czwartek, 9 czerwca 2022

[Kraków] a po turniejach jeździliśmy na kremówki

Nie umiemy usiedzieć w miejscu, no nie umiemy... Mieliśmy jeden "wolny" weekend między Nowym Sączem a Maderą, ale długo wolny nie pozostał... Nasi mikstowi współreprezentanci na ME na wspomnianej Maderze zaproponowali turniej w Krakowie i nie było jak się wykręcić. Zresztą: nie chcieliśmy. I myślę, że cieszymy się, że się nie wykręciliśmy, bo był to bardzo fajny weekend (chociaż brydżowo zdecydowanie nie ma się czym chwalić) i to taki przedłużony, więc starczyło czasu na wszystko. I na dzień pracy zdalnej, i na brydża, i na kilka przejażdżek rowerowych, i na odwiedzenie babci (a również zawiezienie mamy na dłuższy weekend i odebranie jej).

etap pierwszy: dostarczyć mamę do mamy mamy
"Ale banda!" - skomentował Franek
etap drugi: uciec z Brzeszcz, żeby nie trzeba było się ciągle tłumaczyć,
że trzeciej dokładki to ja na razie nie, a za pięć minut, ale potem wrócić,
żeby przekąsić kolację
etap trzeci: dojechać do Krakowa, w którym Piotrek czeka już w mieszkaniu
z naszymi przyjaciółmi
etap czwarty: uwiecznić przed pracą, że my naprawdę spędzamy weekend w Krk
etap piąty: grać w turnieju, zorganizowanym na... stadionie Wisły!
etap szósty: jechać, ciągle jechać w stronę słońca (chyba że akurat chmur)
etap szósty: dać się sfotografować z robotami w mieście Lema
etap siódmy: grać dalej w karty, a w przerwach integrować się z drużyną
przy akompaniamencie kremu pomidorowego i risotto
etap ósmy: jechać!
etap ósmy: dziwić się!
etap ósmy: podziwiać
etap ósmy: cieszyć się
etap dziewiąty: wracać, najpierw rowerem z Wadowic (serniczek!) do Krakowa,
potem autem przez Brzeszcze do Warszawy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz