Kolejna brydżowa historia bez happy endu, czyli mikstowe drużynowe Mistrzostwa Europy. Gramy w narodowym teamie z Kasią Dufrat, Ewą Sobolewską, Krzyśkiem Burasem i Piotrkiem Lutostańskim. Skład zacny, apetyty duże, szczególnie że na początku idziemy jak burza. Niestety po każdej burzy wychodzi słońce, a tego na Maderze dużo... Gra przestaje się układać, przegrywamy więcej meczów, a jak już wygrywamy to niewystarczająco wysoko i w efekcie kończymy zmagania na szóstym miejscu. Wprawdzie premiowanym kwalifikacją do przyszłorocznych Mistrzostw Świata, ale jednak pozostawiającym spory niedosyt, do tego (słodko-gorzko) najgorszym z polskich reprezentacji! Panie i seniorzy wygrali swoje konkurencje, Open skończyło na piątym.
 |
kiery, piki i rowery |
 |
wersja cywilno-brydżowa |
 |
gramy w kasynie |
 |
a mieszkamy wszyscy razem w gigantycznym pięknie urządzonym mieszkaniu kilka minut pieszo do kasyna (ale niekoniecznie "od kasyna", bo jednak apartament jest sporo wyżej od sali gry, więc szybciej idzie się na mecz niż po meczu wraca) |
 |
mieszkanie jest dwupoziomowe, z tarasem, który ja wykorzystuję tak |
 |
fota poglądowa z okna naszej (jednej z czterech) sypialni |
 |
przed grą, a może już po albo pomiędzy? |
 |
chwilkę przed grą |
 |
tu również |
 |
i w czasie gry, zdjęcia z profilu Eurobridge |
 |
nie wchodząc w brydżowe szczegóły fotograf z Eurobridge'a uwiecznił jedno z moich najlepszych rozdań (co wcale nie oznacza, że było to dobre rozdanie...) |
 |
i jeszcze jedno okiem Eurobridge'a |
 |
a tak wygląda przestrzeń do gry, kiedy jest ona (gra, nie przestrzeń) transmitowana do internetu |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz