Ludzie ludźmi, momenty momentami, ale jednak widoczki widoczkami - wiadomo, że czekaliście, że one wywołują uśmiech na twarzy, że to jest ta nagroda za mozolny trud walki z grawitacją. Nie umiałam wybrać dziesięciu najlepszych zdjęć z wakacji, więc wrzucam ich bardzo dużo (chociaż i tak ten zbiór jest efektem dość drobiazgowego przesiewu przez kilka ostatnich wieczorów). Żeby jednak nie ustanawiać rekordu w stosunku liter do liczby pikseli w poście, będzie ciekawostka.
Wizzair kursuje na Majorkę do końca października i lecieliśmy na wyspę przedostatnim rejsem, z którego nie było już jak wrócić (nie traktuję powrotu w sobotę rano jako rozsądnej opcji doparowanej z lotem "tam" w środowe popołudnie). Z lotniska zabrał nas wygodny bezpośredni autobus na północ, w miasteczku fajny hotel i rewelacyjna knajpa (nie, że jedna w ogóle, ale jedna była taką knajpą przez wielkie K). Po rowerze wieczorem chodzimy na spacery (no dobra, zazwyczaj leżymy w łóżku i czytamy lub oglądamy netfliksa w pozycji horyzontalnej, ale zdarza nam się przeczłapać ze dwieście metrów), jest miło. Do pierwszego listopada - wtedy wewnątrz Knajpy przestało się świecić światło (kto mi zrobi takie dobre risotto?!), na aeropuerto zamiast wygodnej godziny mapy mówią coś o dwóch z przesiadką, okoliczne hotele zamknięte na cztery spusty. Czyli o to chodziło z tym Wizzairem - rychło w czas!
![]() |
fot. @____wheelman |
![]() |
fot. @____wheelman - Zmęczyłaś się? - Tak... - Czyli dobre wakacje były; przecież nie pojechałaś na wakacje odpocząć, to byłoby niedorzeczne! |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz