Będąc w Stanach, atrakcją obowiązkową jest mecz - czy to futbolu amerykańskiego, czy hokeja albo koszykówki bądź baseballa, to nieważne. Ważne, żeby poczuć emocje i poświęcić trochę refleksji sportowi, któremu na co dzień się nie kibicuje (no chyba że koszykówce, trzy pozostałe nie są w Polsce zbyt popularne). My wybraliśmy baseball, mecz gospodarzy (Minnesota Twins) na bardzo dobrą drużynę z Nowego Jorku (Yankees) i to wybraliśmy świetnie, bo w meczu działo się nieprawdopodobnie dużo. Zasady są skomplikowane. Zamiast przeklejać Wikipedię na bloga, wkleję tu do niej linka: https://pl.wikipedia.org/wiki/Baseball. Zresztą każdy widział kiedyś jakiś amerykański film, a w nich często pierwsze skrzypce gra sport. Więc ten każdy wie, że są bazy, że jeden rzuca, drugi odbija, i biegnie się od bazy do bazy aż ci pierwsi nie złapią piłki. Nie każdy jednak wie, że gra się dziewięć części, a każda jest podzielona na pół - raz jedna drużyna rzuca (broni), a raz odbija (atakuje). Najczęściej wynik partii jest niski, 0:0 nie jest rzadkością. W większości meczów suma punktów na końcu jest jednocyfrowa, u nas 10:6. Był wielki szlem - to wtedy, kiedy nie dość, że zawodnik zrobi home run, czyli tak zręcznie odbije piłkę, że zdąży obiec wszystkie cztery bazy (czyli w praktyce wyrzuci je w jedno specyficzne miejsce, w które trafić jest niezmiernie trudno), to jeszcze na trzech bazach już stoją zawodnicy, który również dobiegną do ostatniej bazy i razem zdobędą cztery punkty. To wielka rzadkość. A u nas się zdarzyło, udało się to gospodarzom - i tak spodobało drużynie gości, że też postawili dopisać na swoje konto grand slam. Był też złamany kij przy odbiciu piłki. Były przebitki widzów na wielkim ekranie, a tam i my. Były fajerwerki na koniec, i hymn na początku, i weterani, i trochę zadumy, wszak akurat rocznica 9/11. Były zniżki cent na litrze benzyny za każdy punkt Twinsów i na kurczaka w sieci barów nazajutrz. Wszystko było.
 |
początek meczu, godzina 19.10, jeszcze jasno |
 |
koniec meczu, godzina 22.00, już ciemno |