Czasami myślę, że jesteśmy z Piotrkiem takim lepem na dziwne historie. Przylegają do nas, jakbyśmy byli jedynym światełkiem w nocnym mroku, a one chciały się w tym cieple lampy ogrzać. Na luty (ze styczniowo-marcowymi przyległościami) uciekamy na słoneczną Teneryfę. Na lotnisko przyjeżdżamy wcześniej (jak nie my!), bo z dwoma bagażami rowerowymi to jednak większa zabawa (cięższe, mniej poręczne, trudniej dojechać, więcej kolejek podczas odprawy, więcej ryzyka do potencjalnego opóźnienia), ale i tak wszyscy współpasażerowie już raczej stoją w kolejce. W szczególności ostatni w ogonku stoi przed nami nieznajomy z dużą sportową walizką, prawdopodobnie skrywającą jednośladowy pojazd. Uśmiechamy się, uśmiecha się on, za chwilę zagaduje - czy będzie Teide. Będzie, jeśli tylko pogoda pozwoli. Cisza, dalej się uśmiechamy. Polem pyta - a czy nie lecieliście w kwietniu 2021 na Teneryfę? Bo kojarzę was z lotniska. Niniejszym informuję, że zazwyczaj nie robimy takiego burdelu, żeby nas przez rok pamiętać...
Ale to prawda, że lecimy znowu, chociaż rzadko wracamy w miejsca, w którym już byliśmy (wyjątkiem będzie Madera - tam chcę wrócić i to nie jeden raz!). W niepewnych czasach pandemicznych Teneryfa jest jednak logistycznie łatwa. W razie czego trzy razy w tygodniu lata Wizzairr, a jeszcze dwukrotnie Ryanair i jakieś czartery. Plusem powrotu w miejsce już odwiedzone jest też to, że znamy tę wyspę jak podwarszawskie Gassy i bez zastanowienia wiemy, że chcemy mieszkać na północy, bo na północy jest ładnie i zielono (również dlatego, że dużo częściej niż na południu pada). Wiemy, gdzie warto jeździć, a których dróg unikać. Mamy też jeszcze ciągle nowe kilometry asfaltów do odhaczenia.
znajdź kolarza, edycja lutowa |
ale klimat jest! |
Na północy nie tylko pada.
Pada nie tylko na północy.
kiedy za pierwszym razem się rozpadało, akurat przejeżdżaliśmy obok zadaszonego przystanku autobusowego. Za drugim razem mieliśmy do dyspozycji tylko groto-jamę. |
lunie czy nie lunie? |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz