wtorek, 3 lipca 2018

[Makarska] the epic ride

Są takie przejazdy, które po prostu trzeba zrobić. Takie, że jak się ich nie pojedzie, tu i teraz, to będzie się żałować do końca życia. A jak się pojedzie, to będzie się wspominać i puszyć - pojechałam, dałam radę. Tak, czasem są. Ale czasem też ich nie ma i kiedy ich nie ma, to trzeba sobie taki zaprojektować :-) Przed Państwem: rowerowa Chorwacja, odcinek trzeci, the epic ride, reżyseria: Piotr Be, aktorzy: Natalia eS i Piotr Be.
plan był prosty - podjeżdżamy pod górkę, wjeżdżamy, zjeżdżamy,
wracamy do domu, jednak Diabeł tkwi w szczegółach.
"Górka" to to wysokie bydle na zdjęciu powyżej - uchwycony pierwszy
moment, kiedy zamigotała nam na horyzoncie i trochę przeraziła
swoim ogromem (co innego wiedzieć, że to 1800 m npm, co innego
widzieć).
dalej, "podjeżdżamy po górkę" to bynajmniej nie było 10 km po płaskim,
tylko 50 po górach. Choćby tutaj - zaraz zjeżdżamy do mostku, żeby
przekroczyć rzekę i potem wjechać kolejne 200 metrów.
I tak cały czas.
rzeczony mostek
przyjemności (długi zjazd) przed nami
przyjemności za nami - jesteśmy w Makarskiej i zbieramy siły i psyche
na długi podjazd
podjazd ma 35 km i prowadzi z poziomu morza na 1762 m npm
jeden z pierwszych przystanków
asfaltowa droga na szczyt prowadzi przez Park Przyrodniczy Biokovo;
do parku trzeba kupić bilety wstępu, rowerzyści mają 50% zniżki
o o o, toto w oddali, ten maszt, to nasz szczyt, tu widzimy go po raz
pierwszy (maszt dobudowano, bo bez niego Sv. Jure był drugim
najwyższym wierzchołkiem Chorwacji, z nim jest pierwszym)
pod koniec długo droga jest płaska, co wprowadza mnie w przerażenie -
 kilometrów ubywało, ale metrów nie, czyli zapowiadało się ostro
w końcówce, tu widać początki końca
maszt coraz bliżej
ostatnie 2 km, ostatnie 200 metrów, zatem średnie nachylenie 10%;
jedne z trudniejszych 2 kilometrów w życiu, psychiczna rzeźnia...
ale przecież nie skończę podjazdu tutaj, jak to potem będzie na Stravie
wyglądało?
na dachu świata Chorwacji
panorama w stronę morza
widoki w stronę morza
i panorama w drugą stronę
i widok tamże.
zasłużyliśmy na przerwę, dla niepoznaki robimy zdjęcia
the EPIC ride
po zjeździe było głosowanie - czy zamknąć pętlę i wrócić z Makarskiej
na rowerze (głosów ważnych: 1, głosująca: NS),
 czy wrócić autobusem (głosów ważnych: 1, głosujący PB). Że głos
rozsądku ponoć rozstrzygający w przypadku remisu, udaliśmy się na
przystanek, gdzie po kwadransie oczekiwania (i regeneracji) kierowca
odmówił zabrania nas z rowerami na pokład...
Muszę przyznać, że mimo że wcześniej chciałam jechać, to teraz to było
jak lewy sierpowy od życia. Już zdążyłam wejść w tryb "odpoczywam
i leżę do góry brzuchem, nicninerobiąc", a tu każą jechać, i to
nie byle co - bo daleko, bo pagórkowato, bo zmierzch się szybko zbliża.
Przed nocą zdążyliśmy, Piotrek nadał tempo odpowiednie,
na deser pod samym domem czekała nas (jak co dzień)  20% ścianka
 [zdjęcie z któregoś poranka, poranki są bardziej fotogeniczne].

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz