Praca znowu wywiała nas do Stanów. Pierwszy krótki przystanek - Amsterdam. Nie ma czasu, żeby wyjść coś pozwiedzać, musimy zadowolić się lotniskiem, które jakby chcąc nam to wynagrodzić, okazuje się niepozbawione atrakcji. W każdym mieście po przejściu odprawy, a przed wejściem na pokład samolotu, można zaopatrzyć się w pamiątki, żeby obdarować krewnych i znajomych, a nawet samego królika. Zazwyczaj są one dość standardowe - kubki, koszulki, alkohol, z trochę bardziej oryginalnych - ser, kiełbaski, unikalne dla danego regionu ciasteczka. Z Holandii przywozi się… nasiona tulipanów! Aż dziwne, że pośród licznych butików z fatałaszkami i butami, nie widziałam ani jednego sklepu z chodakami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz