Z pięciu dni kopenhaskich dwa były rowerowe, dwa muzealne, a jeden spacerowy. Na piechotę ciężko wyrobić tyle kilometrów co na dwóch kółkach, ale dzielnie staramy się, by było ich jak najwięcej i by z nawiązką zwróciła nam się czterdziestoośmiogodzinna Copenhagen Card. Pełna lista odhaczonych w weekend atrakcji:
- Duńskie Centrum Architektury
- pałac rodziny królewskiej - Christiansborg - pokoje gościnne, podziemia, kuchnia
- <cynamonka>
- Muzeum Designu
- Muzeum Sztuki Nowoczesnej
- sklep Lego
- Ogrody Tivoli (i balet!!! Na świeżym powietrzu, krótki, bo krótki, ale moi cudowni towarzysze podróży nie marudzili i dali obejrzeć!)
- Muzeum Narodowe, a w nim przede wszystkim wystawa o Wikingach
- Kościół Najświętszego Zbawiciela z zakręconymi schodami dokoła wieży
- Wolne Miasto Christiania
- Muzeum Rekordów Guinessa
- okrągła wieża Rundetaarn
- Muzeum Robotników z lat 50.
- <cynamonka>
- Cisternerne - galeria sztuki w podziemnych cysternach wody pitnej.
 |
o tym już trochę było w poście jedzeniowym - tak, to jest właśnie owe składane trzy i pół metra kwadratowego, w którym ludzie chcą podbijać Księżyc i w którym dwóch śmiałków spędziło ze sobą na Grenlandii dwa miesiące. Nie wyobrażam sobie jak silna musi być ta iskierka zdobywcy i podróżnika, żeby zdecydować się na coś podobnego - takiego Piotrka dajmy na to całkiem lubię, ale chyba po pół dnia siedzenia razem na tak małej przestrzeni miałabym ochotę go zagryźć, a co dopiero kogoś obcego po roku... |
 |
główna atrakcja Duńskiego Centrum Architektury - szybki powrót z pięter wystawowych na parter. Polecam wszystkim dużym dzieciom! |
 |
Christiansborg - o najważniejszym pomieszczeniu w pałacu, czyli kuchni, już było, ale i sala z kolorowymi (chyba całkiem współczesnymi, ale ilustrującymi wydarzenia historyczne) arrasami niczego sobie |
 |
Muzeum Sztuki Nowoczesnej: policz Ciasteczkowe Potwory |
 |
Muzeum Sztuki Nowoczesnej: jak to w takich muzeach bywa, dużo dziwnych instalacji. Najlepszym doświadczeniem był chyba spacer po małym, całkowicie ciemnym, papierowym labiryncie - kilka minut powolnego tuptania noga za nogą, macanie prawą ręką, czy nadal trzymamy się prawej strony i ta wielka niepewność, gdzie ja jestem i dokąd ja idę |
 |
Muzeum Sztuki Nowoczesnej: praca pod tytułem "rodzeństwo" |
 |
budulec nowoczesny, ale już nie muzeum, a sklep - klocków Lego |
 |
Ogrody Tivoli - miejsce tak kiczowe, że aż przyjemne. To park rozrywki (rollercoastery, karuzele, kolejki) wśród drzew, stawów, knajp. |
 |
między muzeum a muzeum: metro |
 |
z Muzeum Narodowego (tego z Wikingami) moje ulubione zdjęcie to to z wystawy zabawek |
 |
Kościół Najświętszego Zbawiciela - na wieżę długo idzie się klatką w środku, ale na koniec wychodzi się na te pokręcone schody |
 |
a ku ku! |
 |
widok z góry całkiem całkiem |
 |
z góry wszystko nabiera regularnych prostokątnych kształtów |
 |
Wolne Miasto Christianię odwiedzamy z Piotrkiem, kiedy Franek czyta o Wikingach. To przedziwna dzielnica, a właściwie osiedle o statusie niezależnej społeczności. Jego początki sięgają lat 70., kiedy squatersko-hippisowskie grupy zajęły opuszczone wojskowe koszary. Potem były niekończące się przepychanki z władzami, dotyczące głównie sprzedaży miękkich narkotyków. Christiania dzisiaj jest pełna uśmiechniętych ludzi, straganów z używanymi sukienkami i haszyszem, roślin, alternatywnej kultury i - oczywiście - rowerów. Jej mieszkańcy stosują się do własnego "kodeksu" praw - zabronione jest używanie samochodów, broni, kamizelek kuloodpornych i ciężkich narkotyków, kradzieże; nie wolno robić zdjęć miejscowym oraz... biegać (osobę, która biegnie p terenie osiedla, podejrzewa się o bycie złodziejem lub... policjantem) |
 |
następne w harmonogramie było Muzeum Rekordów Guinessa, gdzie po raz kolejny jestem zaskoczona kreatywnością ludzi, w jakich kategoriach rywalizują. Jedną z nich jest liczba podwiązek zdjętych zębami w ciągu jednej minuty. Rekord wynosi 26. |
 |
okrągła wieża Rundetaarn zaskoczyła mnie z kolei brakiem schodów (ale ja łatwo daję się zaskoczyć w Kopenhadze!). Podchodzi się ślimaczą rampą. |
 |
Cisternerne - galeria sztuki w cysternach wody pitnej rozczarowała... |
 |
bo pomysł bardzo dobry, ale wykonanie po prostu nudne - na tak dużej przestrzeni, jaką artyści mieli do dyspozycji można było poszaleć, a głównym motywem są wirujące kółka ze sznurka oraz kręcące się sukienki (białe i czerwone) |
Aha, kącik architektoniczny, głównie z dnia spacerowego. Miasto - bo jakżeby inaczej - bardzo różnorodne, trochę nowoczesne, trochę nie. I to by było na tyle, tak Państwu za uwagę (tak to po duńsku dziękuję).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz