To były najlepsze moje urodziny w 2022 roku! Tak w ogóle to raczej nie, bo poprzeczka została zawieszona wysoko - w 2021 pętlą dokoła Lucerny (Szwajcaria!!!), a wcześniej w 2019 przejazdem do Wrześni (310 kilometrów na 31. urodziny) czy w 2018 zwiedzaniem okolic Mountain View. Tym razem dzień wychodzi polsko-czesko-słowacko-czesko-słowacko-czesko-polski i jak w poprzednich latach pierwsze skrzypce gra rower. 27. lipca wypada w środę, a środa to idealny punkt tygodnia na wzięcie kolarskiego urlopu - zazwyczaj długie jazdy wpadają w soboty i niedziele, więc środa to jest dzień równowagi w odpoczywaniu po poprzednim weekendzie i daniu sobie czasu na odpoczynek przed następnym. Ściągamy na garminy ślad wyścigu Beskyd Tour i wsiadamy do auta dojechać do punktu startu, który ustawiamy sobie w czeskich Ostravicach. W międzyczasie Piotrek przyznaje się do braku prezentów, więc już na trasie próbuje mnie udobruchać pysznym serniczkiem (czyżbym była tak łatwa w obsłudze?), a potem znajduje piękny punkt widokowy, na który musi się wdrapać (wdrapywanie się gdziekolwiek w butach szosowych do łatwych nie należy) - ale moim zdaniem było warto (łatwy rachunek zysków i strat, skoro z punktu widokowego nie zleciał, a zdjęcia prezentują się jak poniżej).
 |
prezent #2 (serniczek zniknął zanim Piotrek wyjął aparat, mogliśmy ewentualnie sfotografować okruszki) |
 |
prezent #3 |
 |
pętla idealna - lasy, góry, mały ruch, mniejsze i większe podjazdy. I wszystko w Czechach! (no chyba że na Słowacji) |
 |
i jeszcze widok na góry |
 |
na chwilkę na Słowacji, po raz drugi dziś (dosłownie za tym znakiem zawróciliśmy) |
 |
urodzinowa czekolada nie tuczy, prawda? Prawda prawda prawda? |
Co właściwie robimy w bezpośredniej bliskości Czech? Pracujemy tydzień zdalnie z okolic Skoczowa (który leży w okolicy Cieszyna, który leży już w okolicy Czech. A Cieszyn ma dużo wspólnego z urodzinami, bo mają tam najlepszy serniczek ever - kawiarnię Mufkę polecam z całego serca brzuszka!).
 |
dom ma taras, na którym można się porozciągać i w spokoju popatrzeć na okoliczne pagórki / góry |
 |
jedynym minusem domu jest dojazd do ulicy - najpierw prowadzi szutrem stromo pod górę, potem szutrem delikatnie pod górę, potem kocimi łbami. Kocie łby kończą się przy kościele, w którym notabene w niedzielę pierwsza msza jest o 6:30 (ach, racja, ta bliskość kościoła to kolejny minus, ale już naprawdę ostatni) i dzwony zapraszają na nią od 6:27, bite (sic!) trzy minuty... |
 |
to samo miejsce, inna pora, już po jeździe |