Czy San Francisco leży w Kalifornii? Chciałoby się mechanicznie odpowiedzieć
tak, ale zastanówmy się czy aby na pewno. Gdyby leżało, to pogoda powinna być podobna jak gdzie indziej, prawda? A nie jest! Kalifornia kojarzy się z bezchmurnym niebem, pełnym słońcem, przyjemnym ciepłem / upałem. Teraz jest niechlubnie słynna z pożarów, które wypalają ogromne połacie lasów. Co innego w San Francisco - tam jest Karl. Karl the Fog, czyli Karol Mgieł (Mgła Karolina?), prawie że niepodzielnie rządzi w mieście od końca maja do połowy września. Jest odpowiedzialny za chmury, brak słońca, niską temperaturę (mniej niż 20 stopni, kiedy 20 mil dalej jest pod 40), wilgoć w powietrzu - gdy rano wychodzimy z hotelu mamy wrażenie, że pada taka mikro mżawka. Słowem - jest nieprzyjemnie. Mało tego - Karl zżera dużo widoków, po które można by było wjeżdżać na okoliczne wzgórza. Witamy w Karlifornii!
 |
wjechaliśmy po widoki na Twin Peaks
(ponoć nie mającego nic wspólnego z tym Twin Peaks) |
 |
mmm, po prostu wszystko widać |
 |
Karl zadowalający się tylko wierzchołkami budynków |
To doroczne zjawisko, do którego miejscowi zdążyli się przyzwyczaić (może nawet trochę polubić przez łzy? Albo chociaż oswoić?) - jako lokalny celebryta ma swojego twittera (https://twitter.com/karlthefog), gdzie pełno prześmiewczych tekstów (bo jak lepiej radzić sobie z traumą niż śmiechem?), zdjęć (skądinąd zjawiskowych), memów.
 |
czy będzie jutro widać fajerwerki? 6% na "TAK"
źródło: https://twitter.com/karlthefog |
 |
dość pesymistyczna prognoza pogody, słońca było więcej.
Troszeczkę.
źródło: https://twitter.com/karlthefog |
 |
dziwne, że June i July nie zostały przemianowane na Fogune i Foguly
źródło: https://twitter.com/karlthefog |
 |
Karl się budzi, źródło: https://twitter.com/karlthefog |
 |
Karl jest głodny, źródło: https://twitter.com/karlthefog |
Zdarzają się przebłyski słońca. Nie są długie i właściwie dość przygnębiające (bo wtedy powrót Karla jest jeszcze bardziej dołujący), ale są. Kilka dowodów poniżej.
 |
z lewej Karlifornia, z prawej Kalifornia |
 |
i znów, Karlifornia/Kalifornia |
 |
tym razem nie to samo miejsce, ale ten sam efekt, Karlifornia/Kalifornia |
W kontekście powyższego nie powinno dziwić, że staraliśmy się jeździć raczej z dala od San Francisco - zresztą dużo wyjechać nie trzeba, wystarczy 10-20 mil na północ / południe / wschód, gdziekolwiek.
 |
7 dni (w tym trzy pracujące)
434 km, 7000 m przewyższenia |
Żeby nie kończyć na smutno, kilka zdjęć, jak piękna może być Kalifornia!
 |
pierwsza wycieczka - na północ przez Golden Gate |
 |
rozpościera się tam park narodowy góry Tamalpais;
albo górki raczej, bo ma toto raptem 2572 stóp (niecałe 800 metrów) |
 |
trasa urozmaicona - trochę lasu, trochę żółtej (bo już wypalonej) trawy |
 |
wygląda pięknie i malowniczo, mnie właśnie takie obrazki kojarzą się
z Kalifornią |
 |
gdy gorąco, las daje miłą ochłodę (ale tylko na chwilę) |
 |
tutaj znaki drogowe po amerykańsku - romby i dużo tekstu |
 |
kolejna wycieczka - na Mount Diablo - górę iście diabelską, przez Piotrka bardzo celnie opisaną jako "diablo gorąco" |
 |
w istocie było ciepło. Bardzo ciepło. Bardzo bardzo ciepło. Droga nie sprzyjała - ciągle wiła się do góry (z poziomu morza na ponad 1000 metrów), praktycznie ciągle w słońcu, drzew jak na lekarstwo. |
 |
Garmin pokazywał duże trzydzieści-kilka stopni, w pewnym momencie przekroczył nawet 40 - zobaczyłam 40.5. |
 |
przystanek na chwilę zebrania sił - fota i do cienia, i pić pić pić (na szczęście co chwila były dostępne kraniki z pitną wodą, bez nich byśmy chyba zrezygnowali, o dwóch bidonach nie da się wjechać na taką górę w tej temperaturze) |
 |
"daleko jeszcze?", czyli nigdy jeszcze nie robiliśmy tylu przystanków, tak często |
 |
czy widok ze szczytu był tego warty? oceńcie sami |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz