środa, 30 listopada 2022

[Gran Canaria] cudze (serniczki) chwalicie, a swoich nie znacie

¡Mira! (pol. Patrz!) - ekspedientka w piekarni rozpromienia się na mój widok i wskazuje półkę z porcjami serniczka. Zdążyła mnie już poznać od tej strony - tęskny wzrok, kiedy serniczka nie ma (czyli zazwyczaj; niestety nie ma też reguły - czasem upieką i jeśli już, to z różnymi dodatkami i polewami, a czasem są tylko inne ciastka i ciasta; przez cztery tygodnie polowania nie udało mi się rozpracować schematu) oraz (nieudane) próby dogadania się w kwestii tego schematu moim łamanym hiszpańskim. 

tarta de queso Lotus. Najnajnajlepsza z piekarni, w której codziennie
kupujemy bułki na śniadanie.
ale mimo że najlepsza jest 300 metrów od domu, nie zaszkodzi sprawdzić,
czy 30 km od domu jednak nie ma lepszej
albo 40 km. Szukamy z uporem godnym lepszej sprawy. W kawiarni
Hondo w Agaete (znakomite jedzenie!) jesteśmy trzykrotnie. Poznają już
nas tam i kiedy ostatnio zamówiliśmy na deser brownie, pani kelnerka
spojrzała ze zdziwieniem i spytała co się stało, że dzisiaj "no tarta de queso". 
a bywa, że zamiast serniczka wpadają nadziewane churrosy
(czekaj, nadziewane churrosy?!?!?!?!)

Powoli zaczynamy się tu czuć jak w domu (aha, akurat dobry na to czas - lada dzień wyjeżdżamy). Wiemy gdzie chodzić na lunche (11.90 euro za prawdziwą ucztę - chleb z aioli, przystawkę, danie główne, deser i napój). Na autopilocie wchodzimy do Mercadony i z zamkniętymi oczyma trafiamy po empanada de atún. Bez problemu lawirujemy po ulicach naszego miasteczka, nawet w godzinach szczytu. Poznajemy podjazdy, wiemy, na których zjazdach można się rozpędzić, które ronda służą tylko do zawracania (naprawdę zbudowali tutaj takie gigantyczne dwupasmowe z tylko dwiema - już jednopasmowymi - odnogami). Rozpracowaliśmy fryzjera (moje koncówki włosów się już nie rozdwoiły, a rozpięciorzyły). Zamówiliśmy też po jednej paczce z kolarskimi rzeczami (Black Friday uczczone jak należy) - kiedy rozminęłam się dwukrotnie z kurierem, to potem na trzecią próbę umawiałam się mailowo. Uczciwie  zaczęłam ją od zdania, że wolę pisać niż mówić, bo no hablo español i jakoś poszło. Troszkę będę tęsknić. Ale tylko troszkę.

tzn za blokopałacem może akurat nie będę tęsknić
ale za naturą już tak!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz