niedziela, 31 maja 2020

[Podhale] góralski folklor

Tempo, tempo - krzyczy do nas babulinka, stojąc na krawędzi stromej ulicy. Uśmiecha się i rytmicznie uderza laską w asfalt. Uśmiecham się i ja, ale szybciej nie pojadę, jest za ostro na moje mazowieckie nogi.
uwaga, krowy!
Nie wiem jak nazywała się ta ulica, ale może Jana Pawła? Na Podhalu wszyscy mieszkają na ulicy Jana Pawła. No ewentualnie Karola Wojtyły lub kardynała Karola Wojtyły - we wsi może być tylko jedna ulica, ale trzeba ją nazwać godnie. Jestem pewna, że gdyby te wioski były trochę większe, ktoś by się pokusił o skrzyżowanie alei Jana Pawła z ulicą Karola Wojtyły na rondzie Papieskim. Z jednej strony duży szacunek do polskiego papieża, z drugiej pewna niepraktyczność - unikalność nazw pomaga jednak odróżniać jedną ulicę od innej, jedno miasto od innego.
prawie główny wjazd do sporego miasta
Z tym papieżem to może właściwie wcale nie jest takie zaskakujące - przy drodze widziałam sporo dowodów na brak indywidualizmu. Domki do wynajęcia - trzy szeregowce, identico. Osiedle pięciu apartamentów, kubek w kubek. Górę dalej kolejne cztery, wszystkie takie same. Nawet byłoby do zaakceptowania, gdyby nie szumne hasła reklamowe - "klimatyczne", "wyjątkowe", "luksusowe". No więc nie.
fatamorgana edycja górska, czyli czy mi się śni, czy po ostatnich kilkuset
metrach prowadzenia roweru po chaszczach i kamulcach, mogę znów
zakręcić korbą?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz