sobota, 20 sierpnia 2022

[Kopenhaga] kanelsnegle - to wymowę tego duńskiego słowa ćwiczyłam do perfekcji

Zadanie: opisać duńskie jedzenie jednym słowem. Odpowiedź: drogo. Właściwszy byłby jednak opis w dwóch słowach: bardzo drogo. Zresztą jest to charakterystyka nie tylko skandynawskiej kuchni, ale i transportu czy usług. Żeby nie być gołosłownym, kilka przykładów oraz kontekst - za 10 DKK trzeba w kantorze zostawić 6.40 PLN. Tajski pad thai w zwyczajnej knajpie 130 DKK (83 PLN). Mała butelka coli w sklepie 16 DKK (10 PLN). Kilogram kurczaka w promocji 60 DKK (38 PLN). Trzy nieprzesadnie duże bułki w polecanej piekarni 40 DKK (26 PLN). Cynamonka tamże 25 DKK (16 PLN).

pierwsza kulka 35 DKK (22 PLN), ale następne już po 10 DKK (6 PLN)

Skoro już się zgadało o cynamonkach... to trzeba przyznać, że trochę ich wydegustowałam. Szczególnie, że wiele piekarni proponuje promocję jak w Żabce - trzy sztuki w cenie dwóch i pół. Żal nie skorzystać!

gdyby cynamonka miała oczy, to to byłby ten moment, kiedy patrzymy sobie
głęboko w oczy i ja pytam z wyrzutem, czy ona musi mieć tyle kalorii, a ona
odpowiada z troską, że nie wchodziłaby dzisiaj na moim miejscu na wagę.
No i że dodatkowe dziesięć kilometrów nie zaszkodzi...
kanelsnegle - wymowę tego duńskiego słowa ćwiczyłam do perfekcji

Narzuca się pytanie - czy na czymś jeszcze można w Kopenhadze oszczędzić? Owszem, na wodzie - Duńczycy bardzo chwalą się swoją kranówką, piją ją i uważają za oczywistość, że jest czysta, zdrowa i lepsza niż woda z butelki.

to jest biznes - sprzedawać kranówkę w kartonie i brać za to 15 DKK za litr
my woleliśmy taką za free

Tyle o piciu, a jeszcze o jedzeniu i tradycyjnych kanapkach - smørrebrød. Kromka ciemnego żytniego chleba i dodatki, na przykład jajko i krewetki. Początkowo w prostej wersji robotniczej z żółtym serem lub kiełbasą, teraz wykwintne wariacje serwuje się w najlepszych restauracjach. Ponoć; bo w żadnej nie byliśmy. Internet podpowiada, że na chleb można położyć wędzonego śledzia, do tego surowe żółtko, rzodkiewkę i szczypiorek. Albo smażony filet z flądry z krewetkami, sałatą, pomidorem i remuladą. Albo cokolwiek innego. I tak będzie pysznie.

poprosiłam o kanapkę w jednej z kawiarni. Pan przyjmujący zamówienie
dwa razy się upewniał, czy na pewno, bo to taka otwarta kanapka.
Panie, ja jestem z Polski, dla mnie to nic dziwnego.
no, chociaż może ceny tych kanapek są trochę dziwne

W Danii mają rekordowe ceny. Ale co z innymi rekordami? Odwiedziliśmy stosowne muzeum, żeby dowiedzieć się, że:

  • dwudziestoczterogodzinny rekord pieczenia chleba wynosi 12016 bochenków (każdy o wadze 350 gramów), należy do Duńczyka Jana Smedengaarda i pochodzi ze stycznia 1985. 
  • największego arbuza zebrano w 1990 w Tennessee. Ważył 118,84 kilograma. Z kolei najcięższy ogórek (9.65 kg) wyrósł w 1996 w Newark w Anglii.
  • największego muffina upieczono w Manchesterze. W 556 kilogramach zmieściło się około dwóch milionów kalorii. To nic w porównaniu z największym ciastem - które ważyło ponad 58 ton (z czego 7.35 tony ważył sam lukier).
  • najdłuższa kiełbaska ciągnęła się przez 46,3 kilometra i zrobiono ją w kanadyjskim Kitchener w kwietniu 1995.
  • ile razy można jeść na mieście? Krytyk kulinarny Fred Magel z Chicago w ciągu 50 lat odwiedził 46000 knajp.

Oprócz tego byliśmy też w innym muzeum obejrzeć przygotowania do kolejnego lotu załogowego na Księżyc. Przygotowania, swoistą próbę generalną dwóch śmiałków odbywało w 2020 w północnej Grenlandii, gdzie przez 61 dni mieszkali na 4.5 metrach kwadratowych składanego przenośnego domku i próbowali radzić sobie w ekstremalnych warunkach pogodowych (-41 stopni i silny zimny wiatr).

najbardziej kalorycznie-gęste jedzenie to to w proszku. Huel został chyba
patronem akcji. Wygląda apetycznie, nie?

To była przyszłość, ale zajrzeliśmy również do przeszłości i pałacowej kuchni swego czasu gotującej dla rodziny królewskiej i jej gości. Ponoć wyposażenie i umeblowanie nic a nic się nie zmieniło. Można poczuć się jak w 1937, szczególnie że w gablocie wisi również menu z królewskiej uczty, a właściwie największego bankietu dziewięćdziesiolecia. Co było w karcie?

  • zupa ambasadorowa, bazująca na szczawiu, sałacie i puree z zielonego groszku
  • filet z soli w sosie beszamelowym a'la Nantua
  • polędwica w garniturze z marchewek i rzepy
  • kurczak paryski - pieczony w pikantnym sosie velouté na bazie zasmażki i lekkiego bulionu
  • lody królewskie
  • deser - przygotowano 1200 ptifurek, 1200 karmelizowanych owoców, 600 glazurowanych wiśni, 600 wiśni w karmelu, 200 czekoladowych koszów z marcepanowymi owocami.

to tutaj przygotowywano te wszystkie pyszności
każda patelnia, każde naczynie odatowane. 1921.
dział cukierniczy, mój ulubiony
no, na spółkę z tym herbacianym
dwa earl greye poprosimy
i jeszcze taka ciekawostka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz