Kelnerka w knajpie zwraca się do nas po niemiecku i pyta, czy mamy rezerwację i że ona sprawdzi czy jest jakiś wolny stolik, ein Moment bitte. Menu jest dwujęzyczne, jak i wiele znaków, tabliczek i sklepowych wystaw. Ceny w niektórych sklepach, piekarniach, pralni czy u fryzjera od razu w euro; takie miasto. Wieczorem ogródki restauracyjne pełne są roześmianych najedzonych ludzi... zupełnie inaczej niż w Görlitz, gdzie po dobranocce ze świecą szukać człowieka. Nie dziwię się, nawet wysokie ceny w złotówkach są cenami w złotówkach, a nie w euro. Też bym pewnie przyjeżdżała do Polski na zakupy i zatankować. Z drugiej strony widać odwrotną migrację u kolarzy - lokalni od razu szast prast i na niemieckie równe (ono dobra: równiejsze) asfalty. Sprawdzamy z Piotrkiem jak to jest po obu stronach granicy.
 |
Zgorzelec - z widokiem (z okna sypialni) na Görlitz |
 |
Görlitz |
 |
Polska |
 |
Niemcy |
 |
Polska |
 |
Niemcy - żeby nie było tak różowo, drogi są nieźle połatane, chociaż trzeba przyznać, że te łaty są jakby ich nie było - gdyby zamknąć oczy, mogłoby się wydawać, że jest gładko |
 |
granica - tu najczęściej sprzedaje się papierosy. Zaraz obok benzyny, alkoholu i właściwie wszystkiego innego... |
 |
pogranicze - kiedy wjeżdżamy szosówkami do lasu, to wiadomo, że chodzi o coś szczególnego |
 |
w Mużakowie spełniam swoje małe podróżnicze marzenie i odwiedzam kolorowe jeziorka |
 |
są kolorowe, chociaż chyba rozdmuchałam sobie przesadnie oczekiwania |
 |
ale nie marudzę, było ładnie! |
 |
było fotogenicznie |
 |
jeszcze kilka ostatnich achów i ochów |
 |
i auf Wiedersehen! |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz