niedziela, 19 listopada 2023

[Arizona] wypić Arizonę w Arizonie: odhaczone

Jadąc z Los Angeles do Las Vegas, nie jest trudno zauważyć, gdzie kończy się Kalifornia, a zaczyna Nevada. To tam gdzie w środku pustyni oczy kierowcy atakuje nagle feeria świateł i neonów. Pierwsze kasyno, pierwsza okazja do przepuszczenia domu z ogródkiem i psem, pierwsza pokusa wygrania fortuny. Z innej strony nie jest trudno zaobserwować gdzie kończy się Arizona, a zaczyna Kalifornia - to z kolei tam, gdzie na stacjach benzynowych zamiast trójki z przodu (na ostatniej zaobserwowanej: 3.64$ za galon) zaczyna się widzieć szóstkę (na pierwszej zaobserwowanej: 6.20$).

Oprócz (rzadkich) stacji benzynowych w Arizonie właściwie nic nie ma. Głównie piasek, skały, mikro krzaczki, kaktusy, stepy. Na ogromnym terenie (95% powierzchni Polski) mieszka raptem siedem milionów ludzi (głównie w Phoenix i innych dużych miastach), co daje średnio 57 (22) osób na milę (kilometr) kwadratową (ale jakby odjąć miastowych, to w zatrważającej większości stanu jest to poniżej dziesięciu osób na milę kwadratową). Można to (że nic nie ma) też zgadywać po kształcie granic - oprócz zachodniej, tej ciekawszej, pozostałe są poprowadzone od linijki, ciach, ciach, ciach i gotowe.

latem temperatury dochodzą do 55 stopni, wodę nawet na krótki spacer
zabrać warto
a jak nie wodę, to chociaż zieloną herbatę w puszce (moja ulubiona!)
zakole rzeki Kolorado
atrakcja mniej znana albo w ogóle nieznana, ale równie efektowna - piaszczyste
jaskinie (kilkanaście metrów ponad ulicą - niby niedużo, ale jaskinie to taki
obiekt, do którego zazwyczaj się schodzi, a nie wchodzi)
najbardziej znana atrakcja Arizony: Grand Canyon (nasz trzeci park narodowy)
Grand Canyon jest okej, ale jest tak bardzo przestronny, tak duży,
tak monstrualny, że wszystko widzi się już na pierwszym punkcie
widokowym, dalej Kanion niczym nie zaskakuje

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz