sobota, 30 lipca 2022

[Skoczów] dzień numer 12418

To były najlepsze moje urodziny w 2022 roku! Tak w ogóle to raczej nie, bo poprzeczka została zawieszona wysoko - w 2021 pętlą dokoła Lucerny (Szwajcaria!!!), a wcześniej w 2019 przejazdem do Wrześni (310 kilometrów na 31. urodziny) czy w 2018 zwiedzaniem okolic Mountain View. Tym razem dzień wychodzi polsko-czesko-słowacko-czesko-słowacko-czesko-polski i jak w poprzednich latach pierwsze skrzypce gra rower. 27. lipca wypada w środę, a środa to idealny punkt tygodnia na wzięcie kolarskiego urlopu - zazwyczaj długie jazdy wpadają w soboty i niedziele, więc środa to jest dzień równowagi w odpoczywaniu po poprzednim weekendzie i daniu sobie czasu na odpoczynek przed następnym. Ściągamy na garminy ślad wyścigu Beskyd Tour i wsiadamy do auta dojechać do punktu startu, który ustawiamy sobie w czeskich Ostravicach. W międzyczasie Piotrek przyznaje się do braku prezentów, więc już na trasie próbuje mnie udobruchać pysznym serniczkiem (czyżbym była tak łatwa w obsłudze?), a potem znajduje piękny punkt widokowy, na który musi się wdrapać (wdrapywanie się gdziekolwiek w butach szosowych do łatwych nie należy) - ale moim zdaniem było warto (łatwy rachunek zysków i strat, skoro z punktu widokowego nie zleciał, a zdjęcia prezentują się jak poniżej).

prezent #2 (serniczek zniknął zanim Piotrek wyjął aparat, mogliśmy
ewentualnie sfotografować okruszki)
prezent #3
pętla idealna - lasy, góry, mały ruch, mniejsze i większe podjazdy.
I wszystko w Czechach! 
(no chyba że na Słowacji)
i jeszcze widok na góry
na chwilkę na Słowacji, po raz drugi dziś
(dosłownie za tym znakiem zawróciliśmy)
urodzinowa czekolada nie tuczy, prawda? Prawda prawda prawda?

Co właściwie robimy w bezpośredniej bliskości Czech? Pracujemy tydzień zdalnie z okolic Skoczowa (który leży w okolicy Cieszyna, który leży już w okolicy Czech. A Cieszyn ma dużo wspólnego z urodzinami, bo mają tam najlepszy serniczek ever - kawiarnię Mufkę polecam z całego serca brzuszka!). 

dom ma taras, na którym można się porozciągać i w spokoju popatrzeć
na okoliczne pagórki / góry
jedynym minusem domu jest dojazd do ulicy - najpierw prowadzi szutrem
stromo pod górę, potem szutrem delikatnie pod górę, potem kocimi łbami.
Kocie łby kończą się przy kościele, w którym notabene w niedzielę pierwsza
msza jest o 6:30 (ach, racja, ta bliskość kościoła to kolejny minus, ale już
naprawdę ostatni) i dzwony zapraszają na nią od 6:27,  bite (sic!) trzy minuty...
to samo miejsce, inna pora, już po jeździe

piątek, 22 lipca 2022

[Warszawa] umorusane buzie, niebieskie zęby, okruszki na koszulce, pełna radość

Lato w mieście (no, albo w bliskiej okolicy, bez przesady z tym miastem) da się lubić. Madera Maderą, góry górami, pojazdy podjazdami, ale kiedy noga jest, fajnie pojeździć w grupie i sprawdzić swoją formę przy trochę szybszym tempie. Do tego puste metro, pełne dobrych smaków lodziarnie i przede wszystkim - jagodzianki! Przejdźmy do szczegółów - w Warszawie można:

pytać słoneczników, dlaczego już przekwitają
wsłuchiwać się w jednostajny szum terkotek
albo tylko jednej
patrzeć jak dziesięciu ekspertów zmienia jedną dętkę w 40 minut
(albo raczej jak jeden robi, a dziewięciu doradza #samo_życie)

Można również nie ufać rankingom miejskich jagodzianek i postanowić stworzyć swój. Okej, okej, może nie tak zupełnie ignorując wysiłek i trud włożony przez wielu jagodziankożerców, jak tych czy tych.

#1. bezsprzecznie Słodki Słony, tylko ta cena...
Kilogram jagód w jednej bułeczce, cieniusieńkie ciasto, że prawie go nie ma,
dobra kruszonka. Perfekcja.
#2. Holi Bread, Hala Mirowska, stoisko numer 49.
Przepyszne, z idealnym stosunkiem ceny do jakości. Jedyne miejsce
z mojej listy, w którym jagodzianki kupuje się na wagę (55 zł za kg w 2022
jest ceną rozsądną).
#3. Ciastko w Dziurce, zdjęcie artystyczne, żeby pokazać i duszę, i ciało. 
#4. Miss Mellow - plusy i minusy za kruszonkę. Jest przepyszna, ale wersje
powyższe z racji wylewających się z cienkiego ciasta jagód można prawie uznać
za surówkę i odhaczyć jedną z dziennych porcji warzyw; ta tutaj
zdecydowanie(!) jest deserem.
#5. Bread Morning - piekarnia, którą lubię bardzo, ale której jagodzianki
nie umywają się do poprzednich, mimo dużej ilości owoców, ale też i za
dużej ilości ciasta.

Po wyrobieniu całorocznego limitu jagodziankowego, wypada się zastanowić skąd one w ogóle się biorą i pojechać do Parku Kampinowskiego zrobić rozeznanie w tym temacie.

czy tam są jagody?
nie, owies
poszukiwacze jagód
oooo, tutaj!
ale prawie ich tam nie ma, idziemy dalej!
o, jagody! - ale, nie te...
ale teraz to już naprawdę te!
tak, z tego robi się jagodzianki

wtorek, 19 lipca 2022

[Madera] tęsknię.jpg

W ciągu miesiąca na Maderze zrobiliśmy rekordowo mało zdjęć - wszystko już uwieczniliśmy, a drugi pobyt tam jest raczej, żeby nacieszyć oczy, nie kliszę. Mimo to kilka nowych jpgów siedzi w katalogu "madera 2022" i żal by się było nie podzielić.

/home/user/podróże/madera2022/nowe_punkty_widokowe.jpg
/home/user/podróże/madera2022/leniwe_śniadania.jpg
/home/user/podróże/madera2022/nieleniwe_popołudnia.jpg
/home/user/podróże/madera2022/zapierające_dech_w_piersiach_widoki.jpg
/home/user/podróże/madera2022/fotogeniczne_zjawiska_atmosferyczne.jpg
/home/user/podróże/madera2022/niesamowite_krajobrazy.jpg
/home/user/podróże/madera2022/ponad_chmurami.jpg
/home/user/podróże/madera2022/pod_chmurami.jpg
/home/user/podróże/madera2022/znów_ponad_chmurami.jpg
/home/user/podróże/madera2022/znów_pod_chmurami.jpg
/home/user/podróże/madera2022/ponad_klifami.jpg
/home/user/podróże/madera2022/pod_sklepieniem_tunelu.jpg
/home/user/podróże/madera2022/gdzieś.jpg
/home/user/podróże/madera2022/gdzieś_indziej.jpg
/home/user/podróże/madera2022/jeszcze_gdzieś_indziej.jpg
a tej tylko góry w głowie!
a temu tylko ośmiornice w głowie!
/home/user/podróże/madera2022/punkt_widokowy_nr_2.jpg
/home/user/podróże/madera2022/punkt_widokowy_nr_1892.jpg

wtorek, 12 lipca 2022

[Madera] trzy - dwa - jeden - szczęśliwego nowego roku!

W czerwcu psy w Funchal mają ciężko. Maderczycy lubią się bawić, świętować i cały miesiąc to jeden nieprzerwany łańcuch fiest. W mieście oficjalnie trwa Festiwal Atlantycki, ale pojedyncze pobliskie gminy (?) lub kościoły (?) organizują ich więcej i częściej. A wiadomo nieodzownymi składnikami dobrej zabawy są mięsne szpadki, tutejszy chleb (bolo do caco), kubki z ponchą (rozwodnionym czy raczej rozcytrusowanym rumem), kwiatowe dekoracje ulic, muzyka i... nieszczęsne fajerwerki. Co do tych ostatnich - w każdą czerwcową sobotę w porcie o 22.30 prezentowała się jedna z firm walczących o oprawę sylwestra. Kto wygrał nie wiem, ale kto wie, może pojedziemy sprawdzić?

espadata, w trochę mniej ulicznym, a bardziej knajpianym wydaniu.
W szpadkach chodzi jednak zawsze o to samo - o mięso, dużo mięsa!
a w dekoracjach chodzi o kolor, mnogość, częstotliwość
fajerwerki uwiecznione nie zostały - nie dlatego, że jakoś bardzo ich nie
lubię, ale nie jest też tak, że je jakoś bardzo lubię. Czas wieczorem można
spożytkować lepiej, za to raz po zmroku przejeżdżaliśmy prawie
środkiem ulicznej fiesty. Hej zabawo!