wtorek, 28 lutego 2023

[Mordor] chodzić jak Frodo

Ponoć nikt tak po prostu nie wchodzi do Mordoru, a jednak! Nie trzeba nawet biletów, chociaż logistycznie (hike jest długi, dwudziestokilometrowy) praktycznie trzeba wykupić (odpowiednio wyceniony) przejazd busikiem z parkingu (gdzie kończy się hike) na miejsce startu. A potem, off you go, Mordor czeka!

Wędrówka Tongariro Alpine Crossing reklamowana jest jako najładniejsza piesza wycieczka na świecie. Jest nieźle, nie powiem, ale czy najładniej? Pewnie nie należy pytać nas, bo trafiliśmy na umiarkowaną pogodę - dwieście metrów w pionie od szczytu weszliśmy w chmury. Dzięki nim doświadczamy magicznego poczucia jedności z innymi turystami. Wszyscy grzecznie (no dobrze, może nie tak grzecznie, wieje i jest przeraźliwie zimno) czekamy aż chmura przejdzie i na kilkanaście/dziesiąt sekund odsłoni przepiękne jeziora, a gdy to wreszcie następuje okazuje się, że wszyscy mówimy w tym samym języku, języku ochów, achów, wow-ów i wykrzykników. Gdzieniegdzie słychać magnifique. Wszyscy klikają w ekran telefonu w tym samym momencie, no róbże już to zdjęcie. Udało się - zobaczyliśmy to po co przyszliśmy, możemy wracać.

A sam krater (okolica jest aktywna sejsmicznie, ale bacznie monitorowana)? Nie wrzuciłam do niego pierścienia, to jest obrączki. Jeszcze trochę Piotrek się będzie musiał ze mną pomęczyć!

sama trasa jest niesamowicie zróżnicowana - zresztą co ja będę język
strzępić, opisy przyrody w lekturach zawsze się omijało, niech przemówią
zdjęcia!
już za chwilę, już za momencik
!!!

niedziela, 26 lutego 2023

[Ruapehu] jeździć jak Frodo

Najbardziej na rowerze lubimy rysować pętle, powtarzanie odcinków wydaje się skrzyżowaniem faux pas ze zmarnowaną okazją na zobaczenie więcej świata. Czasami z powodu słabej siatki dróg się nie da i wtedy wychodzi "tam i z powrotem", czyli hobbit - to nie jest oficjalna kolarska nomenklatura, ale lubię tak nazywać trasy tego typu. W Nowej Zelandii wypada jeździć je jakoś bardziej (nie sądzę, by ten kontekst był konieczny, ale na wszelki wypadek: to w tym kraju kręcono ekranizacje powieści Tolkiena).

Powy te przyjemne hobbity, niestety czasami nawet latem (helloł, takie lato to ja mam zimą w Polsce) wyglądają one jak poniżej.

punkt widokowy - fotka z autem, żeby nie wrzucać białego prostokąta

sobota, 25 lutego 2023

[Pukeiti] stanąć i pokontemplować las w ciszy

Póki co widziałam na szczęście tylko dwie konsekwencje cyklonu Gabrielle. Tabliczkę w supermarkecie tłumaczącą, że w wyniku opóźnienia w dostawie przez kilka najbliższych tygodni może zabraknąć bananów i powalone drzewo w tropikalnym lesie Pukeiti. Ten ostatni ma wyznaczone spacerowe ścieżki jak szlaki w Kampinosie - część szeroka, wygodna, momentami nawet asfaltowa, część dzika, że trzeba przedzierać się przez chaszcze i roślinki. Wypróbowaliśmy oba rodzaje.

Aha, tytuł niestety nie ma sensu bez filmu, przepraszam. Chodzi o to, że jak w polskim lesie jest cicho i przyjemnie, tak tutaj nie da się usłyszeć własnych myśli! Poziom decybeli jest niesamowity - taki koncert dają cykające / świszczące / szeleszczące / drące mordę świerszcze / chrząszcze / inne insekty.

piątek, 24 lutego 2023

[Waikato] Kia ora

Nie ufam tym Nowozelandczykom. Jeżdżą do góry nogami, jeżdżą po lewej stronie drogi... Z duszą na ramieniu odwiedzam jako turystka tor zobaczyć, co tam nawywijali, a tu proszę! Okazuje się, że umieją raz coś zrobić tak jak reszta świata! A ich welodrom w porównaniu do Pruszkowa to w ogóle jakiś taki bardziej. Niby też owalny, też ćwierćkilometrowy, też drewniany, z lazurowym wybrzeżem (to ten niebieski pasek, na którym po płaskim rozpędzamy się do bezpiecznej prędkości), czarną, czerwoną i niebieską linią... Niby wszystko tak samo, ale jednak inaczej - dach nie przecieka, na klatce pali się światło (to nie jest licencia poetica - kiedy ostatnio przyjechaliśmy pokibicować na zawody musiałam sobie świecić latarką z telefonu, żeby nie wykopyrtnąć się na schodach), jest czysto, przyjaźnie, tak nieprowizorycznie.

A po spełnieniu turystyczno-kolarskiego obowiązku, ruszamy na rowerową pętlę po okolicy zachłysnąć się Nową Zelandią.