sobota, 3 września 2022

[Tyrol] przepis na udane wakacje

Urlop wyszedł nam nieźle - padało, kiedy jechaliśmy tam, padało, kiedy wracaliśmy tu, ale na miejscu spędziliśmy siedem dni z pogodą tip top. Słońce, ciepło, piękne widoki, dobre samopoczucie. Jak do tego dodać smaczne (chociaż niezbyt zdrowe, za to bogate w węglowodany, oj bogate) austriackie jedzenie, miłe towarzystwo w Szwajcarii, fajne kryminały do poduszki, medalowe niespodzianki na ME w lekkiej atletyce, które z przyjemnością wieczorami oglądaliśmy, to ewidentnie wyjdzie przepis na idealną przerwę od pracy. Nie ma za co.

uwaga, zaczynam od najbardziej spektakularnej fotki, ale warto oglądać dalej
to pierwszy punkt widokowy, na którym się zatrzymaliśmy - jeszcze wtedy
nie wiedziałam, że takie widoki w Tyrolu to standard, jeszcze nie byłam
rozpuszczona. Teraz jestem, ale nadal uważam, że tu było ładnie!
generalnie ładnie było wszędzie
więc warto było się zatrzymać odpocząć i nabrać sił pokontemplować widoki
trasy rzadko przebiegały przez cywilizację - owszem przejeżdżaliśmy przez
miasteczka, szczególnie na początku podjazdów
ale dość szybko z nich wyjeżdżaliśmy
i większość czasu spędzaliśmy w głuszy. No, przerywanej dzwonieniem krowich
dzwoneczków bądź szumem silnika mijanego nas auta lub - co gorzej dla
uszu - motocykla
ale ja się tym motocyklistom w zasadzie zupełnie nie dziwię - pod kątem
obcowania z naturą to motocykl to taki szybszy rower
a taką drogą można jechać bez końca!
(szczególnie jak nie trzeba okupić tego pracą łydek, a wystarczy karta kredytowa
na stacji benzynowej)
a sąsiedztwo dróg bywało różne
nisko było oczywiście dużo zieleni
trochę trawy
trochę drzew
trochę wodoospadów
wyżej roślinności mniej, coraz coraz mniej
aż na górze nie ma już jej w ogóle.
To szczyt przełęczy Timmelsjoch, jesteśmy na chwilę we Włoszech!
na szczyt przełęczy zazwyczaj prowadzą serpentyny - dzięki temu widać
przyszłą udrękę i przyszły trud
z plusów - zdarzają się dobre miejsca na zdjęcia przeszłej udręki i przeszłego
trudu
okej, na szczycie już byliśmy, wracamy niżej
i niżej
i niżej
<co za gość, on zawsze tak tylko w lewo jeździ?>
już prawie wróciliśmy do cywilizacji, jesteśmy nisko
i niżej
i niżej
bliżej sklepów, hoteli, pensjonatów
bliżej domów
i bliżej knajp, na przykład takich serwujących lokalne Kaiserschmarrn
a w temacie jedzenia, tu dużo zdrowszego, i może z nie najlepszym
możliwym ujęciem, ale do przepisu na idealną przerwę od pracy dopisuję
jeszcze klimatyczne śniadania na tarasie z widokiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz