim byłam. Wchodziło się do bardzo dużej
windy, z widownią jak w amfiteatrze i tą windą jeździło w górę i w dół.
Na niektórych (z ośmiu) piętrach kratowe drzwi się otwierały, pokazywało
się przygotowane wnętrze i efekty specjalne, a z głośników leciał
komentarz, czasami wyświetlano film.
Downtown w tle
jedyny wodospad na Mississippi.
Wodospad? Właściwie wodospadzik albo wodospadziątko...
Jeden z pierwszych Europejczyków, który odkrył dla Starego Kontynentu
Minnesotę opisywał go, że jest wielki jak Niagara. Widocznie było mu
wstyd, że odkrył miejsce dość nijakie.
wzdłuż rzeki - park
jakiś fotogeniczny most; nie nad Mississippi
jest wyjazd to kraju anglosaskiego? muszą być wiewióry!
a to wspomniane Cannondale. Na tle jezior prezentują się wyśmienicie.
te 70+ i 70- kilometrów zrobiliśmy praktycznie w całości ścieżkami
rowerowymi - te naokoło jezior są jednokierunkowe, widocznie latem
i przy pięknej pogodzie ruch jest ogromny
inne jezioro, inne ujęcie
czasami ścieżka wygląda tak - to nie jest droga dla rowerów i ścieżka dla
rowerzystów, to jest droga dla rowerzystów i ścieżka dla pieszych.
Torem dawnej kolei.
dalej szlakiem eks-kolei
innym razem ścieżka wygląda tak - da się żyć
chwila wytchnienia
i z powrotem na ścieżkę
nie zawsze asfaltem - kilka kilometrów jechaliśmy mostami jak powyżej,
wybudowanymi nad mokradłami specjalnie dla rowerzystów (!)
koniec mokradeł, wracamy na asfalt
Mississippi

[Minneapolis] wielki szlem

Będąc w Stanach, atrakcją obowiązkową jest mecz - czy to futbolu amerykańskiego, czy hokeja albo koszykówki bądź baseballa, to nieważne. Ważne, żeby poczuć emocje i poświęcić trochę refleksji sportowi, któremu na co dzień się nie kibicuje (no chyba że koszykówce, trzy pozostałe nie są w Polsce zbyt popularne). My wybraliśmy baseball, mecz gospodarzy (Minnesota Twins) na bardzo dobrą drużynę z Nowego Jorku (Yankees) i to wybraliśmy świetnie, bo w meczu działo się nieprawdopodobnie dużo. Zasady są skomplikowane. Zamiast przeklejać Wikipedię na bloga, wkleję tu do niej linka: https://pl.wikipedia.org/wiki/Baseball. Zresztą każdy widział kiedyś jakiś amerykański film, a w nich często pierwsze skrzypce gra sport. Więc ten każdy wie, że są bazy, że jeden rzuca, drugi odbija, i biegnie się od bazy do bazy aż ci pierwsi nie złapią piłki. Nie każdy jednak wie, że gra się dziewięć części, a każda jest podzielona na pół - raz jedna drużyna rzuca (broni), a raz odbija (atakuje). Najczęściej wynik partii jest niski, 0:0 nie jest rzadkością. W większości meczów suma punktów na końcu jest jednocyfrowa, u nas 10:6. Był wielki szlem - to wtedy, kiedy nie dość, że zawodnik zrobi home run, czyli tak zręcznie odbije piłkę, że zdąży obiec wszystkie cztery bazy (czyli w praktyce wyrzuci je w jedno specyficzne miejsce, w które trafić jest niezmiernie trudno), to jeszcze na trzech bazach już stoją zawodnicy, który również dobiegną do ostatniej bazy i razem zdobędą cztery punkty. To wielka rzadkość. A u nas się zdarzyło, udało się to gospodarzom - i tak spodobało drużynie gości, że też postawili dopisać na swoje konto grand slam. Był też złamany kij przy odbiciu piłki. Były przebitki widzów na wielkim ekranie, a tam i my. Były fajerwerki na koniec, i hymn na początku, i weterani, i trochę zadumy, wszak akurat rocznica 9/11. Były zniżki cent na litrze benzyny za każdy punkt Twinsów i na kurczaka w sieci barów nazajutrz. Wszystko było.
początek meczu, godzina 19.10, jeszcze jasno
koniec meczu, godzina 22.00, już ciemno

piątek, 14 września 2018

[Minneapolis] roller coaster pod dachem i 0% podatku na ubrania

Minnesota to piękny stan - może i klimat jest surowy, gorące lata i mroźne zimy, ale podatek na ubrania jest okrągły i wynosi zero procent. ZERO. I za to wybacza się wszystko. Nic dziwnego, że to właśnie tutaj działa największe (pod względem łącznej powierzchni) w Ameryce Północnej centrum handlowe. The Mall of America zajmuje 452 000 m2, co Wikipedia wizualizuje jako ponad siedem stadionów Yankeesów. Zacna przestrzeń, w której zmieści się wszystko - i Diabelski Młyn, i roller coaster, i zip line, no i oczywiście sklepy - tych 520, w tym molochy jak Macy's - , 50 restauracji oraz akwarium Sea Life z płaszczkami i rekinami.
Diabelski Młyn, roller coaster, karuzele - w tym centrum handlowym
zmieści się wszystko
czytałam, że planują MOA powiększać o 30% i jedną z rozważanych
nowych atrakcji jest gigantyczny wodny park z wysokimi zjeżdżalniami
kilometry sklepów; czy raczej właściwsze byłoby: mile sklepów
MOA ma kształt prostokąta, w narożnikach sklepy, które jako
wolnostojące można by uznać za  duże - jak Macy's czy Nordstrom
w MOA wszystko musi być z rozmachem - tu robot z klocków
broni sklepu LEGO, obok - już nieuchwycony na tych zdjęciach - helikopter
z klocków, tygrys z klocków, wąż z klocków, a wszystko konkretnych
rozmiarów
pierwszy raz widziałam też escape room w centrum handlowym
wśród 520 znajdzie się miejsce dla tych wysoko wyspecjalizowanych
sklepów, jak tych z ozdobami świątecznymi (tylko) lub kostiumami na
Halloween (tylko)

środa, 12 września 2018

[Minneapolis] zimno, zimniej, Minnesota

Słońce praży niemiłosiernie. Internetowy termometr mówi o 25 stopniach, ale niebo bezchmurne, więc temperatura odczuwalna jest dużo dużo wyższa. Ciężko wyobrazić sobie Minneapolis przykryte dwumetrową śnieżną pierzyną i minus czterdzieści stopni, a tak będzie tu za kilka miesięcy. Wtedy sieć nadziemnych, międzybudynkowych korytarzy Skyway będzie nie tylko ciekawostką, a ratunkiem przed odmrożeniem niejednej pary rąk i policzków. System liczy 11 mil (czyli prawie 18 kilometrów) i łączy dużą część Downtown - z hotelu do pracy, z pracy na obiad, z obiadu na zakupy, z zakupów do kina można poruszać się przez cały dzień w krótkim rękawku. Chyba że ktoś akurat zapomni zakończyć podróże po mieście do dziewiątej wieczorem, kiedy korytarze są zamykane i zostanie zmuszony do przemykania na dworzu - jeden z rozmówców, który w takiej sytuacji się znalazł mówił, że nigdy wcześniej (i nigdy potem) nie zdarzyło mu się tak szybko biegać!
11 mil!
z zewnątrz #1: korytarze wpisują się na stałe w architekturę miasta
z zewnątrz #2: wiele północnych amerykańskich miast ma podobne sieci
ucieczkowe przed zimnem, chociaż najczęściej są to wtedy tunele.
Wikipedia mówi o Houston, Toronto, Montrealu, Calgary i Edmonton.
z wewnątrz #1: pierwsze Skywaye datowane są na lata sześćdziesiąte
z wewnątrz #2
z wewnątrz #3

poniedziałek, 10 września 2018

[Minneapolis] Mój Wujek Zdradził Mi Jak Streścić Układ Naszych Planet

Istnieje dużo mnemotechnik do zapamiętywania trudnych ciągów wyrazów czy liczb. Z planetami akurat nie mam problemu (zdarza się, że zawaham się przy Jowiszu i Saturnie, ale wtedy z pomocą przychodzi “Jak Streścić”, no bo przecież nie “Streścić Jak”), co innego ze stolicami Sudanu i Syrii. Mimo że Chartum i Damaszek ze sobą nic wspólnego nie mają, mylą mi się permanentnie (Tatuś, buziaki, chyba uczyliśmy się ich naraz i tak już mi się na zawsze pomieszało)… Jedną z takich trudnych rzeczy do nauczenia się w Stanach jest lista prezydentów. Ich chronologiczna znajomość jest niezbędna do zdania egzaminu na obywatelstwo. Władze Minneapolis chciały sprawę imigrantom ułatwić i w jednej z dzielnic kolejne ulice nazywają się po kolejnych prezydentach.
przecież jak idę po pracy na tańce do szkoły na Taft Street (William Taft,
27.), to najpierw odwiedzam piekarnię na Delano Street (Franklin Delano
Roosvelt, 32., w odróżnieniu od drugiego, a właściwie pierwszego
Roosvelta i jego Roosvelt Street) i warzywniaka na Hoover Street (Herbert
Hoover, 31.), a potem jeszcze mijam Harding Street (Warren Harding, 29.).
Prosty ten egzamin!

[Amsterdam] słoneczniki Van Gogha, tulipany Rembrandta

Praca znowu wywiała nas do Stanów. Pierwszy krótki przystanek - Amsterdam. Nie ma czasu, żeby wyjść coś pozwiedzać, musimy zadowolić się lotniskiem, które jakby chcąc nam to wynagrodzić, okazuje się niepozbawione atrakcji. W każdym mieście po przejściu odprawy, a przed wejściem na pokład samolotu, można zaopatrzyć się w pamiątki, żeby obdarować krewnych i znajomych, a nawet samego królika. Zazwyczaj są one dość standardowe - kubki, koszulki, alkohol, z trochę bardziej oryginalnych - ser, kiełbaski, unikalne dla danego regionu ciasteczka. Z Holandii przywozi się… nasiona tulipanów! Aż dziwne, że pośród licznych butików z fatałaszkami i butami, nie widziałam ani jednego sklepu z chodakami.
niestety nie wracamy przez Amsterdam, a do Stanów nie wolno wwozić
nasion (ani pestek, owoców, warzyw, niczego, co może zawierać obcą
florę bakteryjną); w Izabelinie nie zakwitną zatem na wiosnę 2019
czarne czy fioletowe tulipany...