sobota, 6 lutego 2021

[Madera] mistrzowie przeprowadzek

Po takim czasie na wyspie bezbłędnie odnajdujemy się już na portalach wynajmu mieszkań - po zdjęciach zgadujemy lokalizację i liczbę pokojów, pamiętamy, który lokal ma jaki widok (zawsze znakomity, z powodu ukształtowania terenu praktycznie każde mieszkanie tutaj jest z widokiem na ocean!), czy ma zmywarkę, balkon i podwójne łóżko. Poniewczasie przyznaję, że mogliśmy rozegrać kwestię zakwaterowania wygodniej - z góry założyć, że zostaniemy na duuuużo dłużej niż planowaliśmy przylatując i wynająć jedno mieszkanie lub dom na cały ten okres. Ale - co jeśli wybralibyśmy najmniej fajne miejsce, z tych, w których nocowaliśmy? No i mimo że generalnie przeprowadzki są uciążliwe, to pozwoliły nam nacieszyć się różnymi terenami - przy tych podjazdach i wzgórzach nawet głupie dziesięć kilometrów diametralnie zmienia perspektywę (bo nie ma kontrargumentu, że zawsze mogę te dziesięć kilometrów podjechać w dwadzieścia minut i jestem. No nie, tutaj taka odległość może zająć i ze dwie godziny). Pozwoliły nam popróbować dań z wielu knajpek i różnego pieczywa na śniadanie (w każdej piekarni mieliśmy jakieś swoje ulubione, ja niezmiennie wybieram pao de batata, czyli bułki oparte na ziemniakach). Doświadczyliśmy ciekawych rozwiązań architektonicznych - moim ulubionym była sypialnia (na szczęście druga, dodatkowa) z widokiem na korytarz i windy. Niezmiennie zaś ze wszystkich okien widać ocean. Wtedy cała reszta nie ma znaczenia.
Tabua, nasz dom położony jest między dwoma wzgórzami i słońce
wita nas dopiero koło południa, każdą słoneczną chwilę wykorzystujemy.
Arco da Calheta, takie rozciąganie to ja rozumiem. Ogród to zdecydowany
 highlight - dom może i ładny z zewnątrz (kamienny), ale w grudniu przez ten
kamień w ścianach i ogrzewanie na antresoli (ciepłe powietrze zbiera się na
górze zamiast w kuchni i salonie) jest zimno!
Canhas, tu wynajmujemy jedno piętro z trzykondygnacyjnego domu,
a właściwie dwa piętra, bo możemy wejść na strych, gdzie na sporej
przestrz eni stoją obok siebie (i pachną starością) trzy szerokie podwójne łóżka.
Funchal, wdzwaniam się na wideokonferencję. To tutaj okna jednej z sypialni
wychodziły na windy. Na szczęście była też druga.
Funchal, na śniadanie do bułek, jajek, sera i pomidora świeżo wyciśnięty
sok z pomarańczy. Patrzę na plantację bananów, z której ledwo zerwane
owoce sprzedawał pan pod naszym blokiem. Piotrek za dwie duże kiście
(jakieś piętnaście sztuk) zapłacił 2.5 euro. Fajnie, ale banany nadal są zielone...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz