czwartek, 2 sierpnia 2018

[San Francisco] najważniejszy posiłek dnia

Zawsze bardzo lubiłam podróże do Stanów, bo bez wysiłku wracałam dwa kilogramy lżejsza. Niestety od jakiegoś czasu przy wyborze knajpy bezwględnie kierujemy się rekomendacjami (Google Maps / TripAdvisor), niezależnie czy wybieramy się na elegancką kolację przy świecach do dobrej restauracji (no dobra, trochę przesadziłam z tą Francją elegancją i świecami, ale - licencia poetica) czy na szybkiego hot doga w przydrożnej budce. Okazało się, że jedzenie w US może być dobre (szok i niedowierzanie), chociaż o wiele trudniej jest takie znaleźć. Oczywiście w Polsce bywa niedobre, ale normą jest, że jest porządne, nawet gdy jest niedrogie. W Stanach tanie jedzenie zazwyczaj (znowu - GoogleMaps i TripAdvisor Twoim przewodnikiem) jest okropne - bardzo słodkie albo tłuste. Weźmy taki jogurt z płatkami. Można z tego zrobić danie premium - jogurt grecki, dobra granola z migdałami, orzeszkami pekan i pestkami dyni. Można też po amerykańsku - przesłodzony jogurt smakowy, a do tego cheeriosopodobne płatki, tylko słodsze (obtoczone w cukrze) i kolorowe (chyba tylko po to, żeby podkreślić ich sztuczność). Takie śniadania spotykałam podczas wcześniejszych tripów za Wielką Wodę. Teraz podeszliśmy do tematu profesjonalnie!

Wszyscy znamy ten obrazek - duża knajpa, przy barze wysokie krzesła, przy przestronnych oknach metalowe podłużne stoły i pluszowe kanapy. Przy śniadaniu siedzi para, kelnerka podchodzi z dzbankiem przelewowej kawy i bez pytania dolewa do pełna do kubków. Tak jest nie tylko w kinie! Chociaż w naszych śniadalniach zazwyczaj nie było pluszowych kanap i metalowych stolików, to kawa była - zdrajca Piotrek zaczął pić to świństwo ;-)
jeśli wejdziesz między wrony, musisz krakać i jak i one.
Amerykański standard śniadaniowy - pancakes!
podejście pierwsze - z mąki ryżowej, z kawałkami malin i borówek.
podejście drugie - cienkie, z owocami...
...i obowiązkowym syropem klonowym
podejście trzecie - ziemniaczane ze smażonym bananem i orzechami
Mniej na słodko? Też można [ale po co nie na słodko, skoro można na słodko? - przyp. Ciasteczkowy Potwór].
kompromis między słodko a niesłodko: pancakes z syropem klonowym,
jajkiem i bekonem, mmm (?!?!)
tosty, jajka pochette z sosem benedyktyńskim na ziemniaczkach
(smażonych, w formie pasków, zapewne to danie miało jakąś chwytliwą
nazwę, ale nie pamiętam)
tu ziemniaczki widać lepiej, do tego bekon
Ciasteczkowy nie rozumie, co się na tym talerzu
wydarzyło. I nie popiera!
jajko sadzone, kolorowe zimniaki, bekon, tost
omlet, kolorowe ziemniaki, bez bekonu, tost
wariant zdrowszy - jogurt i kanapki (wiem, że dużo,
ale na głodniaka 2000 metrów przewyższenia
przecież się nie zrobi!) - z humusem i awokado,
z ricottą i orzechami, z serkiem i cynamonem
nauczeni doświadczeniem drugi raz w tym miejscu oprócz jogurtu
zamawiamy tylko dwie kanapki - z masłem orzechowym i dżemem
(klasyka) i z awokado i jajkiem

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz