W Warszawie przystanki są na żądanie, we Wrocławiu na życzenie, a w Luksemburgu za darmo. Wszystkie autobusy, tramwaje, pociągi za free!
Mamy w środowisku brydżowym takich zapalonych zawodników, bardzo zapalonych z długim stażem, bardzo długim, że mówimy o nich, że grają już drugie kółko wszystkich rozdań. To my poniekąd robimy drugie kółko miast Europy. Wcześniejsze posty o Luksemburgu tutaj, tutaj i tutaj (rok 2017).
![]() |
wtedy były widoczki, widoczki są i teraz |
Wtedy były rowery, rowery są i teraz. Wynegocjowaliśmy jeden dzień na nasze podstawowe hobby i siup w drogę. Chociaż właściwie nie takie siup. W całym Luksemburgu nie udaje się znaleźć ani jednej wypożyczalni (!), najbliższą jest dopiero belgijski przygraniczny Decathlon, który ma tylko rowery grawelowe - szutrowe (szersza opona, cięższa rama, mniej agresywna geometria). Dobre i to. Szybkie śniadanko, (darmowym) autobusem na dworzec, (darmowym) pociągiem pod granicę, (darmowym) autobusem do centrum handlowego i wreszcie siup. Trasa jest świetna, narysowana przez mojego lokalnego eksperta i łączy wszystko co najlepsze w okolicy. Kilkadziesiąt kilometrów jedziemy dawną drogą kolejową, jest zielono, hopkowato, są zamki, ładne krajobrazy i punkty widokowe. Jest nawet (niestety) wykorzystanie pełnego potencjału rowerów i odcinek grawelowy (fuu, tego akurat nie lubię!).
![]() |
akcent kolarski - tablica upamiętniająca Charliego Gaula - kolarskiego rzeźnika, więcej o nim tutaj |
Koniec przerwy reklamowej, wracamy do aktywności na dwóch nogach zamiast dwóch kółkach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz