Od dawna wiedzieliśmy, w którym tygodniu stycznia chcemy jechać na narty, dokąd (Andora) i że z biurem podróży (bo tak logistycznie nam najłatwiej, a koszta są bardzo przyzwoite w porównaniu do załatwiania samemu lotu, transportu do hotelu, noclegu i wyżywienia. Jakoś tak nam się jednak nie składało, żeby usiąść i wycieczkę zaklikać - czekaliśmy na najświeższe doniesienia pogodowe z frontu. Czekaliśmy; i - się doczekaliśmy... Wiatr 50 km/h, padający śnieg, zagrożenie lawinowe, a do tego minus kilkanaście stopni, co daje temperaturę odczuwalną niższą od minus dwudziestu. No ładnie, wymarzony urlop, aha. Wobec tego w czwartek rano nastąpiła zmiana planów - Piotrek znalazł przyjemne last minute w Itace (50% ceny) i w sobotę o 5.35 odlatujemy z Okęcia do Turynu, skąd jedziemy szusować do Doliny Aosty, konkretniej włoskiej miejscowości La Thuile.
 |
ciemna strona urlopu |
 |
jasna strona urlopu |
 |
tak, wstawanie o trzeciej zdecydowanie nie należy do przyjemności, z drugiej strony da się jednego dnia i dojechać na stok i całkiem konkretnie (3 godziny, 30 km zjazdu) pojeździć |
 |
słabo to widać na zdjęciu, ale tutaj też mamy duży wiatr. Może nie tak mocny jak w Andorze, ale śnieg przewiewało równo... |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz