piątek, 28 kwietnia 2017

[Ryga] widoczki

W niektórych miastach stoją Pałace Kultury i Nauki. Inne dorobiły się Pałaców tylko Nauki. Nic więc dziwnego, że są one dwa razy mniejsze...
wygląda znajomo?
Z ładniejszych budynków - w Rydze dużo stylu Art Nouveau. Generalnie Ryga jest budynkowo przepiękna - mają nie tylko stare miasto, ale poza jego obrębem dużo kamienic, na które po prostu przyjemnie patrzeć. Poniżej kilka obrazków. Czy wszystkie we wspomnianym stylu? Niekoniecznie, nie znam się. Czy wszystkie ładne? Zdecydowanie :-)
I na zakończenie - kadr z lotniska: butomat.

[Jurmala] już nie ma dzikich plaż...

Poniedziałek - ostatni dzień, ostatnia wycieczka (ale post wcale nie ostatni - będzie jeszcze jeden ryski!). Za mniej niż cenę biletu po mieście (ten kupowany u kierowcy kosztuje dwa euro), pojechaliśmy nad morze do Jurmali - nad piękny chłodny wyludniony Bałtyk. Jurmala to właściwie dość nieprecyzyjne określenie, bo takiego miasta nie ma. Jest za to szereg miasteczek-osiedli letniskowych, od zachodu na wschód są to Ķemeri, Jaunķemeri, Sloka, Kauguri, Vaivari, Asari, Melluži, Pumpuri, Jaundubulti, Dubulti, Majori, Dzintari, Bulduri i Lielupe. My pojechaliśmy do Majori, prześliśmy plażą przez Dzintari do Bulduri, a potem wróciliśmy miastem i promenadą z powrotem do Majori.
pusto = cudownie!
kamuflaż po łotewsku?
kamuflaż, podejście drugie - czy to hotel czy statek?
znaczna część Jurmali była kiedyś częścią Rygi, to raptem 10-20 km,
w okresie niemieckim Jurmala nosiła nazwę Riga-Strand (Ryga-plaża) 
dopiero w 1881 roku zezwolono na wspólne morskie kąpiele mężczyzn
 i kobiet!
miasto regularnie było odwiedzane przez oficjeli, przykładowo
Chruszczowa czy Breżniewa
typowa letniskowa zabudowa
i mniej typowa próba realizacji marzeń o mieszkaniu w zamku
widok z peronu, czekamy na pociąg

wtorek, 25 kwietnia 2017

[Zygwold] 0.25 zamku na kilometr

W niedzielę Ryga już nam się trochę znudziła i pojechaliśmy do (w miarę) pobliskiej Siguldy (czy bardziej z polska Zygwoldu). A tam morze atrakcji - najpierw tor bobslejowy, niestety nieczynny, tzn. czynny do zwiedzania, ale nieczynny do zjeżdżania. Zjeżdżać można na zimowo (prawdziwymi bobslejami po lodzie) do marca i na letnio (letnimi bobslejami na kółkach) od maja. A teraz mamy kwiecień, niestety :( Przynajmniej 18.80 euro do przodu (zwiedzanie 0.60 euro, zjazd 10 euro)!
sfotografować tor bobslejowy wcale nie jest łatwo...
...ale próbowaliśmy...
Początek. Trasa dla mężczyzn liczy 1200 metrów,
dla kobiet 1000.
Dalej był Stary Zamek...
...a raczej to co z niego zostało - pozostałości zamku...
...i wieża obronna (z niej robione jest zdjęcie)...
...kolejka grawitacyjna...
Najlepszy punkt programu! Zabawa dla dużego dziecka. Niestety mój
ulubiony fotograf nie zdążył uchwycić swojej zdjeżdżającej z prędkością
światła żony...
...kolejka linowa... A tak właściwie to kolejka linowa miała być, ale że akurat jest remontowana było 1.5 kilometra spaceru więcej - najpierw z górki, a potem pod górkę, do Krimuldy i kolejnego pałacu i ruin zamku. Na tej niedzielnej wyciecze występowało swoją drogą niezwykle duże zagęszczenie zamków i pałaców - trochę wyglądało to tak, jakby Łotysze nie uznawali zamkowego recyclingu. Popsuł się? Nadpalił? Sufit runął? Dobra, co będziemy naprawiać, walnijmy se nowy.
pałac w Krimuldzie
werandy do opalania, Krimulda
ruiny zamku, Krimulda
Z Krimuldy zeszliśmy zobaczyć małą jaskinię, właściwie grotę - widać tyle, co na zdjęciu. Cała w wyżłobionych napisach typu N+P=♥, tylko że również z XIX, XVIII, nawet XVII wieku (ponoć; Piotrek gdzieś tak przeczytał, takich nie znaleźliśmy).
grota Gutmanis
1836 rok!
Na końcu szesnastokilometrowej wycieczki była miejscowość Turaida i - zgadnijcie co! - kolejny zamek, a właściwie duży kompleks zamkowy z rozległym parkiem, kościołem, kilkoma budynkami, w których w sezonie można oglądać wystawy.
ostatni niedzielny zamek, Turaida
dziwne drzewo
wisienka: godziny otwarcia sklepu z pamiątkową biżuterią

niedziela, 23 kwietnia 2017

[Ryga] tylko Malucha brak

Sobota, muzeów ciąg dalszy. Tym razem motoryzacji. Trzy piętra pełne samochodów, limuzyn, motorów, rowerów, ciężarówek, a tylko godzina do zamknięcia. W drogę!

Ciekawostki:

  • pierwszy pirat drogowy został złapany przez policjanta - rowerzystę. Był nim Arnold Walter, który w 1896 rozwinął oszałamiającą prędkość 13 km/h. Ograniczenie prędkości w tamtych czasach to marne 10 km/h.
  • muzyka w samochodach to początkowo wielki luksus. Pierwszy odbiornik (nazwany Motorola) skonstruowano w 1930. Ważył 15 kilogramów, nie mieścił się na desce rozdzielczej i kontrolowany był przez dodatkowego pilota. Za ten nieporęczny dodatek trzeba było słono płacić, nawet 1/3 ceny samochodu. Ford model A Coupe kosztował w latach czterdziestych 540$, radio samochodowe 130$. Kolejna nowinka datowana jest na 1955, kiedy Chrysler wprowadza samochodowy gramofon! Nadal drogo, przełom cenowy wprowadzają dopiero kasety magnetofonowe.
  • pierwsze kierunkowskazy każdy z nas ma cały czas przy sobie :-) Tak, tak, to właśnie ręce, sygnalizowano niby skręty. Potem pojawiła się mechaniczna ręka, następnie zapożyczone z kolei wajchy w kształcie semaforów.

logo Fiata na przestrzeni lat

jedne z pierwszych samochodów

stacja benzynowa z 1930 roku

taksometry z ryskich taksówek z lat trzydziestych

kolejne samochody, tym razem już trochę starsze
Limo Stalina. Oczywiście porządnie zbrojona, żeby chronić ważnego
pasażera. Płyta pancerna grubości 6.3mm. Szyby kuloodporne grubości
75mm. Całkowita waga 4100 kg (duże i ciężkie limuzyny z ekspozycji
obok ważą ledwo połowę).
inne radzieckie limo, ujęcie en face

jedyny rozbity Rolls-Royce pokazywany w jakimkolwiek muzeum
na świecie. Rozbity przez Breżniewa w 1980, nigdy już nienaprawiony.

kto takie pamięta?
albo takie?

najszybszy.
Brzydki, ale co z tego skoro w 1980 rozwinął rekordowe 362.07 km/h.
Średnie zużycie paliwa przy prędkości 250 km/h to 6 litrów.

najbardziej odpowiedzialny
przed Olimpiadą w Moskwie wiózł olimpijski ogień. Ten, który
 nigdy nie może zgasnąć, dlatego w środku zainstalowano pięć palników.

przeciwieństwo poprzedniego - tamten miał ogień podtrzymać, ten ugasić
Po muzeum kolacja i ostatnia atrakcja - ZNA - KO - MI - TY escape room. Uciekliśmy bez problemów i chcieliśmy to uczcić piwem - trochę po 23, wracając do domu wstąpiliśmy do marketu. Do koszyka wsadziliśmy dwie butelki piwa i już chcieliśmy iść płacić, kiedy pan strażnik podszedł i współczująco, ale stanowczo zabronił - "it's after 10 pm, no alkohol". No coż, wygląda na to, że w definicji alkoholowej Łotwa jest krajem skandynawskim - w Norwegii też nie można było kupować alkoholu po określonej godzinie. Trudno, przynajmniej pracownicy monopolowych mogą się tu wysypiać...

[Ryga] kapelusze, kapelusiki, ja wszystkie was czapeczki nosić chcę

Trzeci sobotni przystanek to prywatne muzeum nakryć głowy z kolekcji językoznawcy, antropologa i podróżnika Kirilla Babaeva. Jak pisze na swojej stronie internetowej (link poniżej), pomysł na hobby narodził się w ciepłą styczniową noc w 2002, kiedy na nocnym targu w północno-tajskim mieście Chiangmai kupił damską czapkę misternie zdobioną muszelkami, sreberkami i monetami. Potem poleciało i piętnaście lat, zdaje się sto trzydzieści krajów później, kolekcja liczy około 700 egzemplarzy, z tego jak zrozumiałam 300-400 jest pokazywanych w ryskim mieszkaniu przerobionym na muzeum. Sam Kirill mieszka i pracuje w Moskwie i Jurmali, i z wielką ulgą przyjął wyprowadzkę eksponatów ze swojego mieszkania, które wreszcie nadaje się do pracy i codziennego życia - w końcu nie musi się bać, że kiedy otwiera drzwi szafy w poszukiwaniu skarpetek, spadnie na niego duża afrykańska maska z rogami :-) Jako dodatek w muzeum można oglądać buty z kolekcji zaprzyjaźnionej doktor Alexandry Arkhangelskaya (nazwisko w mianowniku) - badaczki Afryki i zapalonej podróżniczki.
Obie kolekcje można oglądać online: czapki tutaj, a buty tutaj.
Afrykańskie i azjatyckie czapki często są
 pieczołowicie dekorowane - nie tylko
muszelkami, także koralikami, monetami,
świecidełkami, kawałkami metalu
(z rzadka szlachetnego), drewna, splotami
materiału, co w ręce wpadnie. Jedną
z wystawianych kobiecych czapek tradycyjnie
robiło się ze ściętych włosów
właścicielki - co w ręce wpadnie, mówiłam.

Maska z rogami. Może właśnie taka codziennie
 zagrażała życiu Kirilla, kiedy wspinał się na
 wyżyny odwagi i z duszą na ramieinu delikatnie
 otwierał szafę w poszukiwaniu skarpetek?
Hmm, kontynent pochodzenia: Afryka.
Kolejne hmm, czy chodzenie w czymś takim może
 leżeć gdziekolwiek blisko słowa "wygodnie"? Fakt,
że może być gorzej, jedna z niesfotografowanych
czapek ozdobionych kamieniami ważyła
cztery kilogramy. CZTERY.
Na styku dwóch kolekcji.
Jedne z ciekawszych butów; oglądaliśmy kiedyś Galileo o ich wyrobie.
Kraj pochodzenia: RPA. Materiał: zużyte opony samochodowe.
Polskie akcenty - czapka krakuska, pantofle, krakowiaczki i kierpce
(tak wyglądają kierpce?!). Sprzedawszy nam bilety pani kustosz zapytała,
czy jesteśmy z Polski (czy to aż tak widać?) i upewniwszy się w swojej
hipotezie, zareklamowała nam właśnie kierpce.
"a tam leżą czapki, przymierzajcie, róbcie selfie, wrzucajcie na facebooka,
 instagrama, tagujcie, reklamujcie nasze zbiory dalej w świat.
" No to siup.