"Miałem kiedyś taką pracę domową na matmie w gimnazjum, żeby znaleźć szlaczki w przyrodzie. Przecież jakbym tu wtedy przyszedł, to miałbym to z głowy w 10 minut" - mówi do mnie brat w pewne chłodne, ale ciągle przyjemne październikowe popołudnie. Podnoszę głowę. Nie sposób się nie zgodzić.
Spacerujemy po Grochowie. Tata opowiada o budynku Agrobanku, w którym kiedyś pracował i poziomych wieżowcach (tylko tutaj drapacze chmur zamiast do góry rosną w bok). Franek cały czas szuka nowych szlaczków. Piotrek obiecuje atrakcje - każdy ma jakąś rolę. Ja sprawdzam na mapach najkrótszą drogę do kawiarni, bo może i jest (jak na październik) ciepło, ale wziąć w ręce kubek z gorącą herbatą lub innym naparem, powdychać aromat cynamonu i goździków nigdy nie zaszkodzi. Do celu 750 metrów.
![]() |
warszawskie Soho, reklamujące się jako "serce kreatywnej Pragi" |
![]() |
jest 14:20, chłopaki mają szczęście! |
![]() |
cynamon, goździki, zapach śliwki, gorąc wody |
Piotrkowa atrakcja zaczyna się od dziury w płocie, a potem jest tylko lepiej.
![]() |
tor kolarski Dynasy! poniekąd drugi obok Pruszkowa tor w okolicach Warszawy, chociaż nie wiem czy uczciwym liczyć go za jeden tor czy nie powinnam bardziej za 0.1 toru, nawet pamiętając o tym, że w Pruszkowie przecieka dach. Dynasy najlepsze lata mają za sobą (otwarty w 1972, powoli niszczeje od 1985, kiedy uznano go za obiekt nienadający się na imprezy), a miasto nie ma pomysłu na zagospodarowanie tego miejsca, mimo że lokalni kolarze próbują mu w tym pomóc [link]. |
![]() |
łubu dubu, łubu dubu... RKS [Robotniczy Klub Sportowy] Orzeł, ul. Podskarbińska |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz