sobota, 1 kwietnia 2023

[Tokio] a po lecie przychodzi wiosna

Z wizyty w Chinach kilka lat temu najbardziej zapadła mi w pamięci pani w supermarkecie, której praca polegała na podawaniu klientowi koszyka na zakupy z już podniesionymi rączkami. To musiała być nudna praca, to musiała być praca przygnębiająca (bo wykonywana ze świadomością niespecjalnego przysługiwania się światu), ale jednak chociaż odrobinę potrzebna. W Tokio wielu Japończyków wykonuje pracę jeszcze mniej (czyt. w ogóle) przydatną. Pierwszy przykład widzimy już na lotnisku. Żeby wjechać do kraju trzeba między innymi wypełnić kilka deklaracji (o planowanym adresie zamieszkania czy wwożonych owocach). Liczba osób, która w tym uczestniczy jest przytłaczająca. Ja rozumiem, że ktoś musi te papierki ode mnie wziąć, że ktoś musi je obejrzeć czy zmierzyć mi temperaturę, to jest jasne, ale te wszystkie panie i panowie, które na totalnie bezrozgałęziowym korytarzu co kilkadziesiąt czy kilkaset metrów uśmiechają się i pokazują, że “prosto” (a niby gdzie?!?!). A potem znów prosto, a potem schodami w dół, a potem trzeba wypełnić formularz online - i tu akurat miło, że wchodzi się do takiej małej poczekalni, w której jest wifi, a na każdym krześle kod QR, ale to już wystarczy, nie potrzebuję jeszcze do pomocy pani Japonki ani pana Japończyka ani kolejnych dwudziestu pań Japonek i kolejnych dwudziestu panów Japończyków. W mieście było podobnie - na ulicy dziura, dokoła rozstawiać słupki i oznakowanie czy kierować ruchem świecącymi pałkami krząta się kilkadziesiąt osób (szacun, że w ogóle reperują w niedzielę w nocy!). Prawdopodobnie nie wszyscy byli tam niezbędni.

wiosna, wiosna, wiosna, ach to ty!

W Tokio jesteśmy przelotem (sic!), bo łącznie z noclegiem i kolejkami na lotnisku dziewiętnaście godzin, ale udało się liznąć miasta. Jak smakuje? Rybnie, ryżowo, a także samotnością, porządkiem i nostalgią dorosłych za czasami dzieciństwa. Logistycznie dyskusyjną decyzją była ta o zakupie biletów do i z różnych lotnisk. Są - co najmniej - dwa, oddalone od siebie podobnie jak Modlin i Okęcie. Jak do tego dodać gęstość zaludnienia (37 milionów ludzi w obszarze metropolitalnym, 14 milionów w samym mieście), pojawia się (post zakupum) pytanie, czy my się w ogóle zmieścimy z naszymi bagażami do metra. Na szczęście bez problemu.

forteca!
obawa niepotrzebna - jedziemy w niedzielę, lotnisko jest pierwszą stacją,
w metrze całą podróż jest pusto
dużo ludzi + ograniczona powierzchnia miasta = małe pokoje hotelowe
ale przecież bagażu nie trzeba trzymać przy łóżku, można pod!
mimo braku przestrzeni hotel bardzo przyjemny, po raz pierwszy oprócz
standardowych ręczników dostajemy na noc piżamki

To jak to z tym porządkiem? Ano jest. I taki dosłowny - mimo braku śmietników na ulicach śmieci nie ma. I taki przenośny - o 10 w nocy w niedzielę na ulicach samochodów w ogóle brak, a mimo to Japończycy dzielnie czekają na czerwonym świetle. Chociaż przyznaję, że gdy ruszyłam ja, to oni też. Co do tych samochodów, to zaskakująco w poniedziałek rano też ich w ścisłym centrum nie było. Nie wiem czy wynika to z opłat za posiadanie samochodu lub wjeżdżanie nim czy parkowanie, może trafiliśmy na święto (może, chociaż poranni Japończycy w większości maszerowali elegancko ubrani w garniturach, jakby do pracy), a może po prostu komunikacją publiczną poruszać się łatwiej (chociaż nie było w niej bardzo tłoczno).

stężenie automatów z napojami chyba wyższe niż widoczków w NZL
który by tu?
dzisiaj z muzyczką czy bez?

Japonia jest zautomatyzowana, zrobotyzowana, ale kartą za bilety nie zapłacisz! Owszem, z biletomatem możesz porozmawiać głosowo, kto wie, może nawet umie Ci puścić najnowsze szlagiery albo filmik na jutjubie, ale karty obsłużyć nie umie. No nie umie! Sorry, tylko monety i banknoty!

Dobrze, że przynajmniej bez języka da się przeżyć, nawet nie znając alfabetu i nie rozumiejąc krzaczków w ogóle. Na fali automatyzmu, w niektórych miejscach zamawia się klikając w przyciski ze zdjęciem zamawianej potrawy. W innych przed wejściem znajdują się plastikowe makiety posiłków i wiadomo czy krzaczek krzaczek krzaczek to makaron z mięsem czy ryż z rybą.

Oczywiście koncentrujemy się na ryżu z rybą. To był zresztą jedyny obowiązkowy punkt krótkiego przystanku w Japonii. Czy sushi jest lepsze niż w Polsce? Było bardzo dobre, ale w Polsce też mamy dobre sushi, natomiast pewnie średnio lepsze jest tam - mają łatwiejszy dostęp do świetnej ryby. W knajpie, którą wybieramy na chybił trafił (to znaczy na chybił trafił z zbioru liczności jeden knajp, które są czynne w niedzielę o dziewiątej wieczorem) chwalą się, że wygrali aukcję na tłustego tuńczyka na 2023.

ciastka z rybą mają tylko wspólny kształt. W środku nadzienie ze słodkich
ziemniaków lub czerwonej fasoli. Pycha!

Inne symbole Japonii.

samotność.
Niedziela wieczór. Zamiast siedzieć w knajpie i popijać prosecco ze
znajomymi albo oglądać ze swoją drugą połówką gwiazdy w jacuzzi albo
układać puzzle z synem, niektórzy Japończycy - jak sądzę, żeby chociaż trochę
poudawać - że nie spędzają tego czasu sami i poczuć zapach skóry drugiego
człowieka, siedzą w... gralniach? Rzędy maszyn - fliperów i innych automatów,
w których minuty rozrywki kupuje się za yeny.
nostalgia za dzieciństwem, vol. 1
nostalgia za dzieciństwem, vol. 2
nostalgia za dzieciństwem, vol. 3

I jeszcze kilka zdjęć ulic, w zasadzie ulica jak ulica, tylko dzięki krzaczkom na szyldach wygląda egzotyczniej.

A na sam koniec dwie ciekawostki.

trójkątne znaki STOP?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?
przychodnikowa wypożyczalnia parasoli! Genialne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz