Na Teide wjechaliśmy rok temu dwa razy (od południa i zachodu), ale to tak poważna wyprawa i tak poważna góra, że warto odnotować kolejne dwa - tym bardziej, że teraz zaatakowaliśmy od północy i wschodu (tym samym zbierając komplet) i że obie jazdy dzieliły raptem trzy dni.
 |
przy dobrej widoczności wulkan zachęca / kusi / prowokuje / wyzywa podczas każdej pętli gdziekolwiek na wyspie |
Północ
 |
trzydzieści jeden? To jak z domu do Góry Kalwarii :) |
 |
generalnie całkiem przyjemne trzydzieści jeden kilometrów, chociaż jedzie się je ciut (!) dłużej niż te do GK |
 |
oho, widać Królową wyspy |
 |
i jeszcze raz |
 |
i pyk, jesteśmy, teraz będzie najlepsze - 20 kilometrów niczym niezmąconego zjazdu, potem trochę znowu pod górę i dalej w dół |
Wschód
 |
taki dzień zaczyna się wcześnie - wcześniej niż słońce zdąży się ubrać i wyjść zza chmur do ludzi. Brak jego promieni powoduje pewną rześkość powietrza. |
 |
kilka godzin później tego problemu (chwilowo) nie ma. Cieplej, ładniej, Teide widać w całej okazałości. A ja, wbrew pozorom jadę w dobrym kierunku - nasza pętla jest naprawdę długa (160km) i żeby dojechać na szczyt, musimy najpierw od niego odjechać, proste. |
 |
jeszcze jesteśmy dość nisko, niebo ładne, cel widać, nogom ciepło |
 |
fotka pod roboczym tytułem "nie wierz nigdy mężowi". Stanął fotki robić, to założyłam, że ścianka się tu kończy, a ona za zakrętem tak naprawdę dopiero się zaczynała... |
 |
kolejny znak z serii motywujących... Mało motywująca, ale też niesłychanie klimatyczna zrobiła się pogoda - praktycznie cały podjazd (ale jednak nie cały!) jedziemy w chmurach. Jest chłodno (temperatura oscyluje w granicy ośmiu stopni), a z drzew pada mżawka (konsekwencja niskich chmur). |
 |
brr, no ale co zrobić? Przecież nie zawrócimy... |
 |
może postój na punkcie widokowym? Por favor! |
 |
wprawdzie zimno, ale klimat pierwsza klasa |
 |
z chmur wyjeżdżamy na wysokości mniej więcej 1700. Nie powiem, że jest ciepło i pełnia lata, bo wieje, ale zdecydowanie jest ładnie, a po wysiłku czuję się spełniona. Potem w dół, w dół, w dół, w dół, w dół... |
 |
i jeszcze ostatnia górka i prawie w domu, niedużo po zachodzie słońca |
Potem
 |
a uzupełnić kalorie można na przykład o tak. Jestem tak głodna, że zjadłabym Teide z kraterem! |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz