Pusta ulica, w knajpce składają stoliki i krzesła, ta obok już dawno zamknięta, cisza, nawet kot nie przemyka z jednego chodnika na drugi. Wszyscy (i mam tu na myśli naprawdę WSZYSTKICH) okupują około stumetrowy odcinek nabrzeżnej ulicy. Leje się wino, dziewczyny w cekinach i brokatach, panowie pod krawatem (albo w zabłoconych butach trekingowych, różnie bywa), niektórzy w śmiesznych świecących i migających czapko-opaskach. Gra muzyka, ludzie rozmawiają, tańczą albo się przytulają albo wszystko naraz. I tak ćwiartkę doby aż do magicznej godziny - północy. Wtedy na chwilę wrzawa ucicha i tłum wsłuchuje się w dwanaście uderzeń z kościelnej wieży. Na każde - taka tradycja - je się jedno winogrono. Kto się wyrobi i nie zadławi, ma murowane szczęście w 2024! A potem fajerwerki i znowu muzyka i bajlando! Tyle że już w nowej dobie, nowym miesiącu i nowym roku.
![]() |
w marketach sprzedają gotowe zestawy 12 winogron |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz