niedziela, 26 września 2021

[Jaworzno] banany są passé, od teraz w kieszonce wożę marchewki

Odbieranie mamy z Brzeszcz wydłużamy do weekendu+ w Tychach. Wybieramy to miasto, bo jest blisko babci, ma jakąś ofertę noclegową (a my do pracy potrzebujemy świetnego internetu oraz dwóch oddzielonych drzwiami pomieszczeń), a poza tym mieszkają w nim Ania i Wojtek (których poznaliśmy na Maderze, a potem podtrzymaliśmy znajomość podczas everestingu) i liczymy, że wieczorami czy w dni wolne pokażą nam rowerową okolicę. Kiedy mamy już adres airbnb, sprawdzamy na Stravie, skąd nasi znajomi zaczynają swoje przejażdżki i okazuje się, że to jest to samo osiedle! A gdy jeszcze taszcząc walizki z auta widzimy w jednym z okien kota (Ania koty uwielbia), piszę smsa: "ulica XYZ nr ABC, piętro D?" Żałuję niezmiernie, że nie mogłam zobaczyć widoku ich twarzy...

Jak zawsze towarzyszy nam idealna pogoda:

... ale i tak udaje się trochę pojeździć. W czwartek Wojtek zabiera nas na lokalną ustawkę (znowu dostałam wycisk!), a w sobotę wraz z Anią do siedliska nutrii w Jaworznie, co nieźle się składa, bo akurat przypadkiem mamy w kieszonkach trochę zbędnych marchewek.

nutrie mają słaby wzrok, ale bardzo dobry słuch - niezawodnie reagują
na dźwięk marchewki wyciąganej z kieszonki kolarskiej koszulki
doczytałam o nutriach dopiero po naszej wycieczce i od razu zaczęły gryźć
mnie wyrzuty sumienia - nutrie to szkodniki, nie powinno się ich dokarmiać...
ale taka jedna marchewka (raczej: taki jeden kilogram marchewki) chyba
jeszcze nikomu nie zaszkodziła, nie?
żarłok!
Dziennie zjada około ćwiartkę własnej masy w roślinach i korzeniach.
przez ich apetyt same zmartwienia - ze względu na zjedzone korzenie
rośliny trudniej odrastają, gleba się destabilizuje, wały powodziowe
bywają niszczone (zjedzone ;-))
ale uczta!
no jak takiego słodziaka nie nakarmić?
3.99 za kilogram
banany są passé

środa, 22 września 2021

[Amsterdam] zimny - niderl. hot, śledź - niderl. dog

Jak jest morze, to jest i rybka. Ale nie tak jak nad polskim Bałtykiem - że mały kawałek zamrożonej ryby smażony w głębokim starym tłuszczu za pięć dych. Jest świeżo i smacznie - bierzemy śledzia, przepysznie zimnego w bułce, siadamy na ławce z widokiem na bezkresną wodę i rozkoszujemy się chwilą.

goedemorgen, czy jest śledź w bułce?
a jest

Niderlandy to pod względem tradycyjnej kuchni fantastyczny kraj. Prawie tych "musisz spróbować" nie ma, ale jak już są takie listy, to na wszystkich 60-70% to danie słodkie. Bardzo to szanuję i zgłaszam się na ochotnika.

naleśniki jada się wszędzie na świecie (a przynajmniej w jego szczęśliwych
zakątkach, bo jakże można być szczęśliwym bez naleśników?); te holenderskie
są troszkę grubsze od francuskich, klasycznie z sokiem z cytryny i cukrem
pudrem i koniecznie podawane rozłożone, żadne tam ruloniki czy trójkąty
stroopwafels - wafle z syropem, dwie warstwy waniliowych wafli
przełożone syropem karmelowym. Przysmak wynaleziony pod koniec XVIII
wieku w Goudzie (a przynajmniej tak utrzymuje legenda) i jak to bywa
z genialnymi wynalazkami - przypadkiem. Zostały okruszki uprzednio
upieczonych wafli, jakieś resztki ciasta, to zrobiono coś z niczego, a pomiędzy
dodano syrop. Ot i cała (smaczna) historia.
statystycznie Holender zjada w roku 20 stroopwafli
oraz
cztery (!) kilogramy (!) lukrecji
na liście znajduje się też szarlotka, każdy oczywiście robi ją na swój sposób,
ta zdjęciu ratuje nasz rowerowy bilans energetyczny

Ciąg dalsza deSERÓW. Sklepów branżowych na każdym rogu, ale głupio się przyznać, że jakoś tak nam wyszło, że żadnej goudy do kolacji ani śniadania nie kupiliśmy i muszę obejść się zdjęciami.

Old Amsterdam to gouda dojrzewająca 18 miesięcy
Jong Belegen to gouda dojrzewająca 8-10 tygodni
(nie żebym była ekspertem, przepisuję dane z wikipedii)
konkurs: ile waży żółte okrągłe cudo? Zgłoszenia mailem, nagród brak,
prawidłowej odpowiedzi również brak.
stoisko z dobrociami na bazarze (zaraz obok tego z waflami przełożonymi
karmelem, więc wiadomo, które z nich skradło moje serce)
nie tylko sklepy, bywają też monotematyczne knajpy

Poniżej jeszcze kilka kulinarnych ciekawostek z A.

burgeromat dla niecierpliwych
czipsy w oryginalnych smakach, moi towarzysze podróży próbowali
tych o smaku Pizzy Hut i nie zostali ich fanami
ciasteczka z konopiami, bardzo popularne w kraju legalnych coffeeshopów
menu grzybkowe

Ale, ale, żeby jeść, to nie można mieć zasłoniętych ust - na zakończenie współczesna witryna sklepu muzycznego. Doceniam pomysł.

wtorek, 21 września 2021

[Amsterdam] dymiące kominy Van Gogha

Zacznijmy od galerii z Amsterdamu sztampowego - od jego kanałów i kamienic odbijających się w wodzie.

najklasyczniejsza z klasycznych pocztówek z A.
od razu czas na ciekawostkę - stare kamienice mają najczęściej klatkę
schodową, w której ledwo mieści się człowiek, a co dopiero człowiek
z pakunkami - dajmy na to lodówką lub fortepianem. Okej, może lodówkami
w XVII wieku jakoś bardzo się nie przejmowano, ale na pewno miewano
wtedy duże zakupy i potrzebowano je jakoś wnieść do mieszkania.
Dlatego na dachach montowano haki i wtedy w dwie osoby (jedna
asekuruje ładunek na linie z ulicy, druga odbiera go w mieszkaniu)
da się wciągnąć wszystko.
domy też często są przechylone - jakby miały zaraz przewrócić się na
nos (znaczy hak). Jest kilka teorii wyjaśniających to kuriozum, jedna
mówi, że chodziło o taką budowę, by transportowane na linach ładunki
nie obcierały elewacji.
inne teorie mówią, że dzięki takiej konstrukcji dolne piętra były chronione
od deszczu lub przywołują podatek od powierzchni, na jakiej stoi dom
- a tym sposobem można było trochę guldenów zaoszczędzić
jedno co jest pewne - w sprawie domów i w sprawie podatków, to że
w XV wieku podstawą opłat była szerokość domu od ulicy, w związku
z czym większość kamienic jest wąska, a rekordzista (internet wskazuje
adres: Oude Hoogstraat 22) ma raptem 2.02 metra szerokości!
chcesz poczuć klimat A.? Na airbnb nie ma problemu z wynajęciem
mieszkalnej łódki 

Nasza baza noclegowa trochę nudniejsza i nie pływa, ale w pokoju nawiązanie do innej jakże klasycznej i jakże niderlandzkiej sprawy.

nie ma to jak pokontemplować sobie mistrzów holenderskich na dobranoc
ale nawiązań dużo więcej - tu moja ulubiona reklama, chłopcy śmiali
się ze mnie, że zakochałam się w reklamie i to wypożyczalni samochodów,
ale co zrobić - w środku Vermeer, po prawej Rembrandt, autora obrazu
po lewej nie umie ustalić nawet wyszukiwanie graficzne Google'a!
prześladują nas ci malarze!

A jeśli chodzi o połączenie malarzy z tradycyjnymi domami, to niejaki Van Gogh miał powiedzieć, że "według [niego], najwspanialsze z rzeczy, które [zna] w dziedzinie architektury to chaty z ich dachami pokrytymi omszałą słomą i dymiącymi kominami". Parę lat minęło, ale Holendrzy nadal lubują się mieszkaniem pod strzechą, nie tylko w zabytkowych rezydencjach, ale również w nowym budownictwie.

nie podobają mi się te domy
zupełnie
ale jednak mają jakiś urok
poprzez swoją mnogość
i różnorodność
idzie nowe! ale po staremu
i tu też

Żeby nie było - w A. są też budynki zupełnie nowoczesne:

biznesowa dzielnica A.
czy to Wrocław czy to Amsterdam? Serowce wszystkich miast, łączcie się!

poniedziałek, 20 września 2021

[Amsterdam] szosa trzy: nieżubry, wydmy, wiatr

Cztery niderlandzkie dni dzielimy na dwa razy dwa - połowę spędzamy snując się z Frankiem nad kanałami, połowę na wypożyczonej szosie. W sobotę robimy pętlę na zachód, nad morze, w niedzielę na wschód. Okolice Amsterdamu okazują się niesłychanie różnorodne, chociaż mazowieckopłaskie. Dopisuje też pogoda, a to o nią martwiłam się najbardziej. Na prognozie dziesięciodniowej było sześć słonecznych i ciepłych dni, no i cztery z deszczem i niższą temperaturą, zgadnijcie które. Ach, w ramach podpowiedzi przyjechaliśmy od piątku do poniedziałku. Ostatecznie jednak deszcz (a nawet oberwanie chmury) widzimy tylko przez kwadrans - wypadał się cały zapas wody, a potem do wyjazdu spokój.

przerwa na łyk wody, jedni z bidonu, inni prosto z rzeki

Na dwustu pięćdziesięciu okolicznych kilometrach było wybrzeże, wydmy, łąki, pola uprawne, lasy, kanały, małe miasteczka, osiedla domów jednorodzinnych i tereny przemysłowe. Do wyboru, do koloru.

sobota, zachód. Blisko Amsterdamu osiedla domków jednorodzinnych.
Tak wygląda też większość podmiejskich (a nawet miejskich) ulic:
ścieżka rowerowa, jeden pas dla samochodów, ścieżka rowerowa.
Kiedy samochody chcą się wyminąć, muszą wjechać na część
drogi dla rowerów i - naturalnie - ustąpić im (nam) pierwszeństwa.
wydmy - to już jest stricte ścieżka rowerowa, i tych jest tu od groma
(trzeba było trochę wyczekać zanim obcy znikną z kadru)
a trochę dalej każdy ma swoją nitkę - auta swoją, rowery swoją, piesi swoją
pola uprawne
kilka elementów niderlandzkich na jednym obrazku - wiatrak (och,
teraz już rozumiem, dlaczego tu jest ich tak dużo, wieje niemiłosiernie),
kanał, ulica z preferencją rowerową i kolarze
inny kanał i coś między domkami jednorodzinnymi a rezydencjami.
Niektóre mają dodatkowy taras-łódkę zaparkowany na wodzie.
kanał poza miastem i nieliczne fragmenty gravelowe na naszej trasie
niedziela, wschód. łąki
miasteczko
znowu łąki
rezydencje
w lesie opcja gravelowa i szosowa. My oczywiście #teamszosa
nieużywane lotnisko, ktoś szykuje się do odlotu.
Wieża, pozwolenie na start, bez odbioru.
kolejna rewelacyjna ścieżka w lesie