środa, 1 sierpnia 2018

[San Francisco] SFO leży w Karlifornii

Czy San Francisco leży w Kalifornii? Chciałoby się mechanicznie odpowiedzieć tak, ale zastanówmy się czy aby na pewno. Gdyby leżało, to pogoda powinna być podobna jak gdzie indziej, prawda? A nie jest! Kalifornia kojarzy się z bezchmurnym niebem, pełnym słońcem, przyjemnym ciepłem / upałem. Teraz jest niechlubnie słynna z pożarów, które wypalają ogromne połacie lasów. Co innego w San Francisco - tam jest Karl. Karl the Fog, czyli Karol Mgieł (Mgła Karolina?), prawie że niepodzielnie rządzi w mieście od końca maja do połowy września. Jest odpowiedzialny za chmury, brak słońca, niską temperaturę (mniej niż 20 stopni, kiedy 20 mil dalej jest pod 40), wilgoć w powietrzu - gdy rano wychodzimy z hotelu mamy wrażenie, że pada taka mikro mżawka. Słowem - jest nieprzyjemnie. Mało tego - Karl zżera dużo widoków, po które można by było wjeżdżać na okoliczne wzgórza. Witamy w Karlifornii!
wjechaliśmy po widoki na Twin Peaks
(ponoć nie mającego nic wspólnego z tym Twin Peaks)
mmm, po prostu wszystko widać
Karl zadowalający się tylko wierzchołkami budynków
To doroczne zjawisko, do którego miejscowi zdążyli się przyzwyczaić (może nawet trochę polubić przez łzy? Albo chociaż oswoić?) - jako lokalny celebryta ma swojego twittera (https://twitter.com/karlthefog), gdzie pełno prześmiewczych tekstów (bo jak lepiej radzić sobie z traumą niż śmiechem?), zdjęć (skądinąd zjawiskowych), memów.
czy będzie jutro widać fajerwerki? 6% na "TAK"
źródło: https://twitter.com/karlthefog
dość pesymistyczna prognoza pogody, słońca było więcej.
Troszeczkę.
źródło: https://twitter.com/karlthefog
dziwne, że June i July nie zostały przemianowane na Fogune i Foguly
źródło: https://twitter.com/karlthefog
Karl się budzi, źródło: https://twitter.com/karlthefog
Karl jest głodny, źródło: https://twitter.com/karlthefog
Zdarzają się przebłyski słońca. Nie są długie i właściwie dość przygnębiające (bo wtedy powrót Karla jest jeszcze bardziej dołujący), ale są. Kilka dowodów poniżej.
z lewej Karlifornia, z prawej Kalifornia
i znów, Karlifornia/Kalifornia
tym razem nie to samo miejsce, ale ten sam efekt, Karlifornia/Kalifornia
W kontekście powyższego nie powinno dziwić, że staraliśmy się jeździć raczej z dala od San Francisco - zresztą dużo wyjechać nie trzeba, wystarczy 10-20 mil na północ / południe / wschód, gdziekolwiek.
7 dni (w tym trzy pracujące)
434 km, 7000 m przewyższenia
Żeby nie kończyć na smutno, kilka zdjęć, jak piękna może być Kalifornia!
pierwsza wycieczka - na północ przez Golden Gate
rozpościera się tam park narodowy góry Tamalpais;
albo górki raczej, bo ma toto raptem 2572 stóp (niecałe 800 metrów)
trasa urozmaicona - trochę lasu, trochę żółtej (bo już wypalonej) trawy
wygląda pięknie i malowniczo, mnie właśnie takie obrazki kojarzą się
z Kalifornią
gdy gorąco, las daje miłą ochłodę (ale tylko na chwilę)
tutaj znaki drogowe po amerykańsku - romby i dużo tekstu
a to już inna wycieczka - tym razem na wschód, gdzie eksplorowaliśmy
wzgórza w okolicy Oakland. Widoki podobne, ale dużo mniej lasów.
rzadko zielono, czasem zielono-żółto
najczęściej jednak żółto
widok na San Francisco z Mount Grizzly
wycieczka chociaż miała niedźwiedzi temat przewodni (jechaliśmy przez
trzy wzgórza: Mama Bear, Papa Bear, Baby Bear i górę Grizzly), to
zakończyła się tylko spotkaniem rodziny szopów.
Rodziny misiów na szczęście nie!
kolejna wycieczka - na Mount Diablo - górę iście diabelską, przez Piotrka
bardzo celnie opisaną jako "diablo gorąco"
w istocie było ciepło. Bardzo ciepło. Bardzo bardzo ciepło.
Droga nie sprzyjała - ciągle wiła się do góry (z poziomu morza na
ponad 1000 metrów), praktycznie ciągle w słońcu, drzew jak na lekarstwo.
Garmin pokazywał duże trzydzieści-kilka stopni, w pewnym momencie
przekroczył nawet 40 - zobaczyłam 40.5.
przystanek na chwilę zebrania sił - fota i do cienia, i pić pić pić
(na szczęście co chwila były dostępne kraniki z pitną wodą, bez nich byśmy
chyba zrezygnowali, o dwóch bidonach nie da się wjechać na taką
górę w tej temperaturze)
"daleko jeszcze?", czyli nigdy jeszcze nie robiliśmy tylu przystanków,
tak często
czy widok ze szczytu był tego warty? oceńcie sami

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz